„Kobra” nie kąsał 16 miesięcy

Kibice muszą liczyć na kolejne gole Ondraszka (z prawej) fot. Maciej Kozina

Zdenek Ondraszek jest w Wiśle już ponad 2,5 roku, ale w piątek zdobył dopiero dziesiątego gola w ekstraklasie. 30-letni napastnik na kolejną bramkę czekał aż 510 dni!

Czeski piłkarz przychodził do klubu jeszcze w czasach Tele-Foniki i podpisał kontrakt, jakich Wisła dziś nie daje. 30-latek inkasuje miesięcznie około 70 tysięcy złotych, czyli ponad dwa razy więcej, niż przy Reymonta zarabiał król strzelców ekstraklasy – Carlitos. Ondraszek też wygrał klasyfikację na najlepszego snajpera – w 2012 roku w lidze norweskiej – i w dwóch sezonach strzelał po kilkanaście bramek.

Gasł z rundy na rundę

W ekstraklasie „Kobra” zaczął obiecująco i w 16 występach na wiosnę 2016 roku sześć razy trafił do siatki i dołożył cztery asysty. Potem było już tylko gorzej. W kolejnym sezonie spędził na boisku średnio 58 minut na mecz, ale bramkarzy pokonał już tylko trzy razy (trzy asysty).

Czech gasł z każdą rundą, a ostatni sezon w jego wykonaniu to już kompletna klapa. Raz za razem dopadały go kontuzje i na boisko wszedł zaledwie siedem razy. O golach nie było mowy.

Ondraszek przełamał się w piątek. Pod koniec pierwszej połowy meczu z Miedzią Legnica wpakował do bramki piłkę odbitą przez Łukasza Sapelę. Drugie trafienie mógł dołożyć po przerwie, ale strzelił w słupek.

Piłkarz czekał na bramkę w oficjalnym meczu od 4 marca ubiegłego roku, czyli 510 dni. Trzeba jednak podkreślić, że w tym czasie wziął udział w zaledwie 16 meczach.
REKLAMA

Walka o kontrakt

Umowa Ondraszka kończy się 31 grudnia. Jeżeli chce przekonać władze klubu do nowego kontraktu, to zdecydowanie będzie musiał obniżyć wymagania finansowe i strzelić jeszcze kilka goli. Na razie jest mu łatwiej, bo trener Maciej Stolarczyk ceni go wyżej od drugiego napastnika w zespole, czyli Chorwata Marko Kolara.

– Ondraszek nigdy nie był i nie będzie Carlitosem, ale Wisła jest w takiej sytuacji, że nie może wybrzydzać – ocenia Tomasz Frankowski, były napastnik Białej Gwiazdy.

– Jak Czech będzie zdrowy, to jesienią strzeli kilka goli albo wypracuje sytuacje kolegom, bo dobrze gra tyłem do bramki. To przecież po faulu na nim Wisła dostała rzut karny z Arką, którego nie wykorzystał Rafał Boguski – zwraca uwagę były reprezentant Polski.

Kraków jak Praga

Kiedy Wisła miała większy wybór wśród piłkarzy, klub starał się sprzedać Czecha. Nie udało się, bo kto chciałby kupić kontuzjowanego zawodnika? Pod Wawelem trzymały go też prywatne sprawy, czyli dziewczyna Daria, którą poznał dzięki Richardowi Guzmicsowi, byłemu obrońcy Wisły.

– Poznaliśmy się na kolacji, Richard wcześniej poznał przyjaciółkę mojej dziewczyny. Coraz częściej zacząłem chodzić do sauny, w której pracuje Daria. Byłem tam coraz częściej i częściej. Teraz jesteśmy każdy dzień razem. Trochę to było szalone, ale jest super. W Krakowie trzyma mnie już nie tylko piłka. Nie mówiłem po polsku, ale jak ją poznałem, to od razu 50 procent waszego języka było w mojej głowie. A Kraków jest zaje… miejscem. Bardzo go lubię, przypomina mi Pragę. Do domu mam stąd blisko, ledwie pięć godzin jazdy samochodem – mówił przed rokiem w wywiadzie dla LoveKraków.pl.