Rozmowa na dzień dobry. Założycielowi Socios Wisła nie podoba się postawa Tomasza Jażdżyńskiego

fot. LoveKraków.pl

– Pięknie mówimy, że jest jedna Wisła Kraków, ale niestety jest inaczej. Są dwie, które toczą spór. Chciałbym, aby obie Wisły się dogadały i porozumienie nie odbyło się kosztem tej starszej, czyli TS Wisła – mówi Witold Ekielski, założyciel i pierwszy prezes Socios Wisła Kraków.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Jak pan z boku ocenia spór wokół Wisły?

Witold Ekielski, założyciel i pierwszy prezes Socios Wisła Kraków: Bardzo szanuję sukcesy biznesowe Tomasza Jażdżyńskiego i jestem pod ich wielkim wrażeniem. To daje nadzieję, że pod jego opieką – z prezesami, których jako przewodniczący rady nadzorczej mianuje i kontroluje – znów zobaczymy wielką Wisłę. Jednak wśród słów, które znalazłem w ostatnim wywiadzie pana Tomasza, odnajduję wiele takich, które rodzą moje obawy.

Przedstawione w sposób spójny, logiczny i dobrze uzasadniony stanowisko Jażdżyńskiego sprawia wrażenie, jakby nie istniała żadna inna możliwość. Każdy, kto nie godzi się na tę propozycję, jest osobą, z powodu której ci, którzy zrobili wiele dobrego dla spółki, nie mogą kontynuować swojej misji. Właśnie dlatego Rafała Wisłockiego i zarząd Towarzystwa Sportowego spotkało wiele niezasłużonego hejtu. Uważam też za nieetyczne, niegodziwe i za ciosy poniżej pasa artykuły, w których stawiane są zarzuty i oceny przez osobę, która jako anonim nie ma odwagi wziąć odpowiedzialności za swoje wypowiedzi

Większość kibiców w Internecie nie ma takich obaw i murem stoi za trójką ratowników. Co budzi pana wątpliwości?

Pięknie mówimy, że jest jedna Wisła Kraków, ale niestety jest inaczej. Są dwie, które toczą spór. Chciałbym, aby obie Wisły się dogadały i porozumienie nie odbyło się kosztem tej starszej, czyli TS Wisła. Jeśli jednak czytam, że warunki, które prezentuje Jażdżyński, nie podlegają negocjacjom to trudno mówić o partnerskim podejściu. To jest postawa osoby, która żąda i mówi „ma być moje i to, co wy myślicie, nie ma żadnego znaczenia”. Trójka ze spółki pokazała, że można na nią liczyć, ale Wisłocki również udowodnił swoją klasę i jeśli mówi „nie”, to uważam, że należy wysłuchać jego racji. Tym, co zrobił w tym roku, udowodnił, że kieruje się dobrem Wisły.



Rafałowi Wisłockiemu nie można odmówić zaangażowania w zimowe ratowanie spółki. Nie da się jednak ukryć, że wcześniej, jako członek zarządu TS, właściciela Wisły Kraków SA, był po części odpowiedzialny za stan spółki, którą reanimowali Błaszczykowski, Królewski i Jażdżyński.

Nie do końca. Za stan spółki odpowiada zarząd spółki, nie zarząd TS. Oczywiście to zarząd TS mianował radę nadzorczą Wisły SA, a ta jej zarząd. Wisłocki dołączył do zarządu TS w połowie 2018 roku, a więc na kilka miesięcy przed grudniem, kiedy wszystko się posypało. Trudno więc obwiniać go za nieprawidłowości w Wiśle, natomiast praca, którą wykonał od stycznia 2019, była na wagę być albo nie być klubu. Bez Rafała i jego znajomości z Jarosławem Królewskim nie byłoby grupy ratunkowej. Nie wolno mu tego zapomnieć i dlatego tym bardziej należy przyjrzeć się powodom, dla których tak łatwo nie ustępuje spółce.

50 procent udziałów w prawach do własności nazwy Wisła Kraków, które proponuje Jażdżyński, to zły pomysł?

Nazwa Wisła Kraków ma ogromną wartość. Wiemy, w jakiej sytuacji sportowej jest klub. Przeczytałem kiedyś wypowiedź Jażdżyńskiego bądź prezesa Piotra Obidzińskiego, że spadek najprawdopodobniej będzie oznaczał upadłość spółki. Dziś Wisła zamyka tabelę, na osiem meczów przegrywa osiem, a skala porażek jest tak duża, że przejdzie do historii. Widmo spadku jest naprawdę realne. W takiej sytuacji żądanie, by przekazano prawo na własność, jest ogromnym niebezpieczeństwem.

Spółka może zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych używać nazwy w dwóch przypadkach. Pierwszy to taki, gdy ta nazwa jest jej własnością. Drugi, jeżeli posiada pozwolenie na używanie nazwy od właściciela, czyli licencję. TS ustami Wisłockiego mówi, że może takiego pozwolenia udzielić nawet na 30 lat. Natomiast spełnienie żądania pana Jażdżyńskiego, by TS przekazało połowę praw w formie darowizny, jest narażaniem nas kibiców na ryzyko, że kiedy spółka upadnie to przyjdzie syndyk i spienięży to, co jest do spieniężenia. Wśród tego, co wystawi na licytację, będzie połowa prawa własności do marki Wisła Kraków. Jaką mamy gwarancję, że do licytacji o prawa do marki nie stanie Janusz Filipiak? Czy ktoś się zastanowił nad tym, czy byłoby możliwe powołanie nowej spółki noszącej nazwę Wisła Kraków, skoro prawo do tej nazwy posiadałby Janusz Filipiak? On by wtedy także o tym decydował.

Tomasz Ordys – członek zarządu TS, na co dzień prowadzący kancelarię radcowską – zwrócił uwagę, że prawo pierwokupu, które TS miałoby mieć, a o którym wspomniał pan Jażdżyński, może być nierealne. To moja druga obawa. Bardziej mnie przekonuje stanowisko TS, które proponuje spółce bezpłatnie przez 30 lat na zasadzie licencji korzystać z nazwy Wisła Kraków, nie narażając nas kibiców na ryzyko wystawienia tej współwłasności na licytację w przypadku bankructwa spółki.

Dziś, kiedy po 16 meczach Wisła ma 11 punktów i widzę, że zajmuje ostatnie miejsce, a jednocześnie czytam, że spadek to niemal pewne bankructwo, jestem kategorycznie przeciwko przekazaniu połowy praw do nazwy Wisła Kraków.

Spółka chce wyraźnego rozdziału: pamiątki piłkarskie to sprawa spółki, a TS może produkować i sprzedawać gadżety nawiązujące do innych sekcji.

Spółka od zawsze miała swój herb. Jeśli będzie sprzedawać gadżety z tym herbem, to problem nie istnieje. TS miałoby gadżety ze swoim herbem, a spółka ze swoim. Problem może być ze sprzedażą takich gadżetów, na których są na przykład tylko barwy i biała gwiazda bez herbu. Tu uważam, że najlepiej byłoby, gdyby zyski ze sprzedaży takich pamiątek były dzielone na obie Wisły. Mam na myśli na przykład czapeczki z białą gwiazdą. Wiadomo, że jest wiślacka i ciężko ją przypisać wyłącznie kibicom koszykarek, a fanom piłki nożnej już nie.

Potrzebne jest porozumienie i tu też rozumiem racje TS. Henryk Reyman grał w TS Wisła. Dlaczego więc TS ma rezygnować z korzyści finansowych, jakimi może być sprzedaż koszulki retro z jego nazwiskiem? Rezygnacja z takiej możliwości, i to na zasadzie przekazania w formie bezpłatnej darowizny, to niegospodarność. Dlatego nie dziwię się oporowi TS, szczególnie teraz, kiedy prokuratura postawiła zarzut niegospodarności dawnemu zarządowi spółki. Bardzo martwi mnie wypowiedź pana Jażdżyńskiego, że „nasze stanowisko jest nienegocjowalne. Albo akceptujecie, albo my rezygnujemy”.

W przypadku szkolenia młodzieży najpewniej skończy się na podziale akademia dla spółki, szkółka dla TS. Tak sugerował Wisłock w rozmowie ze sport.tvp.pl i Dziennikiem Polskim.

W tej sprawie za mało wiem, bym mógł coś powiedzieć. Kluczem do porozumienia jest szukanie kompromisu i wsłuchiwanie się w racje drugiej strony.

Spółka i TS ostatecznie się porozumieją?

Wszyscy, o których rozmawiamy, pokazali w tym roku, że chcą jak najlepiej dla Wisły. Jest dla nich ważna, a działania, które podejmują, służą 113-letniej historii. Rozumiem twarde stanowisko pana Jażdżyńskiego, bo biznes tego wymaga i nie ma sukcesów, jeśli rezygnuje się łatwo z tego, co ważne. Dlatego bardzo bym chciał, by panowie Jażdżyński, Królewski, Kuba i Dawid Błaszczykowscy trzymali ster spółki. Z nimi Wisła będzie wielka. Wierzę w to, ale apeluję, w szczególności do przewodniczącego Jażdżyńskiego, by postarał się zrozumieć także racje TS i wspólnie z Wisłockim uzgodnił warunki porozumienia. Chcieć znaczy móc, a stowarzyszenie Socios Wisła Kraków pokazało, że razem można robić rzeczy wielkie, ale trzeba współpracować.

Aktualności

Pokaż więcej