Leiva jak Zidane. Śląsk kończył w dziewiątkę i wygrał z Cracovią! [ZDJĘCIA]

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Cracovia grała ze Śląskiem blisko 40 minut w przewadze jednego zawodnika, a blisko kwadrans 11 na 9, ale nie zdołała odwrócić losów spotkania. Pomimo dwóch czerwonych kartek dla rywali przegrała 0:1.

Pasy, które w ostatnich meczach największe problemy z atakowaniem i skutecznością, przeciwko Śląskowi wręcz nie opuszczały połowy rywali i co rusz nękały przeciwnika strzałami. Raz – na skutek przewagi liczebnej, a dwa – na skutek tego, że od 15. minuty musiały gonić wynik meczu.

Bohaterem wrocławian nie został jednak strzelec, który bezmyślnie osłabił swoją drużynę, ale bramkarz, który zachował czyste konto i pomógł grającej w osłabieniu dwóch piłkarzy drużynie wygrać 1:0.

Szybkie otwarcie gości

Kończył się pierwszy kwadrans meczu, a Piotr Samiec-Talar zagrał prostopadłą piłkę w uliczkę do wychodzącego sam na sam Petera Schwarza.

Czech był na ostrym kącie i jego uderzenie obronił Sebastian Madejski, ale piłka spadła pod nogi Nahuela Leivy, który położył jeszcze na ziemię obrońcę i uderzył po ziemi obok wracającego za piłką golkipera.

Po tym golu Cracovia mocno ruszyła do ataku i goście prowadzenie zawdzięczali głównie bramkarzowi. Również Madejski musiał być czujny. Jeszcze przed przerwą zatrzymał wychodzącego sam na sam po składnej akcji i kilku podaniach z pierwszej piłki Jegora Macenki.

Bohater i antybohater w jednym

26-letni Hiszpan, urodzony w Rosario, który w tym sezonie strzelił dla Śląska już cztery bramki nie zapanował nad swoimi emocjami. Iskry leciały, kiedy na boisko wszedł w przerwie Jakub Jugas. Najpierw sędziemu Marcinowi Szczerbowiczowi umknął faul Czecha, który bark w bark zdemolował rywala.

Ten nie pozostał mu dłużny i doskoczył do niego, uderzając głową. Nic dziwnego, że w mediach społecznościowych kibice zaczęli porównywać jego cios do… Zinedine Zidane’a, który w podobny sposób zdemolował Marko Materazziego w finale mundialu w 2006 roku, kiedy uderzył go głową w klatkę piersiową. To niesportowe zachowanie przeszło do historii futbolu. A cios Leivy osłabił Śląska.

Nahuel Leiva (z prawej) po niesportowym zachowaniu wyleciał z boiska. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Nahuel Leiva (z prawej) po niesportowym zachowaniu wyleciał z boiska. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Cracovia – Śląsk. Wrocławianie kończyli w dziewiątkę!

Przez całą drugą połowę Pasy praktycznie nie schodziły z połowy rywali. Trwała nawałnica ataków Cracovii, której brakowało niewiele, aby doprowadzić do remisu. A potem sytuacja stała się jeszcze bardziej korzystna, bo Śląsk kończył mecz w dziewiątkę.

Drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną zarobił Macenko, a wrocławianie wszystkimi siłami murowali bramkę, starając się utrzymać prowadzenie. Ratował ich w końcówce Rafał Leszczyński, a Cracovia, chociaż rzuciła do ataku wszystkie siły, nie dała rady pokonać bramkarza Śląska i wywalczyć choćby remisu.

Jej sytuacja w tabeli jest nieciekawa. Swój mecz w piątek wygrała Puszcza Niepołomice (2:0 z Wartą Poznań), co oznacza, że Pasy mają już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.

Cracovia – Śląsk Wrocław 0:1 (0:1)

Bramka: Leiva (15.).

Cracovia: Madejski – Kakabadze (75. Bochnak), Hoskonen, Ghita, Skovgaard (46. Jugas) – Knap, Atanasov (46. Myszor), Oshima, Rakoczy, Kallman (70. Śmiglewski) – Makuch.

Śląsk: Leszczyński – Janasik, Bejger, Petkow, Macenko – Pokorny, Olsen (79. Paluszek), Schwarz, Samiec-Talar (75. Szwedzik), Leiva – Exposito.

Żółte kartki: Skovgaard, Śmiglewski – Leiva, Macenko.

Czerwone kartki: Leiva (52.,  za dwie żółte), Macenko (78., za dwie żółte).

Sędziował Marcin Szczerbowicz (Olsztyn).

Aktualności

Pokaż więcej