W Krakowie nie tylko ekstraklasa. Jeden gol, jeden punkt

Drużyna z Nowej Huty sezon 2015/16 rozpoczęła poniżej oczekiwań fot. LoveKraków.pl

W miniony weekend rozegrane zostały spotkania piątej kolejki III ligi. Tym razem nastroje wśród krakowskich drużyn są jednak zgoła odmienne niż ostatnio. Trzy porażki, jeden remis, zero zwycięstw - tak prezentuje się ich dorobek.

Garbarnia sensacyjnie przegrywa

Niespodziewanej porażki w tej serii gier doznała Garbarnia - najmocniejszy na papierze trzecioligowiec i jeden z głównych faworytów do awansu. Początek sezonu był dla Brązowych udany. Z wyjątkiem pechowej straty punktów z rezerwami Cracovii, podopieczni Mirosława Hajdy wygrywali każde spotkanie. Tym razem w Daleszycach nadeszła jednak pierwsza porażka.

Beniaminek, Spartakus Daleszyce, wszedł w sezon gromiąc aktualnego mistrza, Wisłę Sandomierz, 5:0. W kolejnych trzech meczach piłkarze z województwa świętokrzyskiego zdobyli jednak zaledwie jeden punkt, więc wydawało się, że Garbarnię czeka w niedzielne popołudnie łatwe zadanie. O tym, że nie będzie tak lekko, Brązowi przekonali się jednak już w 21. minucie. Ustawionego z dala od swojej bramki golkipera Garbarni, Damiana Paździora, dostrzegł Bartosz Gębura i efektownym lobem otworzył wynik meczu. Goście odpowiedzieli niespełna kwadrans później. O ile pierwsze uderzenie Krzysztofa Kalemby z rzutu wolnego udało się jeszcze zablokować, o tyle wobec dobitki gospodarze byli bezradni. W drugiej połowie Garbarnia miała swoje sytuacje, ale górę brała indolencja strzelecka jej zawodników. Swoją szansę wykorzystali za to gospodarze - w 78. minucie Karol Mojecki głową wepchnął piłkę do bramki, choć zdaniem przyjezdnych naruszył przy okazji przepisy, faulując bramkarza Garbarni. Sędzia Jacek Kubicki tego gola jednak uznał, pozostawiając w ten sposób spore wątpliwości co do słuszności rezultatu 2:1.

- Cegiełkę, albo wręcz cegłę, do takiego rozstrzygnięcia dołożyli sędziowie, ale nie chciałbym tego komentować. Swoje zrobił też brak pięciu zawodników podstawowego składu, ale przeciwko takim drużynom momentami trzeba po prostu podjąć walkę wręcz. Nasz zespół stać na to, żeby z takim przeciwnikiem wygrać, czasem trzeba zagrać taką samą bronią, jaką gra rywal - podkreśla szkoleniowiec Brązowych, Mirosław Hajdo. W następnej kolejce Garbarnię czeka kolejny derbowy pojedynek - w sobotę o 11 w roli gospodarza Brązowi zmierzą się z Hutnikiem Nowa Huta.

Pasów chrzest bojowy

Na tarczy z delegacji wróciła również druga drużyna Cracovii. Dla podopiecznych Piotra Góreckiego była to druga porażka w tym sezonie - druga z innym beniaminkiem. W niedzielę w Bodzentynie drużyna Pasów stanęła jednak przed zadaniem niezwykle trudnym - dla młodej ekipy Cracovii było to tak naprawdę pierwsze przetarcie z prawdziwym trzecioligowym futbolem.

Nie jest tajemnicą, że Łysica Bodzentyn to jedna z drużyn, w której nie ma miejsca na finezję, technikę i polot. Ja sam mecze z jej udziałem zawsze odbieram jako „typową trzecioligową młóckę”. Sporo walki wręcz, kopanie po nogach i trzeszczące kości to, przynajmniej w mojej opinii, czynniki dominujące na boisku podczas meczów z udziałem Łysicy. Przeciwko takiej drużynie w niedzielę stanęła grupa młodsza niż zwykle - równocześnie grała bowiem pierwsza ekipa Pasów, więc na boisku zabrakło między innymi Mateusza Wdowiaka czy Krzysztofa Szewczyka. Aby zobrazować tę różnicę wystarczy wspomnieć, że gdy 41-letni bramkarz gospodarzy, Tomasz Dymanowski, w 1997 roku debiutował w ekstraklasie, części jego niedzielnych przeciwników nie było jeszcze na świecie. Mecz w Bodzentynie stanowił dla nastolatków z Cracovii chrzest bojowy, którego, niestety, nie udało się zaliczyć. Jedyną bramkę w tym spotkaniu zdobył po niespełna kwadransie gry Piotr Pawłowski, sprawiając w ten sposób, że trzy punkty zostały w Bodzentynie.

- Na boisku starły się dwa warianty - doświadczenie kontra młodość i finezja. Mieliśmy swoje sytuacje, były okazje sam na sam z bramkarzem, ale nie udało się ich wykorzystać. Przegraliśmy, ale nasza młodzież zebrała cenne doświadczenie -wszystko to w przyszłości będzie miało dobre strony - stwierdził po meczu trener Cracovii, Piotr Górecki. Również w następnej kolejce Pasy czeka ciężkie zadanie. Na stadion przy Wielickiej przyjedzie bowiem Soła Oświęcim - jeden z faworytów ligi i aktualny wicelider.

Wisła zatrzymała lidera

Wydaje się, że na dobre w nowy sezon weszli zawodnicy rezerw Wisły Kraków. Po kiepskim początku w trzech ostatnich meczach podopieczni Macieja Musiała nie przegrali. W sobotę rezultatem 0:0 zakończył się ich mecz z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - drużyną, która przed tym spotkaniem odprawiła z kwitkiem wszystkich rywali.

Cztery mecze, cztery zwycięstwa. Jedenaście zdobytych goli, zero straconych. Doprawdy imponująco prezentował się dorobek drużyny KSZO w czterech pierwszych kolejkach. W piątej naprzeciw stanęła jednak druga drużyna Wisły, której udało się przerwać zwycięską passę gości. W pierwszej połowie Wiślacy stworzyli sobie kilka okazji, jednak ani Kamil Kuczak, ani Grzegorz Marszalik nie zdołali udokumentować przewagi bramką. Po zmianie stron zrobił to Grzegorz Gulczyński, ale w tym wypadku odezwał się gwizdek sędziego. Arbiter dopatrzył się pozycji spalonej, a swoją decyzją wzbudził spore kontrowersje. W końcówce przewagę osiągnęła drużyna KSZO, jednak kilka razy dobrze we własnej bramce spisał się Michał Buchalik. - Przyjechał lider, ale to my byliśmy drużyną lepszą. Mogliśmy wygrać, ale cieszy też to, że nie straciliśmy bramki - powiedział po końcowym gwizdku bramkarz, który wraca do zdrowia po kontuzji.

- Po tym meczu mam pozytywne odczucia mimo tego, że tylko zremisowaliśmy. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, ale zabrakło troszkę jakości, co wynikało też z trudnych warunków. Druga linia, zwłaszcza zawodnicy środka pola, grali dzisiaj bardzo poprawnie, ale wciąż uważam, że na treningach wyglądamy dużo lepiej - ocenił to spotkanie Maciej Musiał, trener Wisły. Teraz przed Białą Gwiazdą kolejny trudny test. Najwcześniej, bo już w piątek, rezerwa Wisły zagra w Poroninie, gdzie będzie chciała stawić czoła rozpędzającemu się Porońcowi.

Bolesna lekcja Hutnika

Po bardzo dobrym meczu w środku tygodnia i zwycięstwie 3:0 nad rezerwami Korony, w sobotę drużyna Hutnika otrzymała srogą lekcję w Tarnowie. Podopiecznych Mateusza Stańca przerósł nieco wyjazdowy mecz z Unią, który również zakończył się rezultatem 3:0. Tak samo, jak kilka dni wcześniej - 3:0 dla gospodarzy.

Bez pauzującego za czerwoną kartkę z meczu z Wisłą lidera defensywy, Jakuba Ochmana, zadanie Hutników było zdecydowanie utrudnione. Kartki stają się powoli przekleństwem drużyny z Nowej Huty, bowiem również spotkania w Tarnowie goście nie dokończyli w komplecie. Do przerwy bramki nie padły, jednak już dziesięć minut po zmianie stron piłkę do siatki zdołał wpakować Artur Biały. Kilka chwil później goście przyjęli kolejny cios - drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany kolejny stoper - Michał Dudek. Mimo to Hutnicy podjęli rękawicę, starali się atakować i stwarzali sobie okazje do wyrównania. Pech chciał jednak, że wyrównać się nie udało, a na dziesięć minut przed końcem ofensywę Hutników wykorzystał Piotr Drozdowicz. Po golu na 2:0 gospodarze poszli za ciosem i trzy minuty później ich przewaga urosła. W 83. minucie na listę strzelców wpisał się Filip Wójcik, ustalając wynik meczu na 3:0.

- Wystarczyła jedna niefrasobliwość taktyczna, brak przesunięcia - to wszystko skończyło się straconym golem na 0:1. Później musieliśmy docisnąć rywali, ale nadzialiśmy się w ten sposób na kolejną pułapkę. Problemem jest kolejna czerwona kartka. Na początku sezonu mówiliśmy o tym, że wystarczy nam 20 osób, bo kartki zaczną się dopiero pod koniec rundy. Jak na złość od początku tych napomnień mamy jednak sporo - zaznacza przygnębiony kolejną porażką trener Mateusz Staniec, którego drużynę czeka teraz wysokie tempo. Już w środę Hutnik rozegra bowiem zaległy mecz z Popradem Muszyna, a w sobotę piłkarze z Nowej Huty wybiorą się na stadion przy ulicy Rydlówka na kolejne derby - tym razem z Garbarnią.

Kolejka pogromów

Piątą serię gier można śmiało określić mianem kolejki pogromów. Oprócz pewnego zwycięstwa Unii Tarnów nad Hutnikiem, spokojne trzy punkty zainkasowały również drużyny Soły Oświęcim, Podhala Nowy Targ, Czarnych Połaniec i Korony II Kielce. Trzy pierwsze ekipy wygrały swoje spotkania po 4:0, zaś druga drużyna Korony pokonała Wolanię Wola Rzędzińska aż 6:1.

Komplet rezultatów piątej kolejki:

Spartakus Daleszyce - Garbarnia 2:1

Unia Tarnów - Hutnik Nowa Huta 3:0

Podhale Nowy Targ - Wisła Sandomierz 4:0

Soła Oświęcim - Sparta Kazimierza Wielka 4:0

Poprad Muszyna - Poroniec Poronin 2:2

Łysica Bodzentyn - Cracovia II 1:0

Beskid Andrychów - Czarni Połaniec 0:4

Korona II Kielce - Wolania Wola Rzędzińska 6:1

Wisła II Kraków - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 0:0