Piłkarze Wisły stresowali się przed strzelaniem Brodzie. Fernandez: Pierwszy karny, którego mi wybronił

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Wisła po heroicznej walce awansowała do 1/16 finału Pucharu Polski. Jednym z bohaterów meczu z Lechią był bramkarz Kamil Broda, który obronił rzut karny.

Broda lubi błyszczeć w pucharze. Niemal rok temu wychowanek Wawelu był na ustach kibiców po serii „jedenastek” z Puszczą Niepołomice. W czwartek Wisła rozstrzygnęła mecz po dogrywce, a tuż przed dodatkowym czasem bramkarz dwa razy stawał oko w oko z byłym kolegą z szatni, Luisem Fernandezem, i wyszedł zwycięsko z pierwszej konfrontacji. 

Radosława Sobolewskiego cieszy postawa Kamila Brody

– Wierzę w siebie, dlatego podszedłem do drugiego karnego. Kamil Broda zna mnie bardzo dobrze. Gdy grałem w Wiśle strzelałem mu pewnie z tysiąc karnych, a dziś był pierwszy, którego mi wybronił – powiedział Hiszpan przed kamerą Polsatu Sport.

Radosław Sobolewski powiedział, że drużyna ćwiczyła uderzenia z 11 metrów. W czasie treningu Broda, w I lidze zmiennik Alvaro Ratona, radził sobie bardzo dobrze, a jego koledzy mieli zestresowani podchodzić do piłki. – Teraz udowodnił, że potrafi bronić karne także w oficjalnym meczu. Można powiedzieć, że wyrasta na specjalistę, co udowodnił już w poprzedniej edycji Pucharu Polski. Cieszy mnie to, jak Kamil się zaprezentował – mówi trener Białej Gwiazdy.

Wisła Kraków awansowała w pucharze. Dwa prezenty przedłużyły emocje

Podkreśla, że tryumf przyszedł po heroicznej walce. Choć w wyjściowym składzie było wielu zmienników, pokazali się z dobrej strony. – Bardzo poważnie traktujemy te rozgrywki, bardzo poważnie traktowaliśmy ten mecz i mimo paru zmian w jedenastce widać było, że zawodnicy byli odpowiednio nastawieni mentalnie. Od początku była chęć zwycięstwa – podkreśla.

Krakowianie prowadzili 1:0, jednak mecz musiał się rozstrzygnąć w dogrywce, bo w końcówce dali rywalom dwa prezenty. – To tak naprawdę przedłużyło nasze emocje. Niepotrzebnie podświadomie cofnęliśmy się w końcówce meczu. Mogliśmy na pewno mocniej wychodzić z akcjami, mieć większą kontrolę nad piłką. To absolutnie nie wynikało ze zmęczenia, bo dogrywka pokazała, jak świetnie ten zespół jest przygotowany. Przez 30 minut mogliśmy dołożyć jeszcze więcej bramek – uważa Sobolewski.




>
REKLAMA
REKLAMA

 

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej