Wisła Kraków odniosła pierwsze zwycięstwo, ale w Warszawie znów najadła się strachu

Alvaro Raton do przerwy był prawie bezrobotny, w drugiej połowie sytuacja się zmieniła fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Do przerwy krakowianie bezsprzecznie panowali na boisku, na początku drugiej połowy podwyższyli prowadzenie, ale to nie oznaczało końca emocji. Polonia zdobyła bramkę kontaktową i nabrała wiatru w żagle. Ostateczny wynik to 3:2 dla faworyzowanych gości po końcówce, w której zawodnikom i kibicom obu klubów tętno skoczyło do 140.

Biała Gwiazda zaczęła sezon od zdobycia czterech punktów w dwóch meczach wyjazdowych. W obu nagle traciła kontrolę nad wydarzeniami, ale w Warszawie nie została skarcona. W sobotę o godzinie 17:30 podejmie przy Reymonta Stal Rzeszów.

Rozpaczliwa obrona Polonii

Obaj trenerzy postawili na stabilizację i nie dokonali ani jednej zmiany w składach. W wyjściowym ustawieniu Polonii znalazł się komplet Polaków, w Wiśle siedmiu Hiszpanów, Albańczyk i trzech zawodników z naszego kraju. W bramce Wisły stał Alvaro Raton, który nie może się skupić wyłącznie na uprawianiu swojego zawodu i reprezentowaniu pierwszego zagranicznego klubu w karierze. Media w jego kraju poinformowały, że był oskarżony o gwałt i został dwa razy uniewinniony, ale nie może definitywnie zamknąć tego tematu. W listopadzie sąd raz jeszcze przyjrzy się sprawie, bo została wniesiona apelacja z oskarżenia prywatnego. Na razie nie wiadomo, czy 30-latek będzie musiał osobiście stawić się na rozprawie, czy będzie w niej uczestniczył zdalnie.

Do przerwy bramkarz nie miał wiele pracy. Gospodarzy było stać tylko na kilka zrywów i dwa celne strzały. Nie zrobiły mu krzywdy, choć przy pierwszym w wykonaniu Wojciecha Fadeckiego stał dość daleko od bramki i piłkarz beniaminka mógł go zaskoczyć. Polonia początkowo ruszyła na krakowian, nie chcąc im pozwolić na swobodne rozgrywanie. Wisła zaczęła od dwóch źle wykonanych rzutów rożnych, a potem zdominowała podopiecznych Rafała Smalca. Środkowi obrońcy byli ustawieni na środku boiska lub na połowie Czarnych Koszul.

Wisła prowadziła do przerwy

Podopieczni Radosława Sobolewskiego wypracowywali przewagę na skrzydłach, dośrodkowali i zagrywali po ziemi. Starali się znaleźć dziurę w defensywie także po kombinacyjnych akcjach. Stłamsili gospodarzy, którzy bronili się coraz bardziej rozpaczliwie, a po przejęciu piłki lub wznowieniu od bramki bardzo szybko ją tracili. Polonistom bardzo pomagał bramkarz Mateusz Kuchta, kolega Sobolewskiego z szatni Górnika Zabrze sprzed dziesięciu lat. Skapitulował w 44. minucie po uderzeniu czubkiem buta Mikiego Villara, którego sprytnym, górnym zagraniem znalazł Jesus Algaro. Dla prawego skrzydłowego był to drugi gol w sezonie. Na inaugurację strzelił na 2:1 z Górnikiem Łęczna.

Do przerwy Wisła przerastała zespół Smalca w każdym elemencie. Zmuszała go do biegania, a sama utrzymywała się przy piłce przez 71 procent czasu gry.

0:2 i problemy!

Po przerwie Poloniści zaczęli odważniej i po akcji prawą stroną wypracowali pierwszy rzut rożny. Wiślacy szybko postawili ich do pionu, podwyższając rezultat w 53. minucie. Spokojnie rozgrywali piłkę, a w końcu David Junca zagrał na głowę Angela Rodado, który wygrał pojedynek z obrońcą.

Trener Smalec dokonał zmian, na pierwszą roszadę zdecydował się także Sobolewski. Gospodarze strzelili kontaktowego gola po stałym fragmencie. Dośrodkowanie z rzutu wolnego wykorzystał w 64. minucie rezerwowy Mateusz Michalski, którego nie upilnował nowy w drużynie gości Tachi. W drugim spotkaniu z rzędu Wisła dokonała zmiany przed stałym fragmentem przeciwnika i straciła bramkę. Przypadek?

Piękny gol Sobczaka i emocjonująca końcówka

Gra gospodarzy zmieniła się nie do poznania. Byli pewniejsi siebie i poczuli, że mogą Wiśle napsuć krwi. Nie stwarzali co prawda wielu groźnych sytuacji, jednak przyjezdni stracili kontrolę nad meczem. Nie było już płynnych akcji, klepania piłki, za to sporo walki wręcz, fauli, kartek i nerwowości.

W pierwszej doliczonej minucie swojego pierwszego gola dla Wisły strzelił Szymon Sobczak. Rzut wolny przed pole karnym wywalczył Kacper Duda, a były napastnik Zagłębia Sosnowiec uderzył nie do obrony w samo okienko. Dobrze prezentujący się w niedzielne popołudnie Kuchta nawet nie próbował się rzucać.

To nie oznaczało końca emocji, choć gospodarze kończyli spotkanie w osłabieniu po dwóch żółtych kartkach Szymona Kobusińskiego. Dwa razy Ratona pokonał Michał Grudniewski, ale tylko pierwsze trafienie zostało uznane przez sędziów. Przy golu na 3:3 zapadła decyzję, że Kuchta, który wybrał się w pole karne Ratona, faulował swojego vis a vis. Arbiter odgwizdał przewinienie, potem sytuację długo oglądali jego koledzy z VAR, aż w końcu sam podszedł do monitora.

Po jego sygnalizacji ławka Polonii zaczęła... świętować remis, ale Grzegorz Kawałko utrzymał swoją pierwszą decyzję i ze zwycięstwa, odniesionego w dramatycznych okolicznościach, cieszyli się 13-krotni mistrzowie Polski.

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 2:3 (0:1)

Bramki: Villar (44.), Rodado (53.), Sobczak (90.) – Michalski (64.), Grudniewski (90.).

Polonia: Kuchta – Kowalski-Haberek, Grudniewski, Wełna – Pawłowski, Marciniec, Koton (71. Piątek), Fadecki (61. Michalski) – Kluska (61. Biedrzycki), Tomczyk (61. Kobusiński), Bajdur (75. Zawistowski).

Wisła: Raton – Jaroch (78. Szot), Łasicki, Satrustegui, Junca – Duda, Basha (63. Tachi) – Villar, Goku (78. Olejarka), Alfaro (85. Baena) – Rodado (85. Sobczak).

Żółte kartki: Bajdur, Koton, Kobusiński (dwie), Pawłowski – Basha, Junca.

Czerwona kartka: Kobusiński (90., za drugą żółtą).

Sędziował Grzegorz Kawałko (Wyszowate).


News will be here

Aktualności

Pokaż więcej