Trenował w Cracovii, ale podglądał wiślaków. I tak zrodziła się miłość [Video]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W sobotę (godzina 20.30) Wisła Kraków zagra na wyjeździe z Piastem Gliwice, liderem ekstraklasy. O Białej Gwieździe rozmawiamy z aktorem Tomaszem Schimscheinerem, kibicem klubu z ul. Reymonta. Klub ma dziś problemy. – Najważniejsze, że została miłość do piłki – mówi artysta z Teatru Stu.

Skrywana miłość

Tomasz Schimscheiner włączył się do akcji pomocy dla klubu, której zwieńczeniem będzie mecz (10 października) Gwiazdy dla Białej Gwiazdy. Aktor występuje w spocie promującym inicjatywę. – Jestem zżyty z Wisłą od wielu lat. Jak tylko mogę w jakikolwiek sposób pomóc mojemu klubowi, to się angażuję – podkreśla.

Jego sympatia do Wisły zrodziła się prawie 40 lat temu, choć od początku jej nie okazywał. – Jak byłem dzieckiem - było to jakoś w czasach szkoły podstawowej - to trenowałem lekkoatletykę w Cracovii. Nasz stadion był zaraz obok obiektu Wisły. Często po treningach oglądaliśmy więc wiślaków, jak kopią w piłkę. Wtedy zaczęła się taka ukrywana miłość do piłki wiślackiej – wspomina 48-letni aktor.

Mocniej w wiślackie życie zaangażował się pod koniec XX wieku, gdy Bogusław Cupiał wpompował w Białą Gwiazdę miliony złotych. Przy Reymonta zaczęli pojawiać się najlepsi piłkarze i trenerzy. –Wówczas Wisła zaczęła grać znakomicie w lidze i w europejskich pucharach. Mam bardzo pod skórą zespół z tamtych czasów, gdzie grali Kamil Kosowski, Maciek Żurawski, Marcin Baszczyński, Grzegorz Pater, Marek Zieńczuk czy wcześniej Olgierd Moskalewicz – mówi Tomasz Schimscheiner. – Dziś bardziej myślę o klubie niż o poszczególnych piłkarzach – dodaje.

Historia Schimscheinera

Każdy piłkarz czy kibic Wisły ma w pamięci szczególną historię związaną z jego klubem. Jest ich wiele, bo historia Białej Gwiazdy to bogactwo wspomnień: ogromnych sukcesów, mistrzostw Polski, ale też porażek, które bolą do dziś. – Dla mnie szczególnym wydarzeniem było oddanie nowego stadionu. Wokół niego pojawiło się wiele sensacji, ma mankamenty, ale w końcu powstały trybuny z prawdziwego zdarzenia i zniknęły wały ziemne. Zostałem poproszony przez prezesa Ludwika Mięttę-Mikołajewicza o otwarcie obiektu, stałem na środku murawy. Ten dzień będę miał w pamięci na zawsze – nie ukrywa Tomasz Schimscheiner.

Dziś Wisła ma problemy, prosi o wsparcie, by móc spłacić długi i wrócić na szczyt. – Raz jesteś na górze, raz na dole. Ważne, że zostaje miłość do piłki – kończy kibic Białej Gwiazdy.