Tajemniczy klient sprawdzi, czy prohibicja jest przestrzegana [Rozmowa]

fot. pixabay.com
Od lipca w całym Krakowie po północy nie kupimy alkoholu. W zwiazku z tym urząd miasta przeszkolił policjantów i strażników miejskich, a dodatkowo wyśle do sklepów tajemniczych klientów.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Po uchwaleniu nocnego zakazu sprzedaży alkoholu, przeczytałem na jednym z portali, że na krakowskich ulicach „wrze”. Chyba aż takich emocji nie było?

Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa: Mimo że sprawa była kontrowersyjna, krakowianie przyjęli to spokojnie. Tak naprawdę pierwsze miesiące pokażą, jakie to przynosi rezultaty. Do zakazu szykowaliśmy się prawie pięć lat i można to porównać z ćwiczeniami w wojsku – im więcej przygotowań, tym finał jest łatwiejszy.

Myślę też, że wielu zaskoczyła reakcja Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, która sama zgodziła się na przyjęcie uchwały na uzgodnionych wcześniej warunkach. Widać, ze kupcy poważnie podchodzą do wielu tematów w mieście.

Może podejście krakowian zmieni się, gdy pierwsi klienci zaczną się odbijać od zamkniętych drzwi sklepów monopolowych?

Być może jestem staroświecki, ale według mnie nie ma wielu osób, które potrzebują kupić alkohol po dwunastej w nocy. A nawet jeśli są, to trzeba zważyć, co jest ważniejsze: prawo do kupienia butelki w nocy czy prawo od spokoju i odpoczynku sąsiadów sklepów całodobowych. Najbliższe miesiąca pokażą, jak to będzie funkcjonować, ale myślę, że będziemy mieć dobre rezultaty.

Przedsiębiorcy zgłaszali obawy dotyczące redukcji w zatrudnieniu?

Kupcy na początku nie byli zwolennikami zakazu, to oczywiste. Tłumaczyli to m.in. negatywnymi skutkami pandemii i wojny . My jako miasto, podeszliśmy do sprawy w taki sposób, że wprowadzenie zakazu jest nieuniknione. Mieliśmy tak naprawdę sygnały przede wszystkim o tym, by dać czas na przeorganizowanie pracy. Dlatego pierwszy raz projekt został opublikowany w marcu, a następnie od czasu przegłosowania uchwały do jej wejścia w życie, minie półtora miesiąca.

Kupcy mówili też, że nie mają dużej sprzedaży nocą, ale utrzymywali ją, aby być konkurencyjnym z innymi. Teraz jak nie będzie konkurencji, ten argument znika.

Kto będzie sprawdzał, czy zakaz jest respektowany?

Po pierwsze, zawiadamiamy wszystkich sprzedawców o tym, że zakaz będzie obowiązywał i nikt nie będzie mógł się tłumaczyć, że nie wiedział. Po drugie, przeszkoliliśmy kilkudziesięciu strażników miejskich i policjantów z tego, co i jak powinno byś sprawdzane podczas kontroli, które ruszą od lipca. Po trzecie, jesteśmy po dwóch turach – ale już wiemy, że będą następne – szkoleń dla sprzedawców, podczas których mówimy, jak odmawiać sprzedaży nieletnim i osobom nietrzeźwym.

Będziemy też uruchamiać tajemniczego klienta, który sprawdzi, jak sobie sprzedawcy radzą. Z poprzednich edycji wychodzi, że w większości stają na wysokości zadania i odpowiednio reagują na nieletnich czy nietrzeźwych. Jestem optymistą w tej sprawie.

A jeśli okaże się, że prawo nie jest przestrzegane, to co wtedy?

Przewidziane są kary administracyjne w postaci mandatów, ale wszyscy wiedzą, czym kończy się łamanie zapisów koncesji. Karą finalną jest jej odebranie.

Ale jest problem, bo postępowania są długotrwale, a przedsiębiorcy mogą zacząć kombinować z kwestią własności sklepu.

Ludzka wyobraźnia nie zna granic, ale doświadczenia innych miast pokazują, że takie zdarzenia są marginalne. Mamy rozsądnych przedsiębiorców i uważam, że nie będziemy się z tym spotykać, co jest uwarunkowane kompromisem, na jaki się wszyscy zgodzili.

„Korkowe” spadnie czy raczej utrzyma się na tym samym poziomie?

Nie przypuszczam, aby nocny zakaz był powodem do rezygnacji ze sprzedaży alkoholu, który kupowany jest najczęściej popołudniami. Program Odpowiedzialny Sprzedawca sprzed kilku lat pokazał, że sprzedaż alkoholu wcale nie spadła, wręcz odwrotnie.

Za dwa tygodnie 1 lipca i uważam, że nie będzie końca świata – będzie za to troszkę bezpieczniej, ciszej i normalniej.