Wisła upokorzona w Warszawie. Najwyższa porażka w XXI wieku

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Wisła Kraków przegrała z Legią Warszawa 0:7, notując piątą porażkę z rzędu i znalazła się w strefie spadkowej. Dla krakowian to druga w historii tak wysoka przegrana przy Łazienkowskiej. W 1956 roku stołeczni ograli klub z ulicy Reymonta aż 12:0.

Koszmar Wisły w Warszawie rozpoczął się wraz z pierwszym gwizdkiem arbitra. Legia tuż po rozpoczęciu spotkania objęła prowadzenie. Michał Karbownik ruszył lewym skrzydłem, zagrał na ósmy metr, gdzie strzałem z woleja Luquinhas umieścił piłkę w siatce. Bramka strzeżona przez Michała Buchalika w pierwszym kwadransie była pod mocnym ostrzałem gospodarzy.

Katastrofa

Jose Kante, który w tym sezonie jeszcze gola dla stołecznych nie zdobył, miał kilka wyśmienitych okazji, lecz na szczęście dla krakowian początkowo nie mógł się wstrzelić w bramkę. Jego zła passa zakończyła się  18 minucie, tuż po tym kiedy goście na chwilę przejęli inicjatywę. Paweł Wszołek zagrał z prawej flanki wprost na głowę warszawskiego napastnika, który ze stoickim spokojem lekko trącił futbolówkę, zapewniając gospodarzom bramkę numer dwa.

Krakowianie sprawiali wrażenie nieco bezradnych. Gdyby nie dobre zachowanie w bramce Buchalika, to prowadzenie Legii mogłoby być znacznie wyższe. Nim jednak na zegarze minęła 45 minuta bramkarz gości musiał po raz trzeci wyciągnąć piłkę z siatki. Domagoj Antolić wznowił grę z narożnika boiska. W polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył Kante, który po raz drugi głową skierował piłkę do bramki.

Z hat-trickiem

Po przerwie trener Maciej Stolarczyk zdecydował się dokonać dwie zmiany. Na boisku pojawił się Chucka i Przemysław Zdybowicz. Mieli oni być asami, wyciągniętymi z ławki. Tak się jednak nie stało, ponieważ ten pierwszy w 50. minucie faulował w polu karnym zawodnika Legii. W pierwszej chwili sędzia Krzysztof Jakubik nie podyktował jedenastki dla gospodarzy. Zdecydował się obejrzeć całą sytuację na monitorze. Po konsultacjach wskazał na jedenasty metr.

Do stałego fragmentu podszedł Kante, który miał ochotę na skompletowanie hat-tricka. Mimo trzech straconych goli Buchalik nie dał się wybić z koncentracji i dobrze wyczuł uderzenie zawodnika gospodarzy, broniąc rzut karny. Kante jednak ruszył w kierunku piłki i ponownie uderzył na bramkę, zdobywając swojego gola numer trzy.

Upokorzeni

Piąta porażka Wisły z rzędu była już raczej przesądzona. Gra się do końca, ale mimo upływającego czasu i dokonywanych zmian obraz gry krakowian nie ulegał zmianie. Legia grała swoje, urządzając sobie trening strzelecki. W 74. minucie mimo kilku nieporozumień w szeregach legionistów piłka trafiła pod nogi Arvydasa Novikovasa, który uderzeniem zza pola karnego po raz piąty w tym spotkaniu pokonał Buchalika.

Nie była to ostatnia bramka strzelona przy Łazienkowskiej. W 80. minucie Paweł Wszołek zdobył bramkę numer sześć, a wynik spotkania ustanowił w ostatniej minucie Jarosław Niezgoda. - Nie mogę w to uwierzyć. Każdy musi przemyśleć, w jakim klubie gra - powiedział na gorąco tuż po meczu w rozmowie z Canal+ bramkarz Wisły.

W tym sezonie ekipa z Reymonta tak wysoko jeszcze nie przegrała. Dwie kolejki temu uległa w Poznaniu Lechowi 0:4.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 7:0 (3:0)

Bramki: Luquinhas (2.), Kante (18., 32., 53.), Novikovas (74.), Wszołek (80.)

Legia: Majecki – Jędrzejczyk, Wieteska, Lewczuk, Karbownik – Martins (71. Niezgoda), Antolić (59. Gwilia) – Luquinhas (58. Praszelik), Wszołek, Novikovas – Kante.

Wisła: Buchalik – Sadlok, Janicki, Wasilewski, Burliga – Klemenz, Savicević – Mak (46. Chuca), Wojtkowski (46. Zdybowicz), Boguski – Brożek (66. Silva).

Żółte kartki: Kante, Jędrzejczyk – Klemenz.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Aktualności

Pokaż więcej