Trener Wieczystej: Jeżeli wszyscy zawodnicy byliby zdrowi, tym składem dalibyśmy radę w ekstraklasie! [Rozmowa]

Dariusz Marzec fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– W Wieczystej są piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli chleb, grali w dobrych klubach, drużynach narodowych, więc mają porównanie. Musimy im zapewnić ten sam poziom i zaangażowanie. Wymagamy najpierw od siebie, a potem od nich – mówi Dariusz Marzec, trener Wieczystej Kraków, która walczy o awans do II ligi. W sobotę o godzinie 18 żółto-czarni rozpoczną rundę wiosenną od wyjazdowego meczu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Jesienią mówiło się, że w Wieczystej jest szpital. Liczba zawodników kontuzjowanych nieco się zmniejszyła, ale problemy nie zniknęły całkowicie. Pozostając przy terminologii medycznej, możemy powiedzieć, że teraz jest to przychodnia?

Dariusz Marzec, trener Wieczystej: Michał Mak rehabilituje się w Gliwicach, pozostając w kontakcie z naszym lekarzem i fizjoterapeutami. Obecnie trwa pierwszy cykl rehabilitacji – wszystko idzie zgodnie z planem, ale będzie jeszcze trochę trwało. Niedawno lekarze wyciągnęli z jego nogi jedną z trzech śrub. Michał mocno pracuje w siłowni, ćwiczy na rowerku, by dobrze prezentować się fizycznie. Mateusz Gamrot od jesieni ma problem z mięśniem dwugłowym. Rokowania były dość niekorzystne, ale udało się uniknąć operacji. Powoli zaczyna biegać, wykonywać większą pracę.

Dwóch pechowców odniosło poważne kontuzje w czasie obozu w Turcji. Jak przedstawia się sytuacja Bartosza Plewki i Thibaulta Moulina?

Obaj zerwali więzadła krzyżowe w kolanie. Coś nieprawdopodobnego. Szkoda tym bardziej, że Thibault był w naprawdę wysokiej, ekstraklasowej formie. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy widzieliśmy go na boisku. Wyszczuplał, wzmocnił się, prezentował się perfekcyjnie. No i w dziesiątej minucie ostatniego sparingu na zgrupowaniu, w czasie akcji pod naszą bramką, doznał poważnej kontuzji. Przed Plewką i Moulinem operacje, a potem rehabilitacja.

Problemy mają też dwaj zawodnicy pozyskani zimą: Simeon Sławczew i Eryk Sobków.

Obaj narzekają na kolana, natomiast w przypadku Sławczewa nie jest to aż tak groźne. Przy jego kontuzji potrzebna jest po prostu przerwa. Z Sobkowa nie mogłem w pełni skorzystać od jego przyjścia. Dopiero na stole operacyjnym, gdy lekarze otworzą kolano, okaże się, co się dzieje. Wobec tego wypożyczyliśmy z Jagiellonii Białystok Macieja Twarowskiego, który jest z nami od tygodnia.

W rundzie jesiennej często niedostępny był jedyny wtedy napastnik w kadrze – Maciej Jankowski.

U niego co chwilę coś się działo. Gdy wydawało się, że już jest dobrze, pojawiał się kolejny problem. Liczę, że będzie do mojej dyspozycji w najbliższym czasie. Tego niestety nie można powiedzieć o Sławomirze Peszce i Adrianie Frańczaku. Jeszcze nie wiadomo, kiedy wrócą.

Na obóz pojechał Krzysztof Szewczyk, który też miał zerwane więzadła.

U niego rehabilitacja zakończyła się sukcesem. Przeszedł już od fizjoterapeutów do pracy z trenerem przygotowania fizycznego. Jedyną niewiadomą jest, czy wróci za miesiąc, czy za dwa.

Zimą dołączył do was młody bramkarz Antoni Mikułko z Lechii Gdańsk. Wtedy jeszcze zdrowy był Plewka, ale i tak chcieliście wzmocnić tę pozycję młodzieżowcem.

W poprzedniej rundzie straciliśmy kilka głupich bramek, przez co uciekło nam parę punktów. Udało się sprowadzić zawodnika grającego w juniorskich reprezentacjach. Teraz trzeba liczyć, że będzie z niego pożytek.

On niedawno skończył 18 lat. Gwiazdy go nie peszą?

Widać po nim, że się nie boi i będzie wartością dodaną. Na ten moment wywalczył sobie miejsce w bramce, jednak rywalizacja się nie kończy. Każdy musi być gotowy, by wskoczyć do składu.

Nie udało się ostatecznie porozumieć z Kamilem Drygasem, który wybrał Miedź Legnica. Chciał pan tego zawodnika?

Transfery czasem się udają, a czasem nie. Za te sprawy odpowiada dyrektor sportowy i dział skautingu. Wiedziałem, że jest temat, ale dopóki nie ma finalizacji, to nie snuję planów z konkretnymi nazwiskami. Pewnie byśmy się cieszyli, gdyby udało się go pozyskać, natomiast tak się nie stało i musimy iść dalej. Mamy w środku pola Sławczewa, który też może nam dużo dać.

Zmartwiło pana, że lider po rundzie jesiennej, ŁKS Łagów, z powodu problemów finansowych wycofał się z rozgrywek?

Kiedy przychodziłem do Wieczystej, to liderem, z pięcioma punktami przewagi, była Cracovia II. Nie patrzymy na rywali, tylko na siebie. Jeżeli będziemy dobrze grać, to nikt nie ma nam prawa zagrozić. Wiem, jaką kadrą dysponuję, nie tłumaczę się kontuzjami. Oczywiście, miałbym większy komfort, gdyby wszyscy zawodnicy byli zdrowi, ale taki jest sport. Pech jednego jest szansą drugiego. Inni mogą wskoczyć i muszą wykorzystać swoje pięć minut, bo są pełnoprawnymi członkami drużyny.

Gdy objął pan zespół w trakcie rundy jesiennej, nie miał wiele czasu na spokojną pracę. To udało się dopiero zimą, gdy między innymi mogliście wspólnie spędzić dwa tygodnie na zgrupowaniu w Turcji.

Jestem bardzo zadowolony, był to okres bardzo mocnej pracy. Odkryłem, że zawodnicy, którzy jesienią prezentowali się słabiej, nie byli pierwszym wyborem, naprawdę potrafią dobrze grać. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli i teraz pojawia się pytanie: czy gorzej im idzie, gdy muszą się mierzyć z presją meczu o stawkę, gdy liczy się wynik? W pewnym momencie miałem naprawdę bardzo duży ból głowy jeśli chodzi o planowanie składu na pierwszy mecz ligowy. Im bliżej wyjazdu do Ostrowca Świętokrzyskiego, tym ból jest mniejszy.

Zimą graliście wiele sparingów. Najbardziej egzotycznym rywalem była reprezentacja Tadżykistanu do lat 20. Czymś pana zaskoczyli?

W kilku terminach zaplanowaliśmy po dwa mecze i graliśmy praktycznie „gołymi” jedenastkami. Bez wielu rezerwowych, bo z powodu urazów nie wszyscy mogli grać. Młodzi gracze z Tadżykistanu byli wybiegani, dobrze wyszkoleni technicznie, ale nie okazali się tak groźni, jak się spodziewałem. Moja drużyna prezentowała się lepiej pod względem fizycznym i siłowym, choć obciążenie – ze względu na brak zmian – było dość duże.

Fot. Mateusz Kaleta / LoveKraków.pl
Fot. Mateusz Kaleta / LoveKraków.pl

Na początku sezonu drużyna miała problem z kondycją. Dopiero po pana przyjściu w klubie pojawił się specjalista przygotowania fizycznego.

Nie chcę mówić o tym, co było. Przepracowaliśmy zimę dość ciężko z tym samym specjalistą. Pod koniec roku byłem z moim asystentem Januszem Świeradem na stażu w Karabachu Agdam, który osiąga sukcesy w Azerbejdżanie i z powodzeniem rywalizuje w europejskich pucharach. Potwierdziło się, że to, co od lat robimy, jest dobre, ale zawsze można poprawić detale. Dodaliśmy pewne elementy do naszych przygotowań, by je udoskonalić, jeszcze lepiej zapobiegać urazom. W przypadku takich kontuzji jak ta Michała Maka nie ma się żadnego wpływu, ale na co dzień można coś zrobić lepiej. Chodzi o dobieranie obciążeń treningowych, monitorowanie organizmów zawodników.

Możecie korzystać z najlepszego sprzętu.

Duży ukłon w stronę właściciela, który zapewnia nam wszystko, czego potrzebujemy. Niczego nam nie brakuje, dysponujemy narzędziami do treningu, monitoringu, rehabilitacji, odnowy. Co chwilę pojawia się nowy sprzęt, co bardzo nas cieszy. Pracowałem w klubach z wyższych lig i mogę powiedzieć, że większość zespołów z ekstraklasy... nie ma tak nowoczesnego sprzętu! Naszym zadaniem jest dobrze wykorzystać piłkarzy i wszystkie pomoce, by osiągnąć wynik i projekt mógł się rozwijać. Nie mamy prawa na nic narzekać.

Jeżeli nie zrealizujecie celu, to trudno będzie znaleźć argumenty do obrony. Pan Kwiecień powie: mieliście wszystko.

Mamy świadomość, z czym wiąże się praca w Wieczystej. W tym wszystkim jest jedno „ale”. Wszyscy kochamy piłkę za jej nieprzewidywalność, że czasem wygrywają ci, którzy nie powinni. My nie możemy do tego dopuszczać, bo liczy się tylko awans. Gubiąc punkty, doprowadzimy do sytuacji, że rywale będą blisko, spróbują zwietrzyć szansę. Dlatego my na każdego przeciwnika także musimy być podwójnie zmobilizowani.

Pan pracuje obecnie tak intensywnie jak w ekstraklasie?

Zdecydowanie tak! W Wieczystej są piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli chleb, grali w dobrych klubach, drużynach narodowych, więc mają porównanie. Musimy im zapewnić ten sam poziom i zaangażowanie. Wymagamy najpierw od siebie, a potem od nich. W pracy, w klubie i domach, spędzamy wiele godzin. Zawodnik musi widzieć, że przychodzi do miejsca, gdzie jest do zrealizowania konkretny cel. W czasie rozmów słyszę od nich, że mieli propozycje z ekstraklasy i I ligi i nie interesuje ich dłuższa niż rok gra w III lidze. To nie jest proste, bo na mecze z nami każdy przeciwnik mobilizuje się podwójnie. Grzegorz Bonin, jesienią zawodnik Chełmianki Chełm, powiedział mi: „Trenerze, spotkanie z wami jest dla nas najważniejsze, a kolejne trzy możemy przegrać”. Podobnie było, gdy prowadziłem juniorów Wisły Kraków. Każdy chciał być od nas lepszy. Wynik idzie w świat, bo Wieczysta jest medialna. Do tego piłkarze liczą, że się wypromują.

Czy w obecnym składzie drużyna dałaby radę w II lidze, do której zmierzacie?

Tak, bez problemów. Po sparingach z mocnymi rywalami mogę powiedzieć, że utrzymałaby się w ekstraklasie, ale pod jednym warunkiem. Jeżeli miałbym do dyspozycji wszystkich zawodników, którzy teraz leczą kontuzje, poradziliby sobie w najwyższej lidze. Taka jakość na pewno by się obroniła. To ponad 30 graczy, wielu ma ogromne doświadczenie.

Dlaczego tak źle wyszły sparingi z Siarką i Puszczą?

Bo to były... sparingi! Mecze, w których daliśmy szansę każdemu, mieszaliśmy w składach. Mam taki styl pracy, gdziekolwiek nie byłem, że pierwsze mecze to trochę takie castingi. Gdy każdemu pozwolisz się pokazać, potem łatwiej się z nim rozmawia. W pewnym momencie trzeba podejmować decyzje, wybierać kadrę meczową i wtedy przydają się argumenty, dlaczego jedzie ten, a drugi ogląda mecz z trybun.

Na chwilę wróćmy jeszcze do profesjonalizmu. Czy przed meczami macie zgrupowania?

Jeżeli czeka nas dalszy wyjazd, to tak, dlatego do Ostrowca jedziemy już w piątek. Gdy gramy u siebie lub jest do pokonania krótki dystans, zbieramy się tego samego dnia. Gdybym poprosił właściciela o takie zgrupowania przed każdą kolejką, to oczywiście nie byłoby żadnego problemu, ale nie możemy przesadzać.

Widzi się pan w tym projekcie za kilka lat?

W ubiegłym roku prowadziłem rozmowy nie tylko z Wieczystą. Były to drużyny z wyższych lig, jednak po konkretnej propozycji podjąłem się zadania w Krakowie. To moje miasto i cieszę się, że mogłem wrócić, ale przede wszystkim ciężko pracuję. My nie możemy, my musimy. Nie ma mowy o sezonie przejściowym, bo celem jest awans. Mamy wszystko, ale kluczowy jest wynik, z którego jako pierwszy jestem rozliczany.

Skoro patrzycie tylko na siebie, to interesuje was, jak rywal grał w ostatnim meczu, spisywał się w sparingach?

Analizujemy przeciwników, choć w III lidze możliwości są dużo mniejsze niż w II, I i ekstraklasie.

Aktualności

Pokaż więcej