Kukułcze jajo w Wiśle Kraków

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Wisła ma problem z trenerem, który został zatrudniony w czasie, gdy właścicielem był Jakub Meresiński. Michał Adamczewski skarży się, że klub nie wpuszcza go na swoje obiekty. Z kolei Wisła twierdzi, że podpisana na dwa lata umowa jest nieważna. Spór raczej skończy się w sądzie.

19 sierpnia strona internetowa Białej Gwiazdy poinformowała o zatrudnieniu byłego rugbysty i trenera przygotowania Lechii Gdańsk. Trener związał się z klubem dwuletnią umową już 12 sierpnia. Adamczewski w roli „koordynatora pionu szkoleniowego” to pomysł Marka Citki, który w „Wiśle Meresińskiego” miał być dyrektorem sportowym. Faktycznie pracy nie zaczął. Zrezygnował po tym, jak na jaw zaczęły wychodzić problemy z prawem nowego właściciela. Twierdził, że dał się oszukać i nie wiedział o przeszłości człowieka, z którym chciał przywrócić blask klubowi o 110-letniej historii.

Kukułcze jajo

Po Meresińskim, Citce i wiceprezesie Fabio Esposito przy Reymonta nie ma już śladu. Jest za to, jak usłyszeliśmy od jego z pracowników „podrzucone przez nich kukułcze jajo” w postaci trenera Adamczewskiego, który miesięcznie ma zarabiać 20 tysięcy złotych.

Trener żali się między innymi w mediach społecznościowych, że po przejęciu klubu przez Towarzystwo Sportowe Wisła Kraków nie ma wstępu na obiekty. Gdy skontaktowaliśmy się z nim, potwierdził te informacje, ale nie chciał dłużej rozmawiać.

Nieważna umowa

Wisła twierdzi, że, Adamczewski nie jest jej pracownikiem. W sobotę wysłaliśmy w tej sprawie pytania do rzecznika prasowego, ale klub wydał jedynie lakoniczny komunikat: „Po szczegółowych konsultacjach prawnych, Wisła Kraków SA stoi na stanowisku, że ze względów formalnych umowa zawarta z panem trenerem Michałem Adamczewskim jest nieważna. Dodatkowo wskazujemy, iż pan Adamczewski złamał klauzulę poufności, co stanowiło podstawę rozwiązania umowy na wypadek, gdyby kontrakt został uznany za ważnie zawarty”.