"Młode pokolenie nie chce umów o pracę"

Archiwum fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W marcu przyszłego roku ma być gotowy projekt nowego kodeksu pracy. Znajdzie się w nim zapis o tym, aby pracownicy byli lepiej zabezpieczeni. Stąd propozycja nowych umów: etatowej i nieetatowej. Ta druga będzie dla tych, którzy nie pracują więcej niż 16 godzin tygodniowo.

Sam projekt jest wciąż owiany tajemnicą. Więcej pod koniec października w rozmowie z Gazetą Wyborczą zdradził prof. Arkadiusz Sobczyk, który jest przewodniczącym Zespołu ds. Opracowania Kodeksu Pracy Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy.

Ekspert podkreślił, że praca, za którą otrzymujemy wynagrodzenie będzie w formie zatrudnienia pracowniczego lub samozatrudnienia. Same umowy zlecenia mają pozostać w kodeksie cywilnym, ale z takim zastrzeżeniem, że nie mogą być wykorzystywane, gdy dany pracownik wykonuje pracę. Zgodnie z nazwą mają być jedynie do świadczenie usług przez tych, którzy mają zarejestrowaną działalność gospodarczą. Te zmiany były zapowiadane już na początku 2016 roku.

Jak jest?

Obecnie pracodawca może zatrudnić pracownika na umowę o pracę, zlecenie lub dzieło. Za najkorzystniejszą uważa się tę o pracę. Dwie ostatnie, zwane „śmieciówkami” nie zabezpieczają urlopu czy pewności wynagrodzenia. Z drugiej jednak strony, wiążą się z mniejszymi kosztami pracy, co w praktyce oznacza, że „na rękę” pracownik może dostać więcej pieniędzy.

Według założeń zapisów nowego kodeksu, pracownik będzie zatrudniany w zależności od tego, jaki czas przeznaczy na pracę. Pracodawca będzie miał do wybory umowę etatową i nieetatową, która będzie miała zastosowanie przy pracy okazjonalnej, nieprzekraczającej 16 godzin tygodniowo. Co więcej, w obu przypadkach ma być zagwarantowane stałe wynagrodzenie oraz prawo do urlopu.

Jak stwierdził Sobczyk nieetatowa umowa jest skierowana przede wszystkim do ludzi młodych, dorabiających w sklepach czy restauracjach i barach. Dzięki tej formie zatrudnienia mieliby możliwość odmowy przyjścia do pracy, kiedy zostaną wezwani.

„Nie chcą umów o pracę”

– Nie rozumiem i rząd też nie komunikuje, w jakim celu wprowadza te zmiany. Teraz nie można nazywać tych umów per śmieciowymi, ponieważ są w pełni ozusowane. Umowy te pełnią w przedsiębiorstwach istotną funkcję – dają nam możliwość sterowania kosztami pracy. To kluczowa sprawa w dzisiejszym biznesie – komentuje propozycje Katarzyna Lorenc, ekspert ds. rynku pracy Business Center Club.

Ekspertka zastanawia się, w jaki sposób przedsiębiorcy będą mogli zadbać o elastyczność zatrudnienia. – Są sytuacje, gdy dochodzi do spiętrzenia pracy lub takie, gdy potrzeba tych pracowników mniej, więc musimy mieć możliwość regulacji – przekonuje prezes firmy 4 Business & People

– Te zmiany to pójście pod prąd tego, co dzieje się na świecie. Młode pokolenie tak na dobrą sprawę nie chce umów o pracę, bo nie chce się wiązać z jedna firmą na wiele lat. Nie wylejmy dziecka z kąpielą, zabezpieczając pracowników, którzy tego nie oczekują i obciążając pracodawców, którzy nie są w stanie tego zrealizować – uważa ekspert.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na razie nie odnosi się do propozycji, które nazywa przeciekami medialnymi. Jak poinformowała nas biuro prasowe, resort skomentuje sprawę dopiero po tym, jak projekt nowego kodeksu pracy będzie gotowy.

 

 

 

News will be here