– Chyba nikt nie chciałby się obudzić w mieście zasypanym odpadami – mówił o propozycjach zmian stawek za wywóz śmieci wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig.
W poniedziałek o korekcie opłat za odbiór odpadów dyskutowali radni podczas komisji infrastruktury. – Istnieje obiektywna konieczność dokonania zmian, bo system finansowo nam się nie domyka – stwierdził Kulig.
Podkreślił, że zmieniły się przepisy prawne. Henryk Kultys, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, powiedział, że wraz z wejściem do Unii Europejskiej podjęliśmy pewne zobowiązania, które wymusiły zmiany w systemie gospodarki odpadami.
Cztery metody
– Zostały zaproponowane różne warianty finansowe odniesienia się do konieczności pokrycia kosztów. Przedstawiliśmy cztery warianty, które mają swoich zwolenników i przeciwników – mówił Andrzej Kulig.
Podkreślił, że chce aby nałożone opłaty były jak najbardziej sprawiedliwe. – Każdy powinien płacić za siebie, a nie kogoś innego – stwierdził. Dodał, że zameldowanych w Krakowie jest ponad 770 tysięcy mieszkańców, a według różnych szacunków funkcjonuje w nim 1,1 mln osób.
Największy problem z odpadami „bio”
Zastępca Jacka Majchrowskiego powiedział, że największy problem istnieje z odbiorem odpadów „bio”. Stwierdził, że wprowadzenie brązowych pojemników spowodowało „gigantyczne koszty”. – Znalezienie ludzi, którzy chcieliby odbierać śmieci, nie jest proste, a jak już się ktoś znajdzie, to chce za to odpowiednie pieniądze – podkreślił.
– Nadchodzi ten moment, że środki nie wystarczają na pokrycie kosztów. Chyba nikt nie chciałby się obudzić w mieście zasypanym odpadami – mówił Andrzej Kulig.