„W literaturze kobiety mają problemy z miłością, seksem, relacjami i dziećmi. Nie znam mocnej postaci kobiecej, która zadawałaby sobie pytania jak Hamlet. Jest sporo do zrobienia, bo w tej przestrzeni trzeba przywrócić równowagę” – mówiła Olga Tokarczuk, która była gościem Festiwalu Conrada.
Literaturę traktuje jako drogowskaz w zwariowanych czasach i uważa, że żadna z jej książek nie powinna być lekturą szkolną. Dlaczego? Bo nie chce stracić czytelników i wie, co szkoła robi z lekturami. Często odnosi wrażenie, że żyje w wymyślonej bańce, świecie „sztucznym jak w teatralnej dekoracji”.
Olga Tokarczuk odpowiadała na pytania zadane przez czytelników w ramach inicjatywy „Zapytaj Olgę”.
Tam, gdzie istota ludzka
– Mam takie w gruncie rzeczy intymne doświadczenie. Kiedy siadam do pisania, to znika moja płeć. To źródło, z którego przychodzi inspiracja jest neutrum – może być męskie i kobiece. Korzystam z tego, tworząc moje postaci, często też tworzę postaci „ani takie, ani takie”. Wydaje mi się, że miejsce, z którego piszemy, nie ma rozróżnienia na płci, a kryje się tam gdzie, jest istota ludzka – przyznała Olga Tokarczuk, gdy zapytano ją o to, czy swoje powieści uważa za literaturę feministyczną.
„Marsz kobiet jest krokiem lekkim”
Noblistka przyznała, że w twórczości jest jej bliskie doświadczenie kobiet. Podkreślała, że „proces niezapisywania kobiet w historii trwa przez cały czas”.
– Literatura ma tę przestrzeń przywrócić. Nie tylko dawniej kobiety traktowano w kategoriach ról społecznych: partnerek, matek, córek. Nigdy jako osoby indywidualne. W najnowszej historii dzieje się to samo. Marsz kobiet w historii jest krokiem lekkim. Łatwo je zdmuchnąć, żeby pozostali mężczyźni i władcy, którzy podpisują traktaty i mają potężne ego – zaznaczała Tokarczuk.
Problemy z seksem, a nie pytania etyczne
– Trudno znaleźć powieść z przeszłości czy też współczesną, która traktuje postać kobiecą jako byt zadający sobie etyczne lub moralne pytania. W literaturze kobiety mają problemy z miłością, seksem, relacjami i dziećmi. Nie znam mocnej postaci kobiecej, która zadawałaby sobie pytania jak Hamlet. Jest tu sporo do zrobienia, bo należy w tym wszystkim przywrócić równowagę – odpowiadała na pytania czytelników Tokarczuk.
Hejt niejedno ma imię
Nie zabrakło pytań o hejt, który nieraz spadał na pisarkę. Na pytanie, jak sobie z nim radzi, przyznała, że „szuka w tym sensu i przemienia w potrzebne doświadczenie”.
– Gdy myślę o hejcie, który mnie zalał, to od razu przypominam sobie, jak wielkie wsparcie otrzymałam od ludzi. Prawdę mówiąc, dostałam o wiele więcej dobrej energii od ludzi, których nie znałam, niż zła – ocenia.
Pisarka stwierdziła również, że w literaturze nie ma tematów tabu, bo człowiek po to wymyślił literaturę, aby uporać się z tematami sprawiającymi mu kłopot.
– Często wydaje mi się, że powinniśmy jeszcze raz przyjrzeć się historii i napisać z perspektywy XXI wieku powieści dotyczące różnych wydarzeń ważnych dla naszej wspólnoty. W Polsce i nie tylko. To zdarzenia, które miały miejsce, ale nie miały dokumentów, języka, którym mogłyby zostać opisane. To są doświadczenie zwierząt, żywej przyrody i świata, do którego zaczynamy podchodzić z większą świadomością. Jako zbiorowość chyba jesteśmy bardziej empatyczni niż w przeszłości – oceniła.
Co dalej z Polską?
Ostatnie pytanie jednego z czytelników brzmiało „co dalej z Polską?”. Pisarka przyznała, że to trochę jak z pytaniem w grze, kiedy wybiera się różne możliwości.
– Albo jak w bajce, kiedy bohater musi wybrać drogę w lewo, w prawo albo pośrodku. Co będzie z Polską, zależy od nas, bo nie ma jakiejś wizji, która czeka na nas i my do niej dążymy. Właściwie tworzymy tę rzeczywistość każdego dnia naszego życia, dokonując drobnych wyborów, robiąc zakupy, odnosząc się do innych istot, czytając książki. Wydaje mi się, że niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć – podsumowała noblistka.
To nie koniec możliwości spotkania z pisarką. W niedzielę o 10.00 w siedzibie Wydawnictwa Literackiego Olga Tokarczuk bedzie podpisywała swoje książki.