Zbierają na ostatni czynsz i kończą działalność [Rozmowa]

fot. Julia Ślósarczyk/LoveKraków.pl

– Mówi się, że grudzień, styczeń i luty to w Krakowie martwy sezon, ale ten czas był dla nas znakomity. Mieliśmy mnóstwo gości, których przybywało coraz więcej. Gdyby nie koronawirus, to zastanawialibyśmy się teraz nad powiększeniem lokalu – mówi Mariusz Kołakowski, właściciel kawiarni "Za Winklem Caffe" przy ulicy Starowiślnej.

Łukasz Jeżak, LoveKraków.pl: Za kilka dni kończycie działalność. Jakie czynniki wpłynęły na to, że jesteście zmuszeni to zrobić?

Mariusz Kołakowski, Za Winklem Caffe: Epidemia koronawirusa i miłościwie nam panujący rząd przyczyniły się walnie do tego, że nie byliśmy w stanie się utrzymać. Zabrakło pieniędzy, aby dalej dokładać do interesu. Brak turystów oznacza brak gości w naszym lokalu. Do tej pory wspierali nas stali bywalcy – okoliczni mieszkańcy, znajomi i sąsiedzi, ale to niestety za mało. 80 procent naszych obrotów stanowili turyści, głównie zagraniczni.

Staraliście się o rządowe subwencje w ramach tarcz antykryzysowych?

Złożyliśmy wszelkie możliwe wnioski i wymagane dokumenty. Niestety okazało się, że nie otrzymamy żadnego wsparcia, ponieważ nasi pracownicy, studenci, są zatrudnieni na umowach zlecenie, mimo iż odprowadzamy za nich podatki i ich ubezpieczamy.

Czy ta pomoc pozwoliłaby wam działać dalej?

Tak. Gdybyśmy otrzymali subwencje, to dodatkowo przy niewielkim kredycie moglibyśmy przetrwać. Gwoździem do trumny okazał się właściciel wynajmujący nam lokal.

Nie udało się porozumieć z właścicielem?

Na początku blokady gospodarczej obniżył nam czynsz o połowę, jednak lokal nie działał w marcu i kwietniu, więc nie przynosił żadnych dochodów. Właściciel uznał, że sytuacja uległa poprawie na tyle, że może podnieść już nam czynsz. W tej sytuacji musieliśmy zrezygnować z dalszej współpracy, ponieważ nie byliśmy w stanie zarobić nawet na ten obniżony czynsz.

Gdyby nie wirus i blokada gospodarcza wszystko funkcjonowałoby dalej pomyślnie?

Na pewno. Mówi się, że grudzień, styczeń i luty to w Krakowie martwy sezon, ale ten czas był dla nas znakomity. Mieliśmy mnóstwo gości, których przybywało coraz więcej. Gdyby nie koronawirus, to zastanawialibyśmy się teraz nad powiększeniem lokalu.

Czy istnieje możliwość, że "Za Winklem Caffe" wróci?

Receptury i procedury mamy sprawdzone i wiemy, że to działa. Wystarczy zobaczyć opinie o naszym lokalu w Internecie (właściwie same wysokie noty – red.). Chcemy przeczekać tę trudną sytuację. Na pewno nie zdecydowałbym się otworzyć teraz jakiegokolwiek lokalu nawet w najlepszej lokalizacji, bo nie ma dla kogo. Niewykluczone jednak, że w przyszłym roku będziemy szukać dla siebie nowego miejsca. Ulica Krakowska wydaje się być łakomym kąskiem.