To może być najatrakcyjniejszy czas na zakup mieszkania [ROZMOWA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich zapowiada powrót do normalności, podczas gdy obecna sytuacja może stać się jedną z najatrakcyjniejszych okazji na zakup mieszkania.

Jak ocenia pan wpływ epidemii na rynek nieruchomości? Jaka jest szansa, że sytuacja po epidemii wróci do normy?

Konrad Płochocki, dyrektor PZFD: Rozprzestrzeniająca się pandemia koronawirusa nie oszczędza żadnej z branż. Nie inaczej jest z sektorem deweloperskim. Obecna sytuacja zatrzyma najprawdopodobniej wzrost cen mieszkań oraz ustabilizuje pozycje popytu względem podaży na rynku. Przewidujemy także zmniejszenie liczby transakcji w kolejnych tygodniach. W dłuższej perspektywie natomiast zakładamy  powrót do normalności.

Mamy stały kontakt z przedstawicielami branży z innych krajów europejskich, z którymi analizujemy przebieg zdarzeń oraz możliwe scenariusze działań. Utwierdzają nas one w przekonaniu, że najważniejsza będzie sytuacja na rynku pracy i zablokowanie wzrostu bezrobocia. Duże znaczenie będzie miała także pomoc strony rządowej oraz zachowanie banków.

Czy to prawda, że już nikt teraz „nie myśli o zakupie nieruchomości”? Jak reagują konsumenci na tę sytuację?

Znaleźliśmy się w zupełnie nowej sytuacji. Nie oznacza to jednak, że kończymy z kupowaniem mieszkań. Wręcz przeciwnie. Nieruchomości w obecnej sytuacji mogą stać się jedną z najatrakcyjniejszych inwestycji, tym bardziej w dobie obniżenia stóp procentowych, dodruku pieniądza czy możliwej presji inflacyjnej.

Czas kwarantanny może dać przyszłym nabywcom więcej czasu na przeanalizowanie i porównanie dostępnych ofert. Co ciekawe, dane, jakie otrzymaliśmy z  jednego z portali nieruchomościowych (Obido) za poniedziałek i wtorek (16–17.03.2020), pokazały 13-procentowy wzrost użytkowników i taki sam ruch tydzień do tygodnia. Chwilą prawdy będzie jednak weryfikacja kredytowa.

Jak wiele firm przenosi teraz swoją działalność do Internetu, czy to dobry kierunek?

Większość firm deweloperskich wprowadza ograniczenia w swoich działaniach „offline” i zwiększa aktywność online. Wprowadzają wideoczaty czy rozmowy z klientami, nowe narzędzia internetowe. PZFD rozesłał już nawet do swoich członków poradnik w tej sprawie.

Czy ceny mieszkań będą spadać w obliczu epidemii i reperkusji z tym związanych?

Zakładamy zmniejszenie ogólnej liczby transakcji w najbliższym czasie. Nie ma jednak obaw o załamanie rynku. Deklarowane wakacje kredytowe oraz obniżenie stóp procentowych powinny złagodzić skutki pandemii. Popyt strukturalny pozostaje zaś niezmienny.

Mówi się, że deweloperzy nie mają wystarczających zapasów gotówki, aby wytrwać w obecnej sytuacji zbyt długo, żyją z bieżących przychodów. Czy to oznacza, że wielu deweloperów zbankrutuje?

Sytuacja branży jest nieporównywalnie lepsza niż transportu, turystyki czy gastronomii. Proces przygotowania i budowy trwa średnio 5 lat i wszelkie skutki rozkładają się w czasie. Przez ostatnie dwa lata deweloperzy sprzedawali więcej niż udawało im się wprowadzić do sprzedaży, a praktycznie wszystkie mieszkania znajdowały swoich nabywców na etapie budowy. Stan gotowych mieszkań deweloperskich był najniższy od 11 lat. O ile tylko uda się utrzymać funkcjonowanie urzędów na względnym poziomie, nie powinno być problemów z idącymi inwestycjami, choć oczywiście bardzo ważne jest zachowanie sektora bankowego i płynne wykonywanie umów.

Spadnie natomiast liczba nowych inwestycji. Urzędy pracują w ograniczonej formie, a banki mogą być powściągliwe w nowych kredytach. Przynajmniej krótkookresowo.

Jeśli chodzi o budowy, deweloperzy wciąż pracują. Nie odnotowaliśmy poważnych zastojów na budowach. Nie oznacza to, że nie wprowadzamy regulacji. Brygady pracowników dzielimy na mniejsze grupy oraz zapewniamy im środki ochrony osobistej. Możemy też spodziewać się jakichś opóźnień, choć ciepła zima dała nam pewien bufor.