Prezes Janusz Kowalski gorzko o przyszłości biznesu

Janusz Kowalski, Prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości fot. Bartłomiej Kołaczek/LoveKraków.pl

Zaledwie 10 procent potencjalnych sukcesorów firm rodzinnych jest zainteresowana dalszym prowadzeniem biznesu. Prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości diagnozuje powody takiego stanu rzeczy.

Duża cześć małych i średnich przedsiębiorstw może zniknąć z biznesowej mapy wraz z odejściem na emeryturę lub śmiercią ich założycieli lub właścicieli. Według danych ministerstwa rozwoju i technologii w naszym kraju działa ponad 3 mln przedsiębiorców. Ponad pół miliona z nich przedsiębiorców ukończyło 60 rok życia.

W Polsce dużo mówi się o sukcesji, czyli o łatwym przekazaniu sterów firmy na przykład dzieciom, gdy planuje się odejście na emeryturę lub w przypadku śmierci. Problem w tym, że z danych Ministerstwa Rozwoju i Technologii wynika, że chętnych na przejęcie biznesu po rodzicach jest ok. 10 proc. sukcesorów.

I nie chodzi o samą procedurę, bo ta składa się z kilku kroków i nie jest zanadto skomplikowana. Rządzący przegotowali również poradniki dotyczące tego zagadnienia.

Zdaniem prezesa MIRiP Janusza Kowalskiego chodzi o niechęć młodych ludzi do tego typu aktywności. Skąd ta niechęć się bierze?

„To trudne”

– Ze swojego doświadczenia muszę powiedzieć, że przekazanie firmy jest trudne i sam też będę musiał ją zlikwidować, bo nie mam komu jej przekazać – przyznaje Janusz Kowalski. – Mam dwóch synów: inżyniera i ekonomistę. Obydwoje mają swoje prywatne firmy, ale oni założyli je dla korporacji. Jeden z nich od 15 lat tak współpracuje i ma pewność, że nadal będzie to trwać – dodaje.

Co więcej, nawet wyróżniający się pracownicy nie chcą brać na swoje barki takiej odpowiedzialności. – Nikt nie chce brać tego na swoje barki kosztem nobilitacji, że posiada firmę – podkreśla.

Jego zdaniem sytuacja i warunki polityczno-gospodarcze oraz społeczne nie ułatwiają właścicielom firm znalezienia sukcesorów w rodzinie. – Nasi następcy widząc z jakimi trudnościami się borykamy, mówią, że dziękują bardzo i wolą iść pracować do korporacji, gdzie mają jasno określone zadania i wiedzą na czym stoją – stwierdza.

– Ludzie boją się styku z państwem, bo to państwo opresyjne. Żeby nie wiem co pisać złotymi głoskami o firmach rodzinnych to nic nie pomoże, jeśli państwo będzie takie, jakie jest – stwierdza.

Według Janusza Kowalskiego niepewność jest jednym z gwoździ do trumny. – Nigdy nie wiadomo, jak zmienią się podatki i wymagania. Młodzi ludzie nie chcą się w to angażować, bo też generalnie dochody firm spadają. Mówię tu o małych i średnich firmach, które tworzą podwaliny polskiej gospodarki. A rząd nic nie robi, by zmienić nastawienie do prowadzenia firm. Wręcz odwrotnie – zaznacza.

Kto się o nic nie martwi

Gdy zmarł Jan Kulczyk nie pojawił się problem związany z sukcesją. To standard w dużych przedsiębiorstwach, które mają mocne fundamenty: strukturę, pieniądze i najlepszych prawników.

– Takie firmy nie martwią się o sukcesorów, bo nawet jeśli mają trudności finansowe to co z tego? Jeżeli prywatna fabryka, która zatrudnia kilkaset osób nie zapłaci na czas ZUS-u, to nic się nie wydarzy. Zlikwidują takie przedsiębiorstwo i zaryzykują utratę kilkuset miejsc pracy? Co innego w przypadku sklepu obuwniczego czy papierniczego. Wszelkie obciążenie są egzekwowane do małych firm. Duże się bronią – uważa Kowalski.

Prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości chciałby, aby idea sukcesji się rozwijała i była skuteczna, ponieważ przekłada się to nie tylko na ciągłość w działalności firmy, ale też uchowanie przed zanikaniem potrzebnych społeczeństwu usług.

– Obecnie 70 proc. firmy usługowych się likwiduje i będzie to stały trend. Rządzący mówią, że w tym samym czasie powstaje dwa razy więcej nowych przedsiębiorstw, ale czy ktoś da gwarancje jaki jest tego bilans zysków i w strat? Czy ktoś da gwarancje jakości wykonywanych usług przez nowe przedsiębiorstwa? A może one powstają tylko po to, by wziąć pieniądze na rozwój i zamknąć się po dwóch latach? – pyta Kowalski.

– Tak, idea sukcesji jest bardzo dobra i powinna się rozwijać, ale jak większość idei jest zupełnie oderwana od życia – uważa Janusz Kowalski.


Tekst powstał we wrześniu.