Wyjście z domu tylko z zasłoniętą twarzą

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Od najbliższego czwartku zakrywanie ust i nosa w miejscu publicznym stanie się obowiązkiem. Najprościej używać do tego maseczek, ale nie będzie takiego wymogu.

W proponowanej aktualizacji rozporządzenia Rady Ministrów dotyczących zmian w rozporządzeniu w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, znajdziemy zapis mówiący o tym, czym mamy zasłaniać twarz i w jakich miejscach, a także kogo to nie obowiązuje i gdzie.

Usta i nos można zasłonić za pomocą części odzieży, przyłbicy, maski lub maseczki. Obowiązek ten dotyczy nas, gdy korzystamy z komunikacji zbiorowej (w tym w taksówkach), a także w przypadku jazdy na rowerze, hulajnodze, motocyklu czy skuterem i w takich miejscach jak drogi, place, kościoły, obiekty handlowe, targowiska, place zabaw, parki i lasy, promenady, bulwary, ogrody botaniczne i zoologiczne, a także plaże.

Zakrywać usta i nos będą musieli również pracownicy w zakładach pracy.

Twarzy nie będą musiały zasłaniać osoby, które jadą wspólnie samochodem i jednocześnie ze sobą zamieszkują oraz dzieci poniżej czwartego roku życia.

Od negacji po akceptację

Wydaje się, że kwestia podejścia do używania maseczek – zwłaszcza tych najtańszych, chirurgicznych – przez zwykłych ludzi w czasie rozkwitu pandemii zmieniła się o 180 stopni. Na początku marca zarówno polskie władze, jak i autorytety medyczne twierdziły, że maseczki chirurgiczne nie chronią przed wirusami. W podobnym tonie wypowiadali się pracownicy aptek. Ministerstwo wprost odradzało używanie maseczek przez zdrowe osoby.

Zresztą trudno się im dziwić, skoro nawet Światowa Organizacja Zdrowia i Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób podkreślały, że zakładanie maseczek chirurgicznych w celu ochrony przed infekcją jest nieefektywne. Sprzęt ten miał być zarezerwowany przede wszystkim dla personelu medycznego.

Jednak przekaz został nieco wypaczony. WHO zalecało noszenie maseczek przez osoby, które mogły zostać zakażone i te, które wykazywały objawy infekcji górnych dróg oddechowych. Choćby takie jak kaszlenie i kichanie. Wtedy wirus wraz z kropelkami może przemieszczać się na odległość od 6 do 8 metrów.

Twarze zasłonięte

I właśnie tą drogą poszedł polski rząd. Kraj gospodarczo, społecznie, oświatowo i kulturalnie trwa w zawieszeniu już blisko miesiąc. Wygląda na to, że to maksymalny okres, na jaki możemy sobie pozwolić.

We wtorek po świętach minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział, że odmrażanie gospodarki rozpocznie się 19 kwietnia. Ruszyć musi rynek usług i handel. Według radia RMF FM chodzi tu zarówno o wielkich graczy, jak galerie, jak i tych mniejszych – zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. Na masterplan trzeba jednak poczekać.

Jednak aby zminimalizować ryzyko wtórnego wybuchu epidemii i de facto nie zmarnować czasu (i pieniędzy), który wszyscy poświęcili na narodową kwarantannę, trzeba było wprowadzić kolejne zabezpieczenia.

Tym właśnie ma być obowiązek zasłaniania nosa i ust. Należy bowiem pamiętać, że w około 80% przypadkach zakażeni koronawirusem przechodzą chorobę z łagodnymi objawami. To przed nimi należy chronić tę część, która jest w grupie zagrożenia – czyli osoby starsze i cierpiące na choroby przewlekle.

Trudno jednak sobie wyobrazić używanie w letnich miesiącach innych środków ochrony niż maseczki. Na szczęście, nie powinno być problemu z ich kupieniem. Między innymi na Allegro po wpisaniu maseczki ochronne pojawia się sto stron z tymi produktami, a ceny zaczynają się od kilku złotych za najtańsze modele jednorazowe. Na produkcję i sprzedaż maseczek przestawiły się również polskie firmy odzieżowe. Wielorazowe modele można zakupić od 20 złotych.

Maseczkę można też zrobić samodzielnie.