Mirosław Kolarczyk: Nie zaniedbaliśmy stadionu Korony [Rozmowa]

Nowy prezes KS Korona fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Od kwietnia prezesem klubu z Podgórza jest Mirosław Kolarczyk, który z Koroną związał całe swoje zawodowe życie. W wywiadzie dla LoveKraków.pl mówi o sporach poprzedniego prezesa z miastem i przyszłości Korony. Tłumaczy także, dlaczego klub nie wystartował do przetargu o dzierżawę terenów przy ulicy Parkowej, którymi zarządzał do jesieni 2014 roku.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Dlaczego zdecydował się pan na kierowanie Klubem Sportowym Korona?

Mirosław Kolarczyk: Jestem chyba pasjonatem, od czasu studiów zajmuję się pracą szkoleniową i wychowawczą dzieci i młodzieży w Koronie. Klub znam od podszewki, nie są więc mi obce wszystkie jego problemy. Pracę w tym miejscu zacząłem jeszcze w czasie studiów, w 1986 roku, jako trener gimnastyki. W kwietniu, po rezygnacji prezesa Jana Mostowika, zarząd obdarzył mnie zaufaniem i uznał, że będę odpowiednią osobą na to stanowisko. Dla mnie to ogromny zaszczyt, bo specjalnie nie ubiegałem się o tę funkcję. Za cztery lata będziemy obchodzić 100-lecie klubu, chcemy się rozwijać, by jak najlepiej służyć mieszkańcom.

Korona to kawał historii, wiele tradycji patriotycznych. Klub powstał w 1919 roku, ale wciąż działająca sekcja gimnastyczna ma swoje korzenie w podgórskim Towarzystwie „Sokół”, bo kluby się połączyły. Sokół powstał pod koniec XIX wieku. Mówimy więc o naprawdę ogromnych tradycjach. Przy okazji miałbym prośbę, bo nie posiadamy żadnych pamiątek związanych z „Sokołem”. Gdyby u jakichś osób prywatnych takie się znajdowały, to bardzo prosimy o kontakt.

W Koronie nie ma już piłki, która działała od początku istnienia. Jakie sekcje dziś działają?

Żeńska i męska gimnastyka i koszykówka oraz sekcje: pływacka, wspinaczki sportowej i szachowa. Od tego roku prowadzimy również sekcję judo. Mówimy tu o sekcjach wyczynowych, czyli takich, w których wysyłamy zawodników na zawody ogólnopolskie i międzynarodowe. Są też rekreacyjne sekcje gimnastyczne i pływackie. Posiadamy dobrze wyposażoną siłownię do zajęć fitnessowo-siłowych oraz otwarte niedawno SPA. Prowadzimy też hotel na drugim piętrze budynku. Zainteresowanie różnych grup jest. Standard nie jest wysoki, ale staramy się, by było jak najlepiej.

Dlaczego judo?

Chcemy mieć jak najszerszą ofertę. Gimnastykę i pływanie zaczyna się u 5-6-letnich dzieci, natomiast judo można zacząć uprawiać w późniejszym okresie życia.

Jaki ma pan pomysł na Koronę?

Nasz program idzie w dwóch kierunkach. Przede wszystkim chcemy się skupić na działalności sportowej, bo do niej zostaliśmy powołani przez miasto. To nasza działalność statutowa, więc staramy się krzewić kulturę fizyczną najlepiej jak potrafimy i rozszerzać ofertę. Drugi kierunek jest taki, by wszyscy korzystający z naszej oferty, mieli zapewnione warunki, które są współcześnie akceptowalne. Ma być bezpiecznie, czysto, komfortowo. Wchodzimy więc tutaj w kwestie remontowo-budowlane. Nie chcemy, by rodzice przyprowadzający swoje dzieci, które stanowią zdecydowaną większość, mieli obawy, że pojawi się grzyb, jest zła wentylacja czy zimno.

Budynki są przestarzałe.

Były projektowane w latach 50, przystosowywane do wymogów tamtych czasów i dziś wymagają modernizacji. Występujemy wraz z Zarządem Infrastruktury Sportowej o umieszczenie remontów w budżecie miasta. Chcemy też pozyskać środki na termoizolację. Dzięki temu znacznie obniżyłyby się na przykład koszty ogrzewanie i oświetlenia budynków. W naszym przypadku byłyby to ogromne oszczędności.

Za prezesa Jana Mostowika relacje klubu z miastem były mocno skomplikowane. Toczyła się między innymi „wojna” o  parking. Jak dziś wyglądają rozmowy między panem a przedstawicielami miasta?

Spotkałem się  z opiniami, że były konflikty. Spójrzmy jednak na to z punktu widzenia klubu. Miasto potrzebowało placu pod swoją inwestycję. My z tego placu czerpaliśmy dochody, które przeznaczaliśmy na finansowanie działalności sekcji , a więc na to, do czego jesteśmy powołani, Chcieliśmy więc na tym ugrać coś dla klubu.. Nasze propozycje nie zostały wzięte pod uwagę i sprawa poszła do sądu. Sąd stwierdził, że rację ma miasto i w pełni tę decyzję szanujemy. Aktywnie współpracujemy z wykonawcą w kwestiach organizacyjno-porządkowych. Pomagamy im, oni nam. Nam też chodzi o to, żeby budowa zakończyła się jak najsprawniej.

To nie tak, że kiedyś była wojna, a teraz jest wspaniale. Zawsze się dyskutuje, są spory, różnice zdań, dochodzi do kompromisów. Trzeba dostosować się do zmieniających realiów i iść do przodu. Bo tak naprawdę to i nam i urzędnikom miejskim chodzi o dobro ludzi - społeczeństwa, więc można się dogadać.

Będziecie czerpać jakieś korzyści z tego parkingu?

Nie sądzę. Na razie jest za wcześnie, by o tym mówić. Na pewno będziemy prowadzić na ten temat rozmowy.

Z powodu długów nie dostajecie miejskich dotacji na działalność sportową.

Nie są to aktualne zobowiązania. Był czas w latach 90., gdy klub musiał ratować budynek. Wody gruntowe podmyły budynek, naruszyły fundamenty, groziła katastrofa budowlana. Trzeba było reagować natychmiast, ratować obiekty. Nie udało się wówczas uzyskać pomocy miasta. Pojawiły się długi. Staramy się to spłacać, ale jeszcze trochę tego zostało.

Rok temu ZIS wypowiedział wam umowę dzierżawy stadionu i innych terenów przy ulicy Parkowej. Właśnie wybrany został nowy operator. Dlaczego nie wystartowaliście w przetargu?

Staramy się poważnie podchodzić do naszych zamierzeń.  Nie wystartowaliśmy, bo nie chcieliśmy rzucać się z motyką na słońce. Chcemy się skupić na tym, co nam zostało, czyli na obiektach przy ulicy Kalwaryjskiej. Umowa została nam wypowiedziana, bo podobno zaniedbywaliśmy obiekt. Czy tak było? Z jednej strony można powiedzieć, że tak, bo teren nie był odpowiednio ogrodzony i mógł tam wejść każdy - korzystali mieszkańcy i szkoły, ale pojawiali się również chuligani. By stadion był bezpieczny, trzeba go ogrodzić, oświetlić i odpowiednio zabezpieczyć. My w tej chwili nie mamy dużych pieniędzy, które są na to potrzebne.

Z drugiej strony, stadion utrzymaliśmy na takim poziomie, że nie został zniszczony i da się go odrestaurować. Funkcjonował cały czas. Swoje mecze rozgrywał tam klub piłkarski „Strzelcy”, szkoły korzystały z bieżni i boiska trawiastego. Asfaltowe nie nadawały się do użytkowania, bo korzenie roślinności zdeformowały asfalt. Do naprawy potrzeba naprawdę ogromnych pieniędzy.

Nowy operator będzie musiał wydać sporo środków.

Życzę mu, aby udało się przywrócić blask temu terenowi, bo to naprawdę magiczne miejsce. Takich miejsc sportowych było trochę w Krakowie, mam na myśli np. stadion lekkoatletyczny Cracovii czy hali sportowej Wawelu przy ulicy Zwierzynieckiej. Dziś jest ich coraz mniej, trzeba je pielęgnować. Stadion Korony jest. Doceńmy to.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Podgórze
News will be here