Jeśli sytuacja w najbliższym czasie się nie zmieni, dojdzie do masowych zwolnień

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W każdej większej czy mniejszej korporacji funkcjonują działy marketingu. To tam pracodawcy w pierwszej kolejności poszukują oszczędności podczas kryzysu.

Radosław Żemło, były dyrektor sprzedaży Pracuj.pl oraz właściciel firmy consultingowej Leadership Academy pracującej głównie z dyrektorami i menedżerami korporacyjnymi mówi, że obecnie obserwujemy dokładną analizę kosztów i zamrożenie wielu budżetów. Największe i średnie firmy wstrzymały wydatki w ramach budżetów rozwojowych, rekrutacyjnych i marketingowych, które to generują największe koszty.

–  Są to wielomilionowe kwoty, które pozwalają złapać oddech korporacjom i zapewnić utrzymanie etatów w obecnej sytuacji – podkreśla.

– Obserwujemy także pierwsze redukcje zatrudnienia na poziomie 10–15 proc. – wyjaśnia Żemło. – To, do czego ja zachęcam firmy, to ustalenie ze swoimi pracownikami obniżenia wynagrodzenia na najbliższe trzy miesiące. Dwa podmioty, z którymi współpracuję, już tego dokonały – zmniejszyły pensje pracownikom o ok. 30 proc. na okres 2–3 miesięcy. Niestety, jeżeli sytuacja się nie zmieni w najbliższym czasie, to nastąpią masowe zwolnienia. W najgorszej sytuacji są obecnie pracownicy sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

Wynagrodzenia, jakie oferowano menadżerom w dużych korporacjach na wysokich stanowiskach, również ulegną redukcji. – Bańka pęka. Menedżerowie nie będą już zarabiali po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a w czasach kryzysu zgodzą się na 40–50 proc. tej stawki, aby tylko zapewnić byt swoim rodzinom, bo pamiętajmy – większość Polaków jest zadłużona – podkreśla Żemło.

– Mniejsi przedsiębiorcy, jeżeli nie chcą zwalniać swoich pracowników, to proponują im zwykle L4, tyle że nikt oficjalnie o tym nie mówi.

Niepowtarzalna okazja

Prezes Leadership Academy zaznacza, że wiele osób piastujących stanowiska menedżerskie w korporacjach już straciły pracę. Ruchy pracodawców są mocno nieprzemyślane. Firmy zwalniają osoby, które zarabiają najwięcej i dzięki temu obniżają koszty wypłat, ale za to tracą liderów, którzy są w stanie poprowadzić zespół, jak już kryzys się skończy.

Trudna sytuacja na rynku pracy stwarza jednak okazję do zatrudnienia cennych specjalistów. – Pamiętam sytuację podczas kryzysu w 2008 roku, kiedy to część firm zdecydowała się na odwrotny mechanizm – zaczęli zwiększać zatrudnienie i przyciągać do siebie specjalistów, którzy wówczas tracili pracę – dzięki temu wychodzili z kryzysu o wiele szybciej niż konkurenci – podsumowuje Żemło.