Trenerzy po meczu Puszczy z Cracovią. Niedosyt i szanowanie punktu

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

I Puszcza, i Cracovia chciały wygrać. I Puszcza, i Cracovia miały okazje, by to zrobić. Z różnych powodów małopolskie derby w ekstraklasie zakończyły się bez wskazania zwycięzcy.

Trener Cracovii po meczu nie krył, że trudno jest mu opanować emocje po bardzo interesującej końcówce. – Mamy duży niedosyt, bo mogliśmy i powinniśmy przechylić szalę na swoją korzyść. Dwie bramki nie zostały uznane, zabrakło łutu szczęścia. Decyzji VAR-u nie oceniam, skoro był tam pan [Szymon] Marciniak, to nie ma się czego czepiać. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo liczyliśmy na przełamanie, pełną pulę. Cóż, trzeba szanować ten punkt – powiedział Jacek Zieliński.

Cracovia lepsza po przerwie

Może wynik byłby bardziej korzystny, gdyby do przerwy Pasy zaprezentowały się choć trochę lepiej. Ich gra w ogóle się nie kleiła, nie oddali celnego strzału. Zieliński nie patrzył na występ drużyny aż tak krytycznie, podkreślił, że nie była to postawa na „chodzonego”. – Nie twierdzę, że zagraliśmy doskonale w pierwszej połowie. Dość nerwowo, bo z Puszczą gra się ciężko. Bardzo dobrze się poruszali, zagęścili środek pola i trudno było się przedrzeć podaniami. Graliśmy za wolno, mieliśmy zbyt dużo strat. W drugiej połowie narzuciliśmy warunki – podkreślił.

Krakowianie nie wyszli w ustawieniu z trójką środkowych obrońców, ponieważ mają problem z wahadłowymi. Zagrali klasyczną czwórką, z półśrodkowym Andreasem Skovgaardem na lewej stronie, ponieważ Paweł Jaroszyński jest kontuzjowany (może pauzować nawet cztery tygodnie), a Otar Kakabadze po długiej przerwie nie był gotowy na występ od początku. Zieliński zdjął też z boiska Kamila Glika i tłumaczył to względami taktycznymi, bo Cracovia dłużej przebywała na połowie rywala i potrzebował szybszego zawodnika, który miał „kasować” próby kontrataku.

Tomasz Tułacz: Czujny VAR i różne momenty

Niepołomiczanie też zmienili ustawienie. – Graliśmy w niskim pressingu piątką zawodników. Myślę, że zaskoczyliśmy tym trochę Cracovię. Szczególnie w pierwszej połowie spodziewałem się większego nacisku ofensywnego. Nasza gra spowodowała, że przeciwnik miał problemy – zauważył.

– Mieliśmy różne momenty w meczu, spalone decydowały, czy były bramki. Mieliśmy szczęście, że VAR był czujny. Mogliśmy przegrać, ale też wygrać, gdyby w ostatniej akcji inaczej zachował się Artur Siemaszko – żałował. – Mecz był bardzo emocjonujący, chwaliłem zawodników za pierwszą część, gdy Cracovia nie miała żadnych okazji. Pracowaliśmy nad poprawą gry w defensywie. Musimy lepiej zachowywać się po odbiorze piłki. 56 procent dokładności podań to za mało na tę ligę. Nakręcamy przeciwnika, gdy podajemy do niego przy wyprowadzaniu – podkreślał Tułacz.
News will be here