Wisła Kraków. Peter Hyballa odpowiada Arturowi Skowronkowi

P. Hyballa i A. Skowronek fot. Wisła Kraków (1) i LoveKraków.pl (2)

Były trener Białej Gwiazdy poczuł się dotknięty słowami swojego następcy o złym przygotowaniu zespołu. – Podtrzymuję moją opinię o przejętej drużynie. Pan Skowronek może mieć swoją – mówi Peter Hyballa w rozmowie z LoveKraków.pl.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Na początek zaskoczę trenera. Nie zapytam, jak odbiera sytuację, że Jakub Błaszczykowski jednocześnie jest pana szefem i podopiecznym. Zadowolony?

Peter Hyballa: W grudniu wszyscy pytali, więc odpowiedź jest znana. Ale nie mam problemów z powtórzeniem, że nasze relacje są jasno określone. W szatni to ja jestem jedynym szefem. Kuba o tym doskonale wie. Kiedy rozmawiamy na inne tematy, nie czuję się jak na dywaniku, ale wiadomo, że Kuba i pozostałe osoby zarządzające mają dużo do powiedzenia. Ja to lubię, bo sam jestem gadułą, mam swoje pomysły, które chcę wyrazić.

Kibice zastanawiają się, co się stało z pana brodą. Jednemu kibicowi przypomina pan teraz Joana Carrillo, który kiedyś prowadził Wisłę.

Musiałem coś zrobić z moim nieładem na głowie i odświeżyć twarz. Nie ma w tym wielkiej filozofii, ale czasem trzeba zrobić restart.

W przerwie po meczu z Lechem udało się panu zrobić restart psychiczny?

Co masz na myśli? Nie jestem fanem kanapy, choć koronawirus wiele osób do niej przykleił. Odwiedziłem Niemcy i Holandię, czyli ojczyzny moich rodziców, i dużo biegałem. A teraz mam tyle pracy, że wciąż mieszkam w hotelu. Na znalezienie mieszkania znajdę później czas.

Piłkarze też mieli nie próżnować.

Świetnie się spisali. Mój asystent odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne jest bardzo zadowolony z ich formy po powrocie. Przed nami jednak dużo pracy, by wiosną nie tylko dobrze wyglądać fizycznie, ale grać odważną piłkę.

Artur Skowronek, pana poprzednik, w rozmowie z Onetem nie krył, że czuł się urażony słowami o złym przygotowaniu drużyny.

Dorośli faceci nie zmieniają zdania. Podtrzymuję moją opinię o przejętej drużynie. Pan Skowronek może mieć swoją.

W sparingach będzie pan dawał wszystkim równe szanse czy bardziej skupiał się na zgrywaniu podstawowego składu?

Zgrywać będziemy się nie tylko w czasie sparingów, ale w wielu wewnętrznych meczach podczas samych treningów. Doszło do nas kilku piłkarzy z drużyny juniorów i wypożyczeni do innych klubów. Każdemu się przyglądam i nie patrzę na nikogo z myślą „ty jesteś tutaj od podawania piłki lepszemu koledze”. Cztery tygodnie to niewiele czasu, ale damy radę się świetnie przygotować.

Jaką drużynę chce pan zobaczyć w pierwszym meczu z Piastem?

Piłka ma sprawiać radość i nam, i kibicom. Chcę, by piłkarze byli agresywni, nie bali się zagrać indywidualnie, ale po stracie nie stali w miejscu jak obrażona dziewczynka, która zgubiła pantofelek. Wszyscy pracujemy na sukces, innej drogi u mnie nie ma.

Miesiąc w Myślenicach, bez obozu w bardziej sprzyjających warunkach klimatycznych, jest problemem?

Damy radę, zresztą połowa ligi zostaje w Polsce. Bezpieczniej jest trenować w kraju, bo procedury covidowe są nam dobrze znane. Myślenice nie będą łatwym wytłumaczeniem na wypadek złego startu. Ta infrastruktura jest wystarczająca, wiele klubów o takiej pewnie marzy. Hotelu z pięcioma gwiazdkami też nie potrzebujemy. W innym kraju zawodnicy mogliby się odciąć od codziennych spraw ich rodzin, ale nie martwcie się – będą skupieni na swojej pracy podczas treningów w Myślenicach.

Jak przyjmuje pan sytuację, że w klubie nie ma dyrektora sportowego?

Jestem gotowy do pracy z dyrektorem i bez niego. Mamy ogrom spotkań w gronie liderów klubu, choćby z tego powodu namieszałem z godziną naszej rozmowy, bo jadę właśnie na kolejne spotkanie. Dyrektor jest potrzebny i pewnie się pojawi, ale to musi być dobrze sprawdzony człowiek. Nie stanę na stacji benzynowej i nie znajdę go na półce z batonikami.

Jest pan synem pastora. Sprawdziłby się w tej roli? W 2018 zamieścił pan na Facebooku zdjęcie ze spotkania w świątyniu z opisem "Anegdociarz i pastor".

Przyjąłem kiedyś zaproszenie i przemawiałem na spotkaniu z wiernymi. Nie żałuję, to było bardzo pouczające. Mówiłem o życiu, kryzysie, filozofiach. Role pastora i trenera mają wiele wspólnego. Musisz mieć to „coś”, by ludzie ci uwierzyli, potrafić przekazać myśli. Mój ojciec studiował święte pisma, także w języku łacińskim. Miałem z nimi styczność, sięgałem, wyciągałem wnioski.

News will be here