Oddech w stylu retro - Taraban z debiutancką płytą i koncertem

fot. Taraban

– Chcemy odegrać ten album z rozmachem, na jaki zasługuje – zapowiada w rozmowie z LoveKraków.pl, Kris Gońda. Wszyscy zakochani w estetyce lat 70-tych, proszeni są o wejście na pokład. Nadciąga Taraban.

LoveKraków.pl: Mam nieodparte wrażenie, że Taraban działa we własnym czasie i przestrzeni. Nigdzie się nie spieszy, nie kalkuluje. Mamy końcówkę roku 2019, za oficjalną datę powołania do życia Waszego składu uznaje się rok 2013. Dlaczego dopiero teraz ukazuje się regularne, studyjne wydawnictwo?

Kris Gońda, Taraban: Jesteśmy niezależnym zespołem, co niesie za sobą pewne udogodnienia, ale również spore ryzyko. Własny czas i przestrzeń zostały siłą wydarte rzeczywistości – traktujemy naszą działalność bardzo poważnie, stąd czasochłonna dbałość o szczegóły przy okazji tego wydawnictwa. Na przestrzeni lat zmieniał się skład, formuła współpracy, cele – to nie jest nasze pierwsze wydawnictwo, ale debiutanckie w takim wymiarze. Uwierz mi, nie czekaliśmy na tę płytę z założonymi rękoma.

Album „How The East Was Lost” graficznie oszałamiający, do tego mamy niezwykle sugestywny teledysk. Do samej okładki zresztą za moment przejdziemy, ale jaka jest historia tej płyty? Jaka jest fabuła tych siedmiu utworów, które zamykają się w niespełna pięćdziesięciu minutach, można im nadać jakiś koncept?

Dzięki za komplement. Wspólny mianownik dla tych utworów wykracza poza muzykę i tekst. To, co łączy poszczególne utwory i nadaje sens tytułowi płyty to turbulentna natura pracy nad tym albumem. W pierwszych recenzjach zauważono szczerą energię, która bije z tego materiału i właśnie ta energia, zaprzęgnięta w instrumentarium, skrząca między nami i trudna do okiełznania jest motywem przewodnim. A piosenki są głównie o miłości, wiadomo.

Wróćmy do tej okładki, jakie są okoliczności jej powstania? Nie wierzę, że to polskie rejony.

Okładkę sfotografował dla nas Maksym Rudnik, młody biker z aktualnej stolicy, a zdjęcia zaadaptował PWEE3000, krakowski artysta, z którym pracujemy od początku istnienia zespołu. Z uwagi na dżentelmeńską umowę, jaką zawiązałem z właścicielem obiektu, w którym wykonaliśmy zdjęcie, nie mogę zdradzić dokładnej jego lokacji. Z kolei sama sesja odbyła się o brzasku i jej charakter zmieniał się wraz z jej biegiem. Przyjechaliśmy tam zrealizować moją wizję, a po ponad godzinie stania nago w lodowatej, źródlanej wodzie, poczułem się jak element wizji kogoś innego, ukrytego w hełmie spoglądającego na nas z basenowej trampoliny. Zdjęcie, z którego skorzystaliśmy, zostało wykonane pod koniec naszej wizyty, gdy przez otaczający nas las przetaczała się fala niepokojącego szumu. Gdy dotarła do nas, zmieniła się w deszcz. Nie powiem, co prawie zrobiłem z wrażenia.

A sprawa hełmu? Wygląda to na ręczną robotę.

Hełm pożyczył mi Boran, przyjaciel, z którym wspólnie zaczynaliśmy przygodę z rekonstrukcją historyczną prawie 20 lat temu. Ja wypadłem z obiegu, natomiast Boran jest cenioną postacią w ruchu, wojewodą w drużynie „Krak” i panem na karpackiej Troi. Hełm jest z kolei ręki Nieczara, wrocławskiego rzeźbiarza i metaloplastyka, szalenie utalentowanego i cenionego nie tylko w środowisku rekonstruktorów. Cieszę się, że mogliśmy z niego skorzystać – dopiął całość nie tylko w wymiarze wizualnym, ale – wykuty ręcznie – koresponduje z płytą, którą sam kuliśmy przez kilka lat i wydajemy w namacalnym formacie 180-gramowego winyla.

Stroje, muzyka, cały anturaż. Nie masz czasem wrażenia, że ta epoka nie jest dla Was? Albo może chciałbyś, aby były lata 70-te, a Taraban dopiero wkraczał na salony? I to nie na polskie salony, ale raczej byłyby to sceny, salony zachodnie.

Najbardziej chciałbym, żeby do Polski przyjechał Papież. A potem to już tylko dłużej żyć.

W piątek premiera Waszego albumu. Jest presja, jest stres, czy raczej to pewność dobrze wykonanej roboty, która za moment zaowocuje tylko i wyłącznie pozytywnymi recenzjami?

Pierwsze recenzje, jakie napływają, są dobre i cieszą, ale nie jest to najważniejsze. Album został nagrany, dzisiaj go wydajemy, zamykamy pewien niezwykle wyczerpujący etap. Nie mierzyliśmy naszej pracy oczekiwaniami po tej dacie, tylko do tej daty. Jeśli wydarzy się dla nas coś dobrego po premierze, to dobrze. Jeśli nie wydarzy się nic, to nie zmieni faktu, że w tych 47 minutach zamknęliśmy wszystko, co mieliśmy do zaoferowania. Czym chata bogata.

Czego możemy się spodziewać podczas dzisiejszego koncertu? W całości grany jeden do jeden nowy materiał? No i nie zapominajmy, że przed Wami zagra także wracający z kanadyjskiego wojażu Cinemon.

Jesteśmy bardzo wdzięczni naszym kumplom z Cinemon, za chęć wzięcia udziału w tym wyjątkowym dla nas wydarzeniu. Minęło już wystarczająco dużo czasu od ostatniego wspólnego koncertu. Chcemy odegrać ten album z rozmachem, na jaki zasługuję, dlatego na scenie dołączą do nas wyjątkowi muzycy: Wiktoria Tabak, głos grupy Dark Leaves oraz Ignacy Matuszewski, członek legendarnych Romantic Fellas, który dzisiejszego wieczora postawi dla nas ścianę klawiszy Przyjdźcie do ZetPeTe. Usłyszycie w końcu „How The East Was Lost”.

Mamy dla Was dwa podwójne zaproszenia na koncert zespołów Taraban & Cinemon dzisiejszego wieczora w klubie ZetPeTe. Dwie osoby, które jako pierwsze zostawią w komentarzu hasło „Taraban” - wygrywają.

News will be here