Rehabilitacja w Mordorze?

Dzik fot. Archiwum

Rocznie na ulicach Krakowa dochodzi do około 900 wypadków, w których giną dzikie zwierzęta. Te mniejsze leczone są w zaprzyjaźnionych gabinetach weterynaryjnych w Krakowie, większe trafiają do ośrodków m.in. na Śląsku. Gdy pojawiła się szansa na utworzenie profesjonalnego ośrodka rehabilitacji, autorów pomysłu spotkało niemiłe zaskoczenie.

Sprawa utworzenia ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt nabrała tempa dopiero w 2017 roku. Wówczas przedstawiciele fundacji Dzika Klinika rozpoczęli poszukiwania odpowiadającego potrzebom ośrodka terenu. Po konsultacjach z Zarządem Zieleni Miejskiej, udało się wytypować dwie lokalizacje – w Lasach Tynieckich i w rejonie pomiędzy Bonarką a Kopcem Krakusa. Dopisali też radni krakowscy, którzy w lutym tego roku przyjęli uchwałę kierunkową, zobowiązującą prezydenta do podjęcia działań zmierzających do jego utworzenia.

Sceneria jak w Mordorze

Gdy wydawało się, że sprawy toczą się po myśli pomysłodawców i istnieje realna szansa na powstanie ośrodka, gruchnęła wiadomość, że urzędnicy za optymalną lokalizację wybrali teren ultraprzemysłowego Pleszowa. – Wspólnie szukaliśmy najdogodniejszego miejsca. Niestety, powstanie ośrodka w lokalizacjach wskazanych przez Fundację i Zarząd Zieleni Miejskiej nie wchodzi w grę ze względu na przeszkody prawne. Te tereny objęte są miejscowymi planami, które wykluczają możliwość zabudowy – tłumaczy Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta. Jej zdaniem działka w Pleszowie odpowiada wymogom dla takich miejsc. Zgodnie z prawem muszą one bowiem powstawać na terenach rzadziej zaludnionych.

Ta decyzja urzędników nie spodobała się inicjatorom powstania ośrodka. Swoje obiekcje wyrazili na facebookowym profilu fundacji. – W życiu nie przyszło by nam do głowy, że urzędnicy zaproponują miejsce w środku Tolkienowskiego Mordoru! Ta lokalizacja w Pleszowie to totalna porażka. Od północy kombinat ziejący dymami i oparami, hałasujący, śmierdzący, świecący czerwoną łuną, o wybuchach i awariach nie wspominając. Od wschodu hałasujące i pylące zakłady przemysłowe, w tym betoniarnia,. Na północny-wschód – składowisko zużytych opon. Na południowy-zachód czynna hałda żużla poprodukcyjnego wyrzucanego przez kombinat. A na południe – czynne śmierdzące osadniki ścieków poprodukcyjnych zrzucanych z kombinatu. Ręce opadają – czytamy.

Podobnego zdania jest Mariusz Waszkiewicz z Towarzystwa na rzecz Ochrony Przyrody. – To są dzikie zwierzęta. Dla nich przebywanie w takim miejscu to stres. W tej lokalizacji byłyby dodatkowo narażone na potworny hałas od zakładów przemysłowych, dlatego najlepszą lokalizacją byłyby Lasy Tynieckie – zaznacza.

ZZM nie grymasi

Przedstawiciele Zarządu Zieleni Miejskiej nie podzielają obiekcji fundacji i ekologów. Łukasz Pawlik przekonuje, że zaproponowana przez Wydział Kształtowania Środowiska działka to dobra lokalizacja. – Docelowo powstaną tam lasy, tak przewiduje realizowany przez nas program zalesiania, obejmie on również tereny przy tych hałdach. Ta lokalizacja jest dobra, są budynki, działki są skomunikowane. Nie przejmowałbym się też za bardzo tymi hałdami i działającym przemysłem, bo wiele zwierząt tam jednak funkcjonuje. Nie zapominajmy, że to są zwierzęta, które przystosowały się do życia w mieście – wyjaśnia wicedyrektor ZZM. Dodaje, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zmian w Studium Zagospodarowania. Wystarczyłoby dopuszczenie w nim powstawania ośrodków, które są zdefiniowane ustawowo. Wówczas wystarczyłyby punktowe zmiany w planach miejscowych. Ale to pieśń przyszłości. – Musimy zdać sobie sprawę, że zmiany planistyczne potrwają pięć lat. Rodzi się więc pytanie, czy chcemy coś zorganizować szybko czy czekać. Ta lokalizacje jest o tyle dobra, że ośrodek mógłby być zorganizowany szybko. Lepszego miejsca nie ma, można grymasić, ale trzeba mieć to na uwadze. Oczywiście można się zabezpieczyć na przyszłość, wprowadzić ośrodek w dokumenty planistyczne i wtedy ewentualnie zadecydować, czy budować kolejny ośrodek w Tyńcu – mówi.

Miasto otwarte

Ewa Olszowska-Dej przyznaje, że rozmowy w sprawie przejęcia od Skarbu Państwa działki w rejonie kombinatu są zaawansowane. Przyznaje, że jak na razie nie dotarły do niej uwagi ekologów. – Jak będą uwagi, pochylimy się i uwzględnimy je. Jeżeli okaże się, że fundacja kategorycznie odrzuci tę lokalizację, będziemy szukać dalej. Na razie nie ma alternatywy – mówi.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Nowa Huta