Trener oglądał mecz z dachu, rywal grał „tiki-lagę”, a Hutnik uratował punkt w doliczonym czasie [ZDJĘCIA]

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Wiosna w II lidze rozpoczęła się dla drużyny z Suchych Stawów remisem z GKS-em Jastrzębie i był to sprawiedliwy wynik. W Hutniku zadebiutowali dwaj nowi piłkarze.

Hutnicy przegrywali na swoim stadionie ze znajdującym się w strefie spadkowej rywalem od 28. minuty. Ciężko im było stworzyć zagrożenie pod bramką, ale w końcu udało się zmieścić piłkę w siatce w jednej z sześciu doliczonych do drugiej połowy minut. Remis uratował Kamil Głogowski.

Nowohucka drużyna zimą wzmocniła skład, bo chce grać o awans do I ligi. Z nowych zawodników w wyjściowym składzie znalazł się tylko jeden – bramkarz Dorian Frątczak, który trafił na Suche Stawy z Wisły Kraków.

Debiuty w Hutniku

Mający ekstraklasowe doświadczenie Igors Tarasovs (m. in. Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław, kluby z Łotwy, Węgier, Cypru, Szwecji, czy Turcji) i Maciej Urbańczyk (ex. Ruch Chorzów, Stal Mielec, ostatnio Odra Opole) rozpoczęli mecz na ławce. Drugi z nich, 28-letni pomocnik, pojawił się na boisku w drugiej połowie i pomógł Hutnikowi uspokoić grę w środku pola.

Frątczak nie miał wiele pracy, ale skapitulował w 28. minucie po indywidualnej akcji Mateusza Chmarka. – Możemy być zadowoleni z jego występu. „Urbi” też miał udane wejście, utrzymywał piłki, pomagał w defensywie – oceniał po meczu asystent trenera Łukasz Woźniak. To on, do spółki z Konradem Kawalerem, trenerem bramkarzy Hutnika, prowadził drużynę w pierwszym wiosennym meczu.

Radość Hutnika po bramce w 90. minucie. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Radość Hutnika po bramce w 90. minucie. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Hutnik bez trenera i Budzińskiego

Na ławce trenerskiej zabrakło Bartłomieja Bobli, a w składzie Marcina Budzińskiego. Obaj zostali ukarani przez PZPN za swoje zachowanie (pomocnik nawet na pięć meczów) w ostatnim jesiennym spotkaniu z Załębiem II Lubin (0:2). Kontrowersje wzbudził wtedy już sam wybór arbitra – Pawła Horożanieckiego z pobliskich Lubinowi Żar.

Hutnikiem dowodzili więc z ławki trenerskiej asystenci, a sam Bobla wdrapał się na… dach budynku, gdzie znajduje się podest dla operatorów kamer. Stamtąd miał najlepszy widok na grę swoich podopiecznych.

Ta nie była najlepsza. W pierwszej połowie Hutnik oddał pole gry GKS-owi Jastrzębie, który kontrolował boiskowe wydarzenia. Po strzelonej bramce jeszcze mocniej cofnął się do niskiej obrony, przez co gospodarze mieli problem z przedarciem się pod pole karne. Obraz zmienił się po przerwie, w której to krakowianie byli stroną dominującą.

Hutnik – GKS Jastrzębie 1:1. Remis rzutem na taśmę

Podopieczni Bobli atakowali i dużo utrzymywali się przy piłce, ale największą trudność mieli z dostarczeniem futbolówki w pole karne i stworzeniem zagrożenia. Żadne dośrodkowania (a było ich dużo) nie sprawiały rywalom trudności i często były wyłapywane przez bramkarza. Polotu brakowało Denissowi Rakelsowi, a główki Marcina Wróbla były niecelne.

Wreszcie udało się w końcówce. Dośrodkowanie Daniela Hoyo-Kowalskiego trafiło na głowę Kamila Głogowskiego, który doprowadził do wyrównania.

Tiki-laga rywali

– Ciężko nam było atakować, kiedy dziesięciu przeciwników broniło blisko swojej bramki. Kiedyś się określało, że Barcelona grała tiki-takę. Dziś nasz przeciwnik zaprezentował „tiki-lagę”. Na te warunki okazało się to skuteczne. Patrzymy do przodu, jak nie da się meczu wygrać, to trzeba go zremisować – skomentował po spotkaniu Woźniak.

Hutnik Kraków – GKS Jastrzębie 1:1 (0:1)

Bramki: K. Głogowski (90.) – Chmarek (28.).

Hutnik: Frątczak – Chmiel, Daniel Hoyo-Kowalski, K. Głogowski, Marcinkowski (85. Jania) – Kieliś (63. Lelek), Drąg, Zawadzki (63. Urbańczyk), Świątek (76. M. Głogowski), Rakels – Wróbel.

Aktualności

Pokaż więcej