"Przepraszam cię, Michał” na stadionie Cracovii

fot. JG

– Dziękuję kibicom, którzy przyszli w taką pogodę, a szczególnie jednemu. Wcześniej usłyszałem od niego kilka wiązanek, a teraz humorystycznie śpiewał „Przepraszam cię, Michał” – mówi trener Cracovii, która awans do grupy mistrzowskiej ma już tylko w swoich rękach.

Wciąż pisząca się historia walki o grupę mistrzowską

13 grudnia. Wisła rozbija Cracovię na jej stadionie 4:1 i zespół Michała Probierza zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Po derbach szkoleniowiec odsuwa od składu kilku zawodników i pięć dni później Pasy niespodziewanie wygrywają w Zabrzu 4:0. To pozwala awansować im o trzy miejsca, ale do ósmej lokaty, ostatniej gwarantującej miejsce w grupie mistrzowskiej po 30. kolejce wciąż tracą wiele, bo dziewięć punktów.

Probierz wciąż mówi o walce o górną ósemkę, ale mało kto traktuje te słowa poważnie. Cracovia potrzebuje serii zwycięstw i potknięć rywali. O ile można było przyjąć, że ten drugi warunek zostanie spełniony, to nikt nie spodziewał się, że na wiosnę zespół może być maszynką do wygrywania, bo jesienią najdłuższa seria bez straty punktów trwała maksymalnie dwa spotkania. 2018 rok Cracovia zaczyna od wygranej ze Śląskiem, ale tydzień później przegrywa w Białymstoku. Wraca do siebie i po dobrym meczu notuje remis z Legią. To właśnie wtedy, 24 lutego, Pasy rozpoczynają właściwą pogoń za grupą mistrzowską. Po punkcie z mistrzem Polski, rozpędzają się na dobre: wygrywają w Płocku i Szczecinie, a u siebie sięgają po komplet oczek w starciach z Arką i Sandecją.

W ostatniej kolejce punkty stracili rywale Pasów w walce o miejsce wśród najlepszych. Arka, choć dwa razy prowadziła w Białymstoku, przegrała 2:3, a Zagłębie bezbramkowo zremisowało w Gliwicach. Na dwie kolejki przed podziałem tabeli, drużyna z ulicy Kałuży ma 38 punktów i traci jeden do ósmego Zagłębia, z którym zmierzy się w 30. kolejce. Jeżeli podopieczni Probierza w Niecieczy i z Miedziowymi zainkasują komplet punktów, po raz drugi w historii znajdą się w grupie mistrzowskiej bez oglądania się na rywali.



Takiej bramki jeszcze nie widział

– Spotkanie z Sandecją było dla nas najtrudniejsze. Wszyscy dopisywali sobie punkty, a my wiedzieliśmy, że trzeba będzie sobie poradzić z pogodą i presją. Tym meczem w ogóle już nie żyjemy. Liczymy na zmianę warunków i chcemy się zregenerować przed kolejnymi meczami. Wygramy dwa razy, jesteśmy w grupie mistrzowskiej. Chwała zawodnikom, że to zrobili – nie kryje zadowolenia Probierz.

Ale ma świadomość, że przed nim jeszcze dużo pracy, bo takiej bramki, jaką strzeliła Sandecja, nie wypada tracić. – Od kiedy jestem trenerem nie pamiętam gola straconego w taki sposób. Zawodnicy nie wiedzieli jak wpadła, nie wiedzieliśmy, że piłka jest ustawiona. Przez to doprowadziliśmy do niepotrzebnej dramaturgii.

Po niedzielnej wiktorii zespół dostał trzy dni wolnego i do zajęć wróci w czwartek. Nie wszyscy jednak będą odpoczywać, bo aż siedmiu piłkarzy wyjechało na zgrupowanie reprezentacji. Kilku kolejnych ledwo co wyleczyło urazy i przerwa przyda się im na dojście do siebie. W przerwie na mecze kadr narodowych Cracovia nie rozegra więc sparingu.

Mecz dwóch małopolskich drużyn oglądało z trybun około 1700 osób, bo wciąż trwa bojkot części kibiców. Do przyjścia na stadion nie zachęcał też przenikliwy chłód. –  Dlatego dziękuję tym, którzy przyszli w taką pogodą, a szczególnie jednemu. Wcześniej usłyszałem od niego kilka wiązanek, a teraz humorystycznie śpiewał „Przepraszam cię, Michał” – mówił Probierz.

Gol w obcności taty

Wśród garstki fanów znaleźli się ojciec i kolega Milana Dimuna. Słowacki pomocnik wreszcie od kilku miesięcy wykorzystuje swój potencjał dla dobra drużyny. W niedzielę 22-latek otrzymał nagrodę w postaci bramki. – Bardzo się cieszę z pierwszego trafienia i z faktu, że najbliżsi byli na trybunach. Ale teraz patrzymy tylko do przodu i koncentrujemy się na tym, by wejść do górnej ósemki. W dwóch najbliższych meczach musimy dać z siebie maksimum – podkreśla.

Aktualności

Pokaż więcej