Łukasz Burliga: Moją inspiracją jest Marek Papszun, na kurs trenerski namówił mnie Sławomir Peszko [Rozmowa]

Łukasz Burliga (z lewej) nadal będzie grał w piłkę, ale priorytetem jest dla niego praca szkoleniowa fot. Krzysztof Porebski

– Gdyby dwa lata temu padło pytanie, czy chcę pracować w tym zawodzie, to powiedziałbym, że nie widzę się w roli trenera. Pojawiła się jednak możliwość ukończenie kursu UEFA B+A z żyjącymi legendami polskiej piłki – mówi Łukasz Burliga, były zawodnik Wisły, Ruchu, Jagiellonii i Wieczystej, obecnie grający trener czwartoligowej Kalwarianki.

Michał Knura, LoveKraków.pl: W rundzie wiosennej był pan zawodnikiem Kalwarianki Kalwaria Zebrzydowska i asystentem trenera Leszka Janiczaka. Jak narodził się ten pomysł?

Łukasz Burliga: Mieszkam w okolicy i prezes Piotr Zadora namówił mnie, bym przyszedł i pomógł utrzymać IV ligę. Akurat byłem po kursie, więc zaproponował łącznie gry z pracą drugiego trenera. Moje przyjście, bo nie ukrywajmy, to było głośne nazwisko jak na IV ligę, „pociągnęło” jeszcze kilku zawodników. Zaczęliśmy się zgrywać. Na pierwszy mecz z liderem, Wiślanami Jaśkowice, który przegraliśmy 0:2, chyba nie byliśmy do końca gotowi. Od kolejnego nastąpiła zmiana taktyki. Zaczęliśmy stosować wysoki pressing i przyniosło nam to dobry efekt, choć przytrafiło się kilka wpadek.

Inne drużyny z dołu tabeli też wygrywały i długo nie mogliście poprawić pozycji. Kalwarianka zdobyła 46 punktów, w tym 39 (!) w rundzie rewanżowej, i skończyła sezon na 12. pozycji.

Prezes Garbarza Zembrzyce, który niedawno wręczał nam prezent z okazji stulecia klubu, stwierdził, że ten wyczyn powinien trafić do Księgi Rekordów Guinnessa. Drużyna zdobyła pierwsze punkty w 13. kolejce.

Szatnia była monolitem?

Ostatnie miesiące wiele mnie kosztowały fizycznie i psychicznie. Bardzo mocno się zaangażowałem, chciałem chłopaków ciągle mobilizować. Cieszę się, że wszyscy uwierzyli. Powiem szczerze: czasem w ekstraklasie nie widziałem takiego zaangażowania. Bardzo chcieli, nie było żadnych problemów na treningach, nikt nie odstawiał nogi. To mnie bardzo zbudowało.

Jaki był pana wpływ na kwestie taktyczne?

Razem ustalaliśmy taktykę, niemal wszystko konsultowaliśmy, trener Janiczak korzystał z mojego zawodniczego doświadczenia na wyższym poziomie. Odpowiadałem za stałe fragmenty, po których zdobyliśmy kilka bramek.

Kiedy poczuł pan, że chce spróbować tego chleba?

Gdyby dwa lata temu padło pytanie, czy chcę pracować w tym zawodzie, to powiedziałbym, że nie widzę się w tej roli. Pojawiła się jednak możliwość ukończenie kursu UEFA B+A z żyjącymi legendami polskiej piłki, jak Łukasz Piszczek i Sławomir Peszko, więc nie nie mogłem nie skorzystać. Potem połknąłem bakcyla i w tym momencie widzę dla siebie taką właśnie przyszłość.

Do wzięcie udziału w kursie zachęcił pana Peszko, dobry kolega z Wisły.

Dołączyłem do Szkoły Trenerów PZPN po pierwszym zjeździe i z kilkoma osobami musiałem nadrabiać zaległości. To był bardzo fajny czas, z którego wiele wyniosłem. Była bardzo mocna grupa uczestników i niezwykle interesujące wykłady i zajęcia. Od Jacka Magiery czy Marka Papszuna można było bardzo dużo wyciągnąć dla siebie. Nie ukrywam, że trener Papszun jest dla mnie inspiracją, bardzo podobał mi się prowadzony przez niego Raków Częstochowa.

Jak będzie grała Kalwarianka?

Rewolucji nie będzie, bo mój pomysł na grę, był zbieżny z tym, co prezentowaliśmy ostatnio. Chcemy zbudować fajny zespół, będzie bardzo dużo młodych chłopaków, Głównie zawodnicy poniżej 25. roku życia i dwóch-trzech doświadczonych, którzy mieli kontakt z profesjonalną piłką. Zamierzamy fajnie, mądrze i spokojnie pracować. Kalwariankę powinna cechować gra wysokim pressingiem, dobre przejście do niskiego. Z przodu chcemy grać atak pozycyjny. Nie wyobrażam sobie, by drużyna ze składem, którym będziemy dysponować, nie dominowała na boisku.

Postawi pan na sprawdzenie się od razu w seniorach. Praca z dziećmi to nie pana bajka?

W czasie kursu każdy rozmawiał z szefem szkolenia i mówił o swoich planach. Moja odpowiedź była taka, że lepiej czuję piłkę seniorską. Nie wiem, czy jestem aż tak bardzo cierpliwy, by uczyć młodzież. Taką wybrałem ścieżkę, ale jak to się potoczy, to do końca nie wiem. Może się coś zmieni, natomiast dziś podjąłem wyzwanie w Kalwariance. Uważam, że to dla mnie duża szansa. Ktoś powie, że to tylko IV liga, ale po połączeniu grup poziom jest wysoki, a rozgrywki dość medialne w regionie.

Mamy fajny obiekt, bardzo dobre boisko treningowe, warunki wręcz rewelacyjne jak na IV ligę. Musiałem się zgodzić. Jestem bardzo ambitny i jeżeli miałem się sprawdzić jako pierwszy trener, to tutaj. Mam swoją koncepcję na grę zespołu, czuję się dobrze jako przywódca. Liczę, że pójdą za mną i osiągniemy dobry wynik, a być może przyczynię się do rozwoju niektórych z nich i kiedyś mi podziękują.


Aktualności

Pokaż więcej