Próba komedii w obliczu tragedii

Już 27 maja premiera w Narodowym Starym Teatrze Strasznie śmieszne na podstawie Okropnie smutne w reżyserii Ewy Kaim. Z Martą Konarzewską, autorką scenariusza rozmawia Agata Dąbek

AGATA DĄBEK: Co skłoniło was do sięgnięcia po sztukę Okropnie smutne Freda Apke?

MARTA KONARZEWSKA: Pociągające jest jej rozszczelnienie. W adaptowaniu zawsze ciekawe jest to, co można opowiadać niejako ponad tekstem, co można do tekstu dodać, w czym go umieścić. Na motywach utworu Freda Apke opowiadamy z Ewą Kaim nową historię. Dodane są  całe tematy, passusy, wątki. Ale ten tekst na to pozwala, wręcz wychyla się  po coś  jeszcze, prowokuje. Dwoje ludzi spotyka się  nad przepaścią, co zrobią, skoczą? – nie, to jest przecież komedia. A co jeśli komedia nagle zacznie pękać? Nagle robi się  szczelina, przestrzeń na nowe tematy, sensy. Konfrontacja z przepaścią – ze skończonością, z otchłanną pustką po stracie tego, co znamy, bliskość, czułość i miłość „pomimo wszystko” to dziś bardzo ważne tematy, ważniejsze może niż  kiedykolwiek. Bo dziś  nie chodzi już o ich uniwersalność, świat stawia je przed nami tu i teraz.

W waszym spektaklu, bohaterowie sztuki On (Zbigniew W. Kaleta) i Ona (Dorota Segda) mierzą się z utratą niewyobrażalnie bolesną – śmiercią dziecka.

Tak, i jest to utrata niereperowalna, ale najlepiej chyba ujął to Czechow: „żyć trzeba” i żyć  się  potrafi. I trzeba dalej. Dalej żyć, utrzymać życie, bo tylko to się ma. Ale ten nadpisany temat to zaprzeszła tragedia – śmierć nie wydarza się na scenie, nie jest w centrum dramatu. W centrum jest Ona i On – teraz, po latach. I ich rozmowa, potyczka, dialog intymny. Emocje, jakie, narastają, wygaszają się, nikną, by znowu narosnąć, żal, czułość, troska, gniew…

Z początku nie wiemy, że ON i ONA się znają, że coś ich łączy.

To jest część gry, która stanowi strategię  przetrwania. On i Ona znają  się, ale mają w sobie obcość. Wobec siebie nawzajem, siebie w świecie. Wiadomo, że pary, które straciły dziecko, zazwyczaj się  rozstają. Jakoś nie daje się  tworzyć domu, w którym jest wyrwa – każde bycie razem przypomina i na nowo odtwarza dojmujący brak. Jest to zbyt trudne, zbyt straszne. Ale jednocześnie jedynie bycie razem pozwala na wytworzenie przestrzeni, w której dziecko wciąż „żyje”, wciąż jest. Powtarzać wciąż na nowo, z powrotem, ten jedynie dostępny mechanizm, czy uciekać? (…) Ona i On w nieoczywisty sposób orbitują wokół czegoś, co ich łączy i dzieli, po to, żeby móc – zwyczajnie, po ludzku – być blisko siebie. Pozostać blisko drugiego człowieka, podnosić się  nawzajem z mroku, wyrywać przepaści. To niezwykłe, choć brzmi może banalnie, ale szczera, żywa obecność innych naprawdę potrafi dźwignąć ciebie ku życiu. (…) … może jedynie zbliżenie, zaufanie, pozwala nam bezpiecznie być wobec otchłani, chwiać się na krawędzi i nie spaść.

Jak do niego dochodzi?

Do zbliżenia? Właśnie tak dziwnie-niedziwnie, poprzez teatr, grę. Można tę  grę rozumieć dosłownie, albo jako reprezentację świata wewnętrznego. Jego i Jej. Jej świat stwarza się w seriach maniakalnego pędu, kompulsywnego zbierania rozedrganych elementów, sensualnego, erotycznego wręcz kontaktu. Ona doświadcza nadmiarowo, hiperrealnie. Z kolei w Nim jest jakiś rodzaj odmowy, utożsamienia z utratą, z niebytem. Teatralizacja pozwala im na rozegranie stanów wewnętrznych, wytwarza formę (scenę), w której mogą  się  spotkać. Poprzez odegranie czegoś fikcyjnego On i Ona spotykają się w czymś bardzo prawdziwym.

U Apke źródłem komizmu, jest m.in. różnica temperamentów bohaterów, przekładająca się na ich mowę i czyny – to punkt wyjścia komicznych sytuacji z ich udziałem. Wy także tę różnicę eksponujecie, przy czym dla mnie, to co różni oboje u was poniekąd też odsłania odmienne sposoby radzenia sobie z utratą.

To u Knausgårda chyba czytałam, w Mojej walce, że ludzie śmieją się razem po to, żeby być  razem, żeby ze sobą przebywać. Kiedy masz przy sobie kogoś, z kim możesz się śmiać, kto się śmieje do ciebie – przetrwasz. A czasem śmiech jest jak mroczna euforia. (…) Ona przychodzi i mówi: życie, życie, piękno, miłość, Piękno! A On mówi: pogarda, gardzę, idź  sobie, zabierz to sobie, nic nie ma, Nic! I to jest rzeczywiście źródłem komizmu. W samej potyczce, w farsie. Ale ta farsa to tylko gra. Można za Freudem pamiętać, że śmiech bywa reakcją  upozorowaną. Spod śmiechu wychylają  się poukrywane w nim emocje – smutek, gniew. Nie zawsze tego chcemy, czasem potrzebujemy coś  odsunąć, uciec, zdobyć pewien rodzaj dystansu, który ze śmiechem przychodzi. (…)

Dystans wiąże się z pojęciem upływu czasu.

Tak, właśnie – ten „dobry dystans”. Jak u Allena: komedia to jest tragedia plus czas. Ale w sytuacji, w jakiej (wewnętrznie) tkwią Ona i On, oczywiście nie da się wygenerować żadnego upłyniętego czasu. Utrata dziecka ma w sobie coś takiego, że trwa – wciąż i na zawsze, wtedy, każdego nadchodzącego dnia, jutro i teraz. Jest. Nie da się powiedzieć „ach, minie, przejdzie”. Nie, oni oboje coś takiego dziwnego muszą zrobić z czasem, ten ich czaso-dystans, musi być czymś wygenerowanym, wygranym, czymś sztucznym. To jest czas formalny – dystans między realnością a fikcją, między życiem a farsą. Włączenie siebie i swojego przeżycia w realnie płynący czas jeszcze przed nimi. (…) Jedyne co możesz zrobić z tragedią, co jest naprawdę lecznicze, to umieszczenie samej siebie w czasie, w toczącym się  życiu, na tyle żeby móc poczuć, chociaż czasami, że ta tragedia minęła, nie wydarza się ciągle, na nowo.

I to nie znaczy, że to, co się wydarzyło, przestaje być ważne i dotkliwe.

Tak, nie chodzi o unieważnienie, nie chodzi o odcięcie. Czym innym jest pamięć, miłosna pamięć o kimś, wdzięczność że ta osoba tu była, żyła, że taka była dla nas ważna, wspaniała (…), a czym innym trwanie w mechanizmie wiecznie regenerowanej utraty. Jak to powiedzieć sobie nawzajem? Jak uwierzyć: utrata jest częścią tego, co nas spotkało, ale to, co tu jest – to jest życie? Jakoś  trzeba, bo życie jest i to właśnie życie będzie tutaj jutro.

PREMIERA: 27 maja 2022 Nowa Scena

Pokazy popremierowe: 28, 29, 31 maja oraz 17, 18, 19 czerwca

OBSADA
Dorota Segda
Zbigniew W. Kaleta

TWÓRCY
Reżyseria: Ewa Kaim
Scenariusz, adaptacja: Marta Konarzewska
Przekład sztuki Freda Apke: Marta Klubowicz
Scenografia, kostiumy, wideo, reżyseria światła: Mirek Kaczmarek
Muzyka: Łukasz Bzowski
Inspicjent, sufler: Krzysztof Sokołowski