Paweł Jaroszyński, Cracovia: Zazdroszczę napastnikom tego uczucia

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– To dobry prognostyk do tego, aby w nowej rundzie Cracovia zaczęła być powtarzalna. Może nie na taką skalę, że każdemu „wciśniemy” szóstkę, ale do tego, aby wykorzystywać sytuacje i wygrywać mecze – mówi Paweł Jaroszyński, jeden z bohaterów zwycięskiego meczu z Radomiakiem Radom.

Dwa wyjątkowej urody gole i asysta do Patryka Makucha – to dorobek obrońcy, który nie strzela dużo bramek. W tym sezonie miał już na koncie jedną, również na otwarcie, ale rundy jesiennej ze Stalą Mielec (2:2). – Dzisiaj będę cieszył się tym wieczorem – zdradza bohater Pasów. Cieszy się, że Cracovia tak udanie rozpoczęła rundę, bo solidnie pracowała podczas zimowych przygotowań. – Sparingi były owocne. Nie straciliśmy dużo bramek i wykorzystywaliśmy swoje okazje. Mam nadzieję, że to zaprocentuje – mówi były gracz włoskich klubów.

Zamknął oczy i wpadło

Cracovia doskonale obnażyła słabości Radomiaka, który od 2. minuty grał w dziesiątkę po brutalnym faulu Leonardo Rochy. – Wydaje mi się, że Radomiak chciał na nim opierać swoją grę, a po jego zejściu ten plan się posypał – zauważa Jaroszyński. Było dużo przestrzeni, także na skrzydłach, więc jego koledzy chętnie rozciągali akcje na boki. Wahadłowi mieli więc pole do dośrodkowań i zamykania akcji – tam, gdzie brakowało zawodnika Radomiaka.

Przy pierwszym golu w 8. minucie kluczowe do szczęścia było dobre przyjęcie. Jaroszyński zgasił wybitą po rzucie rożnym piłkę do ziemi i kierunkowym przyjęciem zmylił rywala. Potem mocno przymierzył i było 1:0. Kolejna była asysta.

– Starałem się jak najlepiej dogodzić Patrykowi [Makuchowi - przyp. red.]. Dołożył nogę i się udało. Przy drugiej bramce to był instynkt. Zamknąłem oczy i trafiłem. Z tego miejsca zazdroszczę napastnikom, jak czują się po zdobyciu bramek – uśmiecha się bohater Cracovii. Gol na 6:0 przypieczętował wygraną, kiedy Radomiak grał już w dziewięciu, osłabiony drugą czerwoną kartką dla Michała Kaputa.

Jako wahadłowy Jaroszyński chętnie podłącza się do akcji ofensywnych, ale musi zabezpieczać też tyły. – Wszystko zależy od dynamiki gry i przeciwnika. Nigdy się nie zaprogramuje, co się wydarzy na boisku. Trzeba działać w określonych ramach, ale też instynktownie – przypomina.

Wygrał w juniorach

Jaroszyński nie pamięta meczu w swojej karierze, który wygrałby tak wysoko. – Chyba kiedyś w juniorach... – odpiera po dłużej chwili zastanowienia.

Poprzednio Cracovia pokonała w takich rozmiarach w 2016 roku Koronę Kielce. 29-latek był w tedy przy Kałuży, ale leczył kontuzję. Dwa gole strzelił Krzysztof Piątek, po jednym Mateusz Szczepaniak, Marcin Budziński, Miroslav Covilo i Mateusz Wdowiak. Pasy prowadził Jacek Zieliński i była to jeszcze poprzednia kadencja trenera przy Kałuży.

Zmiany w obronie

Defensora cieszy też czyste konto, ale jak mówi, nigdy mecz nie wyjdzie idealnie. Radomiak trafił raz do siatki, ale sędziowie zasygnalizowali spalonego. Poza tym w obronie Cracovię znów czekają zmiany, bo z następnego meczu z Zagłębiem Lubin (niedziela, 17.02 o godz. 12:30) wykartkowali się Virgil Ghita i Andreas Skovgaard. Kto ich zastąpi? Pewnie Eneo Bitri, który w sobotę miał już pierwsze ligowe przetarcie w Cracovii.

Albańczyk zagrał w debiucie całą drugą połowę, zastępując Virgila Ghitę i może być naturalnym następcą na środku obrony. – Mówi po włosku i bez problemu się komunikujemy. To chłopak z dużymi umiejętnościami i duże wzmocnienie dla nas – ceni Albańczyka Jaroszyński.

Aktualności

Pokaż więcej