Bartosz Jaroch z Wisły Kraków: W ostatnich miesiącach coś tam się psuło [Rozmowa]

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Prawy obrońca zespołu Radosława Sobolewskiego chce odzyskać miejsce w wyjściowym składzie, najlepiej już w sobotę przeciwko Chrobremu Głogów. – Mocno popracowaliśmy w pierwszym tygodniu przerwy na kadrę, z czego bardzo się cieszę, bo mogę powiedzieć, że teraz dużo lepiej się czuję – podkreśla 28-letni zawodnik.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Jest pan zdrowy?

Bartosz Jaroch, obrońca Wisły: W ostatnich miesiącach coś tam się psuło, ale miejmy nadzieję, że problemy już są za mną i w dalszej części sezonu będzie tylko dobrze.

W maju strzelił pan pięknego gola Bruk-Betowi Termalice. Trener nie krył dumy, wskazując na problemy w tygodniu poprzedzającym mecz, a pan powiedział pan, że chodziło o głowę. Co się działo?

Źle się czułem, miałem zawroty głowy i mało trenowałem. Chyba był to jakiś wirus. Czasem trzeba zagryźć zęby i grać.

Czuł pan dyskomfort po wejściu na murawę?

Adrenalina sprawia, że trochę się zapomina o problemach, gdy jest dobry mecz, z fajnym dopingiem.

Co się działo później? Nie wyszedł pan w pierwszym składzie na baraż z Puszczą, trener zaryzykował dopiero po przerwie, gdy sytuacja Wisły była podbramkowa.

Pod koniec sezonu przede wszystkim dokuczało mi kolano, do tego „odzywał się” mięsień przywodziciela. Nie mogłem też na sto procent zacząć letnich przygotowań. Trenowałem nieregularnie i odbiło się to na mojej dyspozycji fizycznej. Mocno popracowaliśmy w pierwszym tygodniu przerwy na kadrę, z czego bardzo się cieszę, bo mogę powiedzieć, że teraz dużo lepiej się czuję. Mam nadzieję, że będzie to miało przełożenie na spotkania ligowe. Moim celem jest jak najszybszy powrót do pierwszego składu. Jeżeli trener ma mnie w swoich planach na Chrobrego, to jestem gotowy.

Mimo słabszej formy był pan pierwszym wyborem na początku sezonu. Na ławce usiadł po fatalnym meczu w Tychach.

Z GKS-em zagraliśmy naprawdę słabo, taki występ już nie może się powtórzyć. Trener zdecydował się na zmiany, więc musiałem zagryźć zęby i ciężko trenować. Na początku sezonu przywieźliśmy cztery punkty z dwóch wyjazdów, więc nie było tragedii. Na atmosferę wokół drużyny wpływ miał występ w Tychach, którym dolaliśmy oliwy do ognia. Musimy wrócić na tory z początku rundy wiosennej. Jestem przekonany, że mimo zmian w drużynie, m.in. po odejściu Luisa Fernandeza, stać nas na taką grę i wyniki.

Gra z Arką i Miedzią dają wam nadzieję, że będzie lepiej?

Liczymy, że dwa ostatnie mecze są dobrym prognostykiem na przyszłość. Mimo wszystko bardzo nam szkoda, że w Legnicy straciliśmy zwycięstwo przeciwko bardzo dobremu przeciwnikowi, na jego terenie. Moim zdaniem zabrakło gola na 2:0. Mieliśmy sytuacje w kontrataku, w których powinniśmy się lepiej zachować. Teraz musimy wygrać u siebie i „złapać” fajną serię. W najbliższym czasie często gramy przy Reymonta, gdzie przede wszystkim powinniśmy zwyciężać. Miejmy nadzieję, że będzie nam łatwiej przed swoimi kibicami.

Człowiek powinien się uczyć na cudzych błędach, więc dla Wisły przestrogą powinna być wygrana Chrobrego z tyszanami.

Ten wynik po raz kolejny pokazał piękno i nieobliczalność I ligi. Kto by się spodziewał, że czołowy zespół swój pierwszy mecz przegra z ostatnim, który nie ma punktów? Powiedzenie, że każdy może wygrać z każdym ma odzwierciedlenie w wynikach.