Rozmowa na dzień dobry. Rynek pracownika odszedł w zapomnienie

Półtora miliona osób może stracić pracę fot. Julia Ślósarczyk/LoveKraków.pl

Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku tłumaczy, które branże i zawody nie muszą obawiać się bezrobocia w dobie epidemii oraz dlaczego rynek pracownika się skończył na lata. – Półtora miliona osób może stracić pracę i nie jest to przesadnym szacunkiem – mówi.

Łukasz Jeżak, LoveKraków.pl: Jest źle, nie sposób temu zaprzeczyć, ale zanim przejdziemy do gorzkich prognoz i czarnych wizji, proszę mi powiedzieć, któremu sektorowi nie straszny jest koronawirus i jakie zawody, profesje nie muszą się obawiać bezrobocia?

Marcin Mazurek, ekonomista mBanku: W tym zawiera się oczywiście służba zdrowia, wszystko związane z cyfryzacją, informatyzacją i digitalizacją. Ponadto pojawia się konieczność dramatycznie szybkiego przejścia do e-commerce, a więc do tego dochodzi IT i administracja publiczna. W skrócie każdy, kto służy bieżącej walce z wirusem, jest bezpieczny i ten, kto wykonuje czynności niezbędne do funkcjonowania państwa – sprzątanie, energetyka, konserwacje – oraz każdy, kto będzie zaangażowany w przebudowę gospodarki i zwiększenie jej automatyzacji.

Jeszcze kilkanaście tygodni temu mówiliśmy o rynku pracownika, który to mógł właściwie przebierać w ofertach pracy wzdłuż i wszerz, zwłaszcza w dużych miastach. Dziś sytuacja ma się zgoła odmiennie. Czy przez kolejne lata to już pracodawcy będą dyktować warunki?

Rynek pracownika skończył się na lata. Duża zmiana strukturalna spowoduje, że nawet przy powrocie gospodarki do wzrostu jeszcze długo utrzymywać się będzie wysoka stopa bezrobocia. Części specjalistów w ogóle to nie dotknie, o czym powiedzieliśmy sobie przed chwilą, ale dotychczasowe galopady prac w zawodach nie wymagających szczególnych kwalifikacji po prostu znikną. Proste i szybko wyuczalne profesje będą miały nadmiar chętnych do pracy.

Jakie są prognozy? Ile osób może stracić pracę w Polsce i które branże są na to najbardziej narażone?

Półtora miliona osób może stracić pracę i nie jest to przesadnym szacunkiem. Najbardziej odczuje to tradycyjny handel i usługi świadczone bezpośrednio na rzecz ludności, szczególnie te usługi pracochłonne i wymagające kontaktu z człowiekiem lub korzystające z tego, że ludzie lubią i chcą przebywać razem. Przemysł natomiast powinien sobie całkiem nieźle poradzić, ponieważ sądzimy, że to eksport będzie dźwigał gospodarkę w najbliższym czasie.

Czy tarcza antykryzysowa ma szansę zadziałać i uratować miejsca pracy?

Świat bez tarczy byłby światem o dużo wyższej stopie bezrobocia – tego możemy być pewni. Ile miejsc pracy faktycznie zostanie uratowanych? Zobaczymy. Pewne jest jednak, że ekonomiści i analitycy będą mieli materiału do badań na lata.

Załóżmy, że epidemia wygaśnie w ciągu najbliższych miesięcy. Czy w takiej sytuacji możemy liczyć na krótkotrwałe konsekwencje z tym związane i powrót rynku pracownika jeszcze w tym roku?

Nie ma szans. Ludzie zmienią swoje zachowania na długi czas bądź już na zawsze. I pewnie się do tego przyzwyczają. Zmiana strukturalna jest nieuchronna. Ja przykładowo już się w pełni przyzwyczaiłem do tego, że do pracy przemieszczam się z jednego pokoju do drugiego i w zasadzie przestałem myśleć o transporcie. Ten kryzys pokaże, że to, co do tej pory wydawało się niemożliwe, stanie się faktem. Proszę sobie wyobrazić zmiany w edukacji – już to widzimy na zachodzie. Wykłady przeniosły się w świat wirtualny – to nowe, potężne narzędzie: można mieć specjalistów z całego świata w zasadzie od ręki; wystarczy, że zechcą odpalić komputer. To musi spowodować potężne przetasowania na rynku pracy.

Co z Ukraińcami, którzy w głównej mierze przyjechali do Polski za pracą?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Duża część Ukraińców pracowała w zawodach i branżach podatnych na duże zmiany modeli biznesowych. Te zmiany muszą nastąpić, a to sprawia, że Ukraińcy są bardziej narażeni na zwolnienia. Część z nich już prawdopodobnie wyjechała. Nie sądzę jednak, że Polska będzie cierpiała na braki podaży pracowników w najbliższych kilku latach.