News LoveKraków.pl

Cracovia. Prezes Mateusz Dróżdż: Negocjujemy z miastem, na razie daleko do wspólnego stanowiska [ROZMOWA]

W środku prezes Mateusz Dróżdż fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Ze sternikiem Pasów rozmawiamy m.in. o niezadowalającej rundzie wiosennej w wykonaniu piłkarzy, sekcji hokejowej, zmianach w akademii i rozmowach z miastem.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Kto w Cracovii wystawia faktury? Pytam, bo na powitalnej konferencji powiedział pan, że był to obowiązek recepcjonistki. To był dość jaskrawy przykład łączenia stanowisk w klubie.

Mateusz Dróżdż, prezes Cracovii: Wszystko zostało uporządkowane, jest podzielone na poszczególne działy. Łączenie stanowisk rzeczywiście było czymś typowym dla Cracovii. Tak było od lat, a ja mam inne podejście do schematów, według których powinien funkcjonować klub. Zmiany spowodowały, że doszło do nas pięć-sześć osób.

Na początku pracy powiedział pan, że w klubie jest dużo pracowników i w poprzednich nie spotkał się pan z taką sytuacją. Odebrałem to tak, że będziecie chcieli robić cięcia.

Muszę uzupełnić moją wcześniejszą wypowiedź. Zarządzamy kilkoma nieruchomościami, m.in. hokejem czy szkołą przy Wielickiej, a liczba pracowników, podawana w sprawozdaniu finansowym obejmowała całość, dlatego była tak duża. Nie wiedziałem tego. Chcemy doprowadzić do tego, by sekcja hokejowa miała swój budżet, inną strukturę, by nie wrzucać wszystkich pracowników do jednego worka. Dotąd na przykład do uzyskania licencji na grę w piłkarskiej ekstraklasie wpisywaliśmy zobowiązania i przychody sekcji hokejowej. Ktoś potem mówi, że mamy 60 mln zł budżetu, ale zapomina, że to całość na wszystko, czym zajmuje się spółka.

Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Po objęciu stanowiska stwierdził pan, że gdy dowiadywał się o niektórych sprawach, musiał sobie podstawić krzesło, by usiąść. Zdarza się tak jeszcze?

W wielu aspektach przeszłość mamy już zamkniętą. Bardziej skupiamy się na tym, co chcemy zrobić.

Z czego jest pan dumny po niespełna dwóch miesiącach pracy?

Dumny to jeszcze za duże słowo. Mamy podstawowych schemat organizacyjny klubu, odpowiednio uzupełniliśmy strukturę akademii, biznes i marketing funkcjonują na wysokich obrotach. Do uporządkowania pozostał sport.

Nową dyrektorką marketingu została Karolina Palonek. Jak przebiegała rekrutacja, by nie powtórzyć błędu z niedalekiej przeszłości, gdy kibice nie zaakceptowali Pauliny Dużyk-Dyny?

Zawsze rekrutuje Cracovia, ale zgodnie z określonymi procedurami Comarchu. Ważne, by przychodzili do nas ludzie z doświadczeniem w piłce. Karolina od sześciu lat pracuje w Cracovii, zna środowisko i ma zacięcie do marketingu. Staram się jej pomóc w tych aspektach, na których się znam. Chcę mieć współpracowników, którzy chcą być w tym klubie, zamierzają się rozwijać i są gotowi na pewne poświęcenia.

Zatrudnicie nowego dyrektora sportowego?

Wciąż zastanawiamy się jak to będzie wyglądać w kolejnym sezonie. Ostateczna decyzja, czy jest nam potrzebny na obecnym  etapie rozwoju klubu, zostanie podjęta w maju. Na pewno dołączą nas dyrektorzy skautingu, analizy, techniczny pionu sportowego (odpowiedzialny za administrację, formalności) oraz dyrektorzy działu medycznego i przygotowania fizycznego.

Wracając do łączenia stanowisk. Filip Trubalski jest wicedyrektorem sportowym i kierownikiem drużyny. Będzie wyjątkiem, czy tu też czekają was zmiany?

Filip Trubalski (z lewej) i Mateusz Dróżdż
Filip Trubalski (z lewej) i Mateusz Dróżdż

Będę go chciał wykorzystać w pionie sportowym, ale jesteśmy po wstępnych rozmowach i będziemy ustalać, jaka ewentualnie będzie jego rola. Rozmawiamy, ale finalne decyzje podejmiemy w czerwcu, bo w trakcie rundy nie możemy wprowadzać zbyt daleko idących zmian na stanowiskach, w zakresie działań operacyjnych, w tym logistyki. Filip bardzo mi pomaga, jest mocno zaangażowany przy transferach, bierze udział w negocjacjach z zawodnikami. Teraz łączy funkcje i nie chciałbym, by tak docelowo było.

Ścieżka jego kariery jest imponująca, bo kilka lat temu zaczynał w dziale marketingu. Spotkał się pan z podobnym rozwojem?

Tak, w innych klubach, ponieważ głównym problemem jest to, że u nas brakuje kadry zarządczej i pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami do pracy w piłce. Fajnie, że są takie przykłady, bo chodzi o to, żeby ludzie się rozwijali.

Celem drużyny na rundę wiosenną była szybkie oddalenie się od strefy spadkowej i walka o jak najwyższa pozycję. Na razie wyniki nie są najlepsze, nie ma mowy o spokoju.

Trener nie dostał ultimatum, ale nie jesteśmy spokojni. Będziemy się rozliczać po zakończeniu rozgrywek. Chcielibyśmy mieć więcej punktów, co nie jest bardzo życzeniowe, gdy popatrzy się na grę i jakość zawodników. Przed nami wyzwanie, któremu musimy sprostać. Musimy patrzeć w dół i patrzymy, a spokojnie już mogliśmy w górę. Dwa ostatnie mecze, z Wartą i Koroną, powinniśmy rozstrzygnąć do przerwy. Czasami niepotrzebnie utrudniamy sobie zdobywanie punktów.

Piłkarze mają więcej obowiązków, są bardziej angażowani poza boiskiem. Jak to odbierają, bo w innych klubach słyszałem, że za niektórymi trzeba chodzić kilka dni.

U nas nikt nie będzie chodził za piłkarzami. To ich obowiązek.

Jakie plany względem hokeja ma Comarch, właściciel klubu, i pan jako prezes?

Ostatnio pojawiły się informacje, że budżet sekcji został obcięty o 50 procent, co nie jest do końca prawdą, gdy popatrzy się na liczby. Po zakończeniu sezonu zrobimy spotkanie z właścicielami i trenerem, by przygotować strategię na kolejne lata. Nie ukrywam, że hokej sporo nas kosztuje, nawet więcej niż ośrodek w Rącznej. Na koszty składają się nie tylko kontrakty, ale także opłaty, na przykład wysokie ceny za prąd.

Wiele zmian wprowadziliście w akademii.

Wzmocniliśmy pozycję dyrektora i akademia podlega bezpośrednio pode mnie. Wyłączyliśmy rezerwy z pierwszej drużyny, zatrudniliśmy około 10 nowych osób. W drugiej drużynie mają grać młodzi piłkarze, ma to być laurka akademii. Mamy jednak świadomość, że młodzież awansu nie wywalczy, a naszym celem będzie jak najszybsze wydostanie się z IV ligi. Pojawią się bardziej doświadczeni gracze, także wracający po urazach z „jedynki”, ale nie będzie regularnych „spadów” z ekstraklasy.

Z przedstawicielami miasta rozmawiacie o zmianach w umowie dzierżawy stadionu.

Toczą się negocjacje, w których osobiście uczestniczę. Musimy poczekać, by przyniosły efekty. Obecnie jeszcze daleko jest do wypracowania wspólnego stanowiska. Umowa obowiązuje kilkanaście lat i trzeba ją zmienić. Nie chodzi o stawkę czynszu, bardziej o zarządzanie obiektem. Jesteśmy dzierżawcą, ale nie wprost właścicielem i nie wszystkie remonty powinniśmy wykonywać. Jest utrzymanie bieżące, za które odpowiadamy, ale czym innym jest wymiana telebimów czy murawy.


Aktualności

Pokaż więcej