Cracovia. Pechowy koniec roku dla Jakuba Jugasa. „Aż nam się ciepło zrobiło”

Jakuba Jugasa (z lewej) może czekać dłuższa przerwa fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Kopnięty przez napastnika Ruchu Chorzów obrońca Cracovii prawdopodobnie zakończył tegoroczne występy.

Po 70. minucie trzymającego w napięciu spotkania pomiędzy Cracovią i Ruchem Chorzów rezerwowy napastnik Niebieskich chciał kopnąć w piłkę, ale trafił w nogę kapitana Pasów i mocno go skrzywdził. Czeski obrońca już nie wrócił do gry, służby zniosły go z boiska na noszach. Następnie został przewieziony do szpitala na badania, bo sztab Cracovii podejrzewa pęknięcie kości. Sędzia meczu Tomasz Kwiatkowski nie interweniował w tej sytuacji, także VAR nie zwrócił uwagi na to zagranie.

Kontuzja Jakuba Jugasa

– Może być niestety tak, że Jugas już skończył rundę. Jesteśmy po tym meczu niemiłosiernie przetrzebieni. Kakanadze dostał czerwoną kartkę, Rakoczy wypada za cztery żółte, a Jugas skończył z kontuzją. Ponieśliśmy trochę strat w tej bitwie – ocenia trener Jacek Zieliński.

Opiekun Cracovii uważa, że obrońca jest ofiarą brutalnego ataku zawodnika Ruchu, którego zagranie kwalifikowało się do pokazania czerwonej kartki. – Nie wiem, dlaczego gdzieś uciekła ta sytuacja sędziemu. Z punktu widzenia kamery wyglądało to fatalnie. Noga nienaturalnie się wygięła, aż nam się ciepło zrobiło przy oglądaniu. Nie widzieliśmy tego z perspektywy ławki, bo dużo zawodników walczyło o piłkę – tłumaczy.

Cracovia zremisowała z Ruchem. Charakter gospodarzy

Zieliński nie krył, że trudno jednoznacznie ocenić zdobyty punkt. Drużyna była bardzo zdeterminowana, by przerwać serię bez wygranej. Nieźle realizowała plan, objęła prowadzenie i kontrolowała grę. – Piłka nożna jest nieobliczalna. W ułamku sekundy wydarzyła się sytuacja, która kosztowała nas stratę bramki i zawodnika. Zaczęły się problemy – największym było to, że daliśmy sobie strzelić do szatni. Gdybyśmy zeszli z wynikiem 1:1, spokojnie się przegrupowali, to kto wie, jakby to wyglądało – analizował po końcowym gwizdku.

Nie zamierzał jednak oceniać tego występu negatywnie, bo Cracovia wyszła z trudnej sytuacji. Piłkarze pokazali charakter, grający przez ponad godzinę w dziesiątkę przeciwko 11 rywalom. – Mimo osłabienia, przeciwności – bramka na 3:4 padła po rykoszecie, a takie rzeczy podcinają skrzydła – parli do przodu, szli jak do pożaru. W nagrodę mamy punkt, ale z drugiej strony niewiele on nam daje. To taka lekka radość przez łzy – skwitował.

Jan Woś: Mocno zaburzone proporcje

Opiekun Ruchu Jan Woś, którego Zieliński trenował lata temu w Odrze Wodzisław, nie mógł się pogodzić z remisem. – Powinniśmy wygrać mecz, który tak się nam ułożył. Proporcje między tym, co robiliśmy dziś z przodu, a tym, co wyprawialiśmy z tyłu, były mocno zaburzone. Grając w przewadze jednego zawodnika po prostu powinniśmy wygrać – nie krył trener, który niedawno zastąpił Jarosława Skrobacza.


Aktualności

Pokaż więcej