Debiutant z Wisły otarł się o śmierć. Poza boiskiem potrafi zaimponować dojrzałością

Kacper Laskoś w meczu z Pogonią fot. Bartek Ziółkowski/akademiawisly.pl

W meczu z Pogonią Szczecin (4:0) w ekstraklasie w barwach Wisły zadebiutowało dwóch zawodników. Jeden z nich, Kacper Laskoś, wszedł na boisko mając 17 lat, 4 miesiące i 15 dni. Dwa miesiące temu, podczas jednego z meczów juniorów, nastolatek zaczął dławić się językiem. Życie uratowali mu koledzy z drużyny.

Laskoś zadebiutował w ekstraklasie w ostatnią sobotę. Trener Kiko Ramirez przygotowywał go do tego momentu, bo w dwóch poprzednich meczach z Jagiellonią Białystok i Koroną Kielce zabierał pomocnika z rocznika 2000 do szerokiej kadry. Mecz z Pogonią świetnie się ułożył dla wiślaków, którzy do przerwy prowadzili już 4:0. W drugiej połowie Kiko Ramirez mógł więc wpuścić Laskosia. Kwadrans przed końcem młokos zmienił Patryka Małeckiego.

– Jesteśmy zadowoleni z wyniku, trzy punkty były bardzo ważne – powiedział po spotkaniu zawodnik Wisły. Pytany o wrażenia z debiutu przyznał, że gra w ekstraklasie jest o wiele szybsza i siłowa. – Trzeba znacznie szybciej reagować – podkreślał.

Laskoś urodził się 5 stycznia 2000 roku w Gorlicach. Jego pierwszym klubem był LKS Szymbark. Później występował w Gliniku Gorlice, Dunajcu Nowy Sącz i Sandecji, z której w 2014 roku trafił do Wisły. Obecny sezon rozpoczął w rezerwach krakowskiego klubu, które w sierpniu zostały wycofane z rozgrywek. Do szerokiej kadry pierwszego zespołu trafił zimą i pojechał na obóz do Turcji.

„Od momentu przyjazdu do Krakowa Laskoś robi systematyczne postępy. Po roku był już powoływany do reprezentacji Polski, od dwóch sezonów trenuje w starszych drużynach” - możemy przeczytać na stronie Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków.

Chwila grozy

Laskoś regularnie występuje w drużynie Centralnej Ligi Juniorów. Jedno ze spotkań mogło się dla niego skończyć tragicznie. W meczu ze Zniczem Pruszków bramkarz Wisły Kacper Chorążka wyszedł do interwencji za pole karne, ale nie zauważył kolegi i go staranował. Laskoś padł na murawę i zaczął dławić się językiem. Uratowali go koledzy, którzy pospieszyli z pomocą i zachowali zimną krew.

– Blokowałem zawodnika, a Kacper wyszedł z bramki. Był to zupełny przypadek – tłumaczył Laskoś na oficjalnej stronie klubu, kilka dni po zdarzeniu. Po krótkiej przerwie i badaniach wrócił do treningów.

Dziś trudno powiedzieć, czy Laskoś zrobi karierę. Może pójść drogą jego starszych kolegów – Pawła Brożka czy Krzysztofa Mączyńskiego, ale jest ryzyko, że przepadnie jak choćby Sebastian Leszczak, który jest najmłodszym debiutantem Wisły Kraków w tym wieku.

Kandydat na piłkarza

Laskoś wydaje się człowiekiem z głową na karku, który ma alternatywę, gdyby nie wyszło mu w piłce. Zimą na jednym z portali społecznościowych szukał dobrego korepetytora z matematyki. Za rok chce zdawać ten przedmiot na maturze na poziomie rozszerzonym. Jedna z odpowiedzi na post piłkarza była dość stereotypowa: „Piłkarz i matura, dobry żart. Przecież wystarczy dwa razy prosto kopnąć piłkę, nie musi umieć liczyć do trzech”.

Na odpowiedź Laskosia nie trzeba było długo czkać. „Nie dla wszystkich życie opiera się wyłącznie na piłce, ja chcę się rozwijać również pod względem intelektualnym i mieć inna alternatywę na życie, bo na razie jestem "kandydatem", a nie piłkarzem. I uwierz, nie polega to na tym, że kopniesz dwa razy dobrze piłkę, bo w to wszystko wchodzi bardzo ciężka praca i wiele wyrzeczeń. Pozdrawiam” - napisał młody piłkarz Wisły.