Dwie twarze Cracovii w Mielcu. Piękne uderzenia i cztery gole na boisku Stali

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Duże emocje i cztery trafienia w pierwszym meczu Cracovii w ekstraklasie. Podopieczni Jacka Zielińskiego przegrywali w Mielcu 0:2, ale po przerwie odrobili straty po pięknych uderzeniach Pawła Jaroszyńskiego i Michała Rakoczego.

Krakowianie rozpoczęli sezon od zdobycia punktu. W pierwszej odsłonie gospodarze wykorzystali ich dwa duże błędy w obronie. Po przerwie drużyna z  Małopolski poprawiła grę obronną i skuteczność w ataku. Za tydzień nie zagra o punkty, bo mecz z Legią Warszawa został przełożony ze względu na udział Wojskowych w eliminacjach europejskich pucharów.

Stal-Cracovia. Sebastian Madejski numerem jeden

W składzie Cracovii, która latem nie przeprowadziła transferów, nie należało się spodziewać wielu niespodzianek. Była jedna – i to duża. Nie Lukas Hrosso, nie Adam Wilk, a nieposiadający żadnego doświadczenia w ekstraklasie i I lidze Sebastian Madejski wygrał latem rywalizację wśród bramkarzy. Debiutant pierwszego gola puścił w 24. minucie. Stal zatrzymała Michała Rakoczego (sędziowie sprawdzali, czy nie był faulowany, o co goście mieli duże pretensje) i szybką akcją zaskoczyła obronę krakowian. Po kilkudziesięciometrowym podaniu Macieja Domańskiego piłka dotarła do Ilji Szkuryna, którego nie zdążyli dogonić Jakub Jugas i Virgil Ghita. Nowy napastnik gospodarzy wykończył akcję mocnym i ładnym strzałem.

12 minut później Pasy znów łatwo dały się zaskoczyć, a w roli głównej ponownie wystąpił polsko-białoruski duet. Tym razem Szkuryn obsłużył Domańskiego. Pomocnik zszedł w piłką do środka i także uderzył lewą nogą. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od Ghity i utrudniła obronę Madejskiemu.

Nikt się nie spodziewał

Początek nie zapowiadał takiego wyniku do przerwy, a jeżeli ktoś był bliżej strzelenia pierwszego gola, to była to Cracovia. Zespół grający w czarnych strojach miał przewagę, często dośrodkowywał piłkę z bocznych sektorów, Karol Knap wyrzucał piłkę z autu. Podopieczni Zielińskiego oddali kilka niecelnych strzałów, a z celnymi radził sobie Mateusz Kochalski. Przy 0:0 Stal postraszyła po krótko rozegranym rzucie rożnym. Szkurynowi zabrakło kilkunastu centymetrów, by sięgnąć głową piłkę zgraną przez Piotra Wlazłę.

Stal Mielec – Cracovia 2:2. Relacja z meczu

Po zmianie stron Pasy szybko złapały kontakt z przeciwnikiem. Przed polem karnym piłka spadła pod nogi Pawła Jaroszyńskiego i wahadłowy bez zastanowienia zmieścił ją tuż przy słupku. Był to jego drugi gol w ekstraklasie, pierwszy po powrocie z Włoch na początku poprzedniego sezonu. Rozgrywający dopiero drugi mecz w elicie Kochalski był bez szans, ale potem ratował swój zespół. Ponownie nie miał nic do powiedzenia, gdy skalę talentu pokazał Rakoczy. Młodzieżowiec Cracovii doprowadził do wyrównania indywidualną akcją, przed kapitalnym strzałem efektownie minął dwóch rywali.

Zieliński długo nie robił zmian, bo gra zaczęła się układać, nie posiada też szerokiej ławki rezerwowych. Pierwsza roszada była wymuszona, problem z kostką zgłosił Arttu Hoskonen i na boisku pojawił się Cornel Rapa. Po chwili wymienił ogniwa w pomocy i ataku. Podopieczni Kamila Kieresia na chwilę opanowali sytuację i oddalili niebezpieczeństwo. Cracovia była bliska wyjścia na prowadzenia, po uderzeniu głową Ghity i rykoszecie piłka odbiła się od słupka. Potem przestała nacierać, jakby zadowalał ją remisowy rezultat.

Miejscowi ostatnią okazję na zgarnięcie kompletu punktów mieli w szóstej minucie doliczonego czasu. Kai Meriluoto nie przywitał się z ekstraklasą jak Szkuryn i Madejski odbił piłkę.

Stal Mielec – Cracovia 2:2 (2:0)

Bramki: Szkuryn (24.), Domański (36.) – Jaroszyński (54.), Rakoczy (61.).

Stal: Kochalski – Ehmann, Matras, Pajnowski – Gerstenstein (69. Stępień), Trąbka (70. Guillaumier), Wlazło, Getinger – Domański (88. Mariluoto), Wołkowicz 5 (65. Hinokio) – Szkuryn 7 (65. Wolsztyński).

Cracovia: Madejski – Jugas, Ghita, Hoskonen (76. Rapa) – Bochnak, Oshima, Knap (79. Atanasov), Jaroszyński – Makuch (79. Śmiglewski), Kallman, Rakoczy (89. Zaucha).

Żółte kartki: Ehmann, Trąbka – Knap, Oshima.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).



Aktualności

Pokaż więcej