Ociężały Medved i zamieszanie z koszulką. Wisła przegrała z Rakowem

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Biała Gwiazda zagrała lepiej niż w poniedziałek przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała, ale punktów jej nie przybyło. Raków Częstochowa był dobrym przeciwnikiem i wygrał przy Reymonta 2:1.

Zespoły Petera Hyballi i Marka Papszuna zagrały bez najskuteczniejszych graczy, którzy w tym sezonie strzelili po siedem goli - Felicio Browna Forbesa i Iviego Lopeza. Napastnika Wisły blokowała umowa między Wisłą i Rakowem. Kostarykańczyk trafił na Reymonta właśnie z częstochowskiego klubu i przy transferze ustalono, że w tym sezonie nie może wystąpić przeciwko byłej drużynie. Raków wrócił do rywalizacji po przez trzech tygodniach, bo jego pierwszy mecz po przerwie na kadrę został odwołany z powodu zakażeń koronawirusem. 

Fatalne zachowanie Medveda

Forbesa na szpicy zastąpił Żan Medved, który pokazał się w podobnej roli przeciwko Lechii Gdańsk, gdy jego starszy kolega pauzował za kartki. Na wyjeździe młodzieżowy reprezentant Słowenii zagrał słabo, a z Rakowem było podobnie. Tuż przed przerwą Medved przejął piłkę źle zagraną przez Kamila Piątkowskiego, ale nie zachował się jak rasowy snajper. Ruszył na bramkę jak pociąg załadowany węglem, a potem uderzył prosto w bramkarza…

Wisła powinna była prowadzić 2:1, bo wcześniej gole strzelili David Tijanić i Michal Frydrych. Krakowianie zostawili rywalom wiele swobody w środku pola i goście mogli przeprowadzić kilka akcji. Po jednej z nich, gdy z piłką na połowę Białej Gwiazdy zabrał się jej były obrońca Zoran Artsenić, częstochowianie objęli prowadzenie. Tijanić wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie Patryka Kuna.

Raków wykorzystał błędy

Gdy było 0:0, niewiele do zdobycia pierwszej bramki w ekstraklasie zabrakło Piotrowi Starzyńskiemu. Młodzieżowiec podniósł głowę i postanowił zaskoczyć bramkarza, ale trafił w spojenie słupka i poprzeczki. Pięć minut po stracie gola perfekcyjnie rzut karny podyktowany na Stefanie Saviciu (przewinił Arsenić) wykorzystał Frydrych. Wiele dobrego zrobili w tej akcji Uros Radaković, który naciskał na połowie przeciwnika na Marcina Cebulę i Yaw Yeboah, który podał do faulowanego.

W drugiej połowie Wisła nadal nie panowała nad środkiem pola, a Raków wyszedł na prowadzenie 2:1. W 63. minucie Piątkowski przejął piłkę straconą przez Macieja Sadloka i Nikolę Kuveljicia, a potem przebiegł pół boiska. Pod polem karnym obsłużył Cebulę, który ograł na raz Frydrycha i wykończył akcję precyzyjnym strzałem.

W 87. minucie mecz mógł zamknąć rezerwowy Vladislavs Gutkovskis, ale nie zachował koncentracji i nie trafił na pustą bramkę. To jednak nie był wieczór napastników...

Zamieszanie z koszulką

W drugiej połowie nerwowo zrobiło się wśród obrońców Wisł, między sobą zaczęli się kłócić Maciej Sadlok i Uros Radaković. Krewkich piłkarzy musieli rozdzielić koledzy. Doszło też do niecodziennej sytuacji z udziałem Medveda. Na drugą połowę napastnik wybiegł w koszulce z właściwym numerem (55), ale z nazwiskiem… kontuzjowanego obrońcy Adiego Mehremicia. Sędziowie zauważyli pomyłkę, więc trzeba było przynieść dobrą koszulkę, przez co Wisła kilka minut grała w osłabieniu.

 

Wisła Kraków – Raków Częstochowa 1:2 (1:1)

Bramki: Frydrych (39., karny) – Tijanić (34.), Cebula (63.).

Wisła: Lis – Burliga (76. Błaszczykowski), Frydrych, Radaković, Sadlok (83. Kone) – Kuveljić – Starzyński (83. Gruszkowski), Żukow (76. Boguski), Savić, Yeboah – Medved (83. Buksa).

Raków: Holec – Piątkowski, Arsenić, Jach (74. Niewulis) – Tudor (84. Mikołajewski), Sapała, Poletanović (46. Lederman), Kun – Tijanić, Arak (67. Gutkovskis), Cebula (67. Szelągowski).

Żółte kartki: Burliga, Żukow, Kuveljić, Kone – Jach, Lederman.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock).