Wiceprezes Wisły: Odcięto nam kluczowy filar. To ogromny ciężar [Rozmowa]

Maciej Bałaziński fot. Joanna Żmijewska
O długach, wpływie pandemii na finanse klubu, większych wydatkach na pensje przy mniejszych przychodach i wielu innych kwestiach rozmawiamy z Maciejem Bałazińskim, wiceprezesem Wisły Kraków.

Opublikowaliście sprawozdanie finansowe za 2020 rok, w którym widać zwiększone wydatki i mniejsze przychody. Ile klub stracił przez pandemię?

Maciej Bałaziński: To bardzo trudno określić, bo mówimy o hipotetycznych wartościach. Możemy te liczby odnieść do 2019 roku, który był jednak specjalny z racji dużej mobilizacji kibiców. Był czas fatalnych wyników, ale potem przyszedł szereg zwycięstw i kibice mogliby chętniej przychodzić na trybuny. Pandemia przyszła przed kluczowymi spotkaniami, w których mogliśmy liczyć na bardzo dobrą frekwencję.

Na mniejszej sprzedaży karnetów i biletów straciliśmy około 6 milionów złotych. Do tego dochodzą pamiątki, których przez Internet sprzedaje się mniej. Brak kibiców na trybunach oznaczał dla nas między 7,5 a 8 milionów straty.

Puste trybuny to jednak też pewne oszczędności. Choćby za wynajem stadionu od miasta.

Miasto bardzo dobrze się zachowało i obniżyło czynsz. Z drugiej strony doszły takie koszty jak obklejanie przez tydzień fotelików, gdy graliśmy z 50-procentową widownią. Ochroniarze musieli także dezynfekować krzesełka. Nie da się tego obliczyć co do złotówki, ale straciliśmy około 20 procent budżetu. Jeden filar, dla nas kluczowy, został odcięty. Wisła była, jest i będzie związana z kibicami.

Kibice zwracają uwagę na większe wydatki w rubryce z wynagrodzeniami. Dlaczego wzrosły o 5 milionów?

Pensje dla zawodników wzrosły o ponad 2 mln zł, ponieważ rok 2019 zakończyliśmy z groźbą spadku - wydawałoby się, że nieuniknionego. Zapadła więc decyzja, że trzeba wzmocnić drużynę i koszty wzrosły. Prosty przykład: Alon Turgeman kosztuje więcej niż Krzysztof Drzazga. Do tego doszły premie za szereg wygranych, których nie było w poprzednim okresie czy kwoty wypłacone wolnym zawodnikom, z którymi podpisaliśmy kontrakty.

Do tego dochodzi sekcja e-sportu. Jest utrzymywana przez sponsora, co jest w przychodach, ale pojawia się również w rubryce z wydatkami. Gdy drużyna e-sportu wygrywa turniej, do klubu wpływa nagroda, którą my potem im wypłacamy.

Kolejna sprawa to koszty związane z utrzymaniem akademii. Łącznie jest w niej zatrudnionych 48 osób. Ich utrzymanie plus wynajem obiektów to razem około 3 miliony złotych. Moglibyśmy przeznaczyć mniej na młodzież, ale chcemy iść drogą rozwoju. Naszym marzeniem jest, by co roku do pierwszej drużyny dołączało 1-2 młodzieżowców. 

Maciej Bałaziński i prezes Dawid Błaszczykowski. Fot. Joanna Żmijewska
Maciej Bałaziński i prezes Dawid Błaszczykowski. Fot. Joanna Żmijewska

Mimo wszystko niepokojące jest, że przychody spadły, a koszty idą w drugą stronę? Nie boicie się tej sytuacji?

Trzeba przyznać, że zdecydowanie spadły kwoty z transferów. Tutaj można było coś zrobić lepiej, ale musimy też pamiętać, że pandemia spowodowała strach i kluby bały się transferów gotówkowych. W 2019 utrzymanie drużyny było tańsze, ale sportowo Wisła stanęła przed ścianą.

2 miliony złotych więcej udało się pozyskać od sponsorów. Wydawało się, że trend będzie inny.

Partnerzy chcą z nami być i liczymy, że ten wynik uda się jeszcze poprawić. Dziś nie mamy wolnych minut na bandach i zastanawiamy się nad postawieniem drugiej linii reklam ledowych.

W pandemii udało się nam pozyskać bardzo ciekawych sponsorów. Nie chcemy im mówić, by dawali więcej, ale my tniemy koszty. Oni też chcą widzieć rywalizację, zajmowane przez nas miejsce i liczba punktów nie są zadowalające. Teraz celem jest dziewiąta lub dziesiąta lokata, ale za rok chcemy być wyżej.

To prawda, że w nowym sezonie miejsce LV Bet na koszulkach zajmie nowy sponsor za znacznie większe pieniądze?

Doceniamy LV Bet, że są z nami i byli w trudnych czasach. Pewne umowy mamy przedłużone, nad innymi pracujemy. Słowa nie powiem, jak będzie wyglądała koszulka Wisły w kolejnym sezonie, bo zależy nam na tym, by sponsor czuł z naszej strony szacunek.

Ile długów zostało wam do spłacenia?

Na koniec grudnia 2020 było to 21 milionów złotych. Tempo spłacania należności znacznie spadło, w ubiegłym roku było to około 2-2,5 miliona.

Które zaległości są najpilniejsze?

Związane z licencją, które należy spłacić w marcu i październiku. Robimy to do ostatniej złotówki, bo przed komisją licencyjną nie ma „zmiłuj się”. Mamy także zobowiązania wobec różnych miejskich jednostek, które realizujemy zgodnie z porozumieniami. Nie mamy zaległości wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych czy Urzędu Skarbowego, z piłkarzami i sztabem jesteśmy na bieżąco co do dnia.

Trójka właścicieli w marcu pożyczyła spółce 3 miliony. Dokładnie tyle brakło?

Stanęliśmy przed wyborem: nie płacimy nikomu i wyrównamy, gdy przyjdzie na przykład transza z praw telewizyjnych lub pieniądze zapewniają właściciele, którym później zwrócimy. Wolimy tę drugą drogę. Oprócz tej pożyczki, otrzymaliśmy łącznie 6 milionów złotych z dwóch tarcz antykryzysowych.

Jest jeszcze 43 milionów długu właścicielskiego, ale on jest wirtualny. Na razie nie chcecie go umorzyć?

Umorzenie oznacza zapłatę podatku. Na papierze byłby wirtualny przychód, z którego nie mamy złotówki. Moglibyśmy podjąć taką decyzję, ale w tej sytuacji nie byłoby dla nas także pomocy z tarczy antykryzysowej, bo nie byłoby wykazanej straty. Prędzej czy później ta sprawa zostanie uregulowana, ale dziś to nie jest najważniejsze.

Patrząc na sytuację na całym świecie, może pan powiedzieć, że jest zadowolony z bilansu za 2020 rok?

Uważam, że to dobry rezultat. W 2019 świetnie powiodły się jednorazowe akcje, rok później emisja wypadła dobrze, ale nie cieszyły się aż takim powodzeniem. Są kluby, które na pandemii nie ucierpiały, a nawet gra bez kibiców im odpowiada, bo wykorzystają ten czas na remonty, zmiany, przekształcenia. Dla nas to ogromny ciężar.

Nie wiadomo, ile potrwa pandemia. Macie plany awaryjne?

Liczyłem, że już w maju wrócą kibice i bardzo się pomyliłem. Jeżeli stadiony otworzą się od nowego sezonu, lub na dwa ostatnie mecze, by sprawdzić czy to wpływa na liczbę zakażeń - będzie fantastycznie. Mamy różne strategie. Plan A mówi, że kibice wracają. Jeżeli stanie się inaczej, będziemy się rozglądać za innymi źródłami przychodów: wsparciem właścicieli, inwestorów, obniżeniem kosztów prowadzenia drużyny, transferów z klubu.

Czy restrukturyzacja wchodzi w grę? W sprawozdaniu można przeczytać o ryzyku związanym z dalszą działalnością.

Nie planujemy pozbawiać naszych wierzycieli należnych im pieniędzy. Wspomniany zapis biegłego rewidenta to coś normalnego. Jeżeli zagrożenie było w 2019 i 2020 roku, to jest i teraz, w czasie pandemii.

Będzie kogo sprzedać? Wydaje się, że dziś nie ma piłkarza – może poza Mateuszem Lisem – na którym można byłoby przyzwoicie zarobić.

W sprawozdaniu zakładamy 5,5 miliona złotych, co nie jest zatrważającą kwotą, gdy przeliczymy to na euro. Na razie mamy zainteresowania czterema zawodnikami, o dwóch pytano już zimą. Nie chcieliśmy ich jednak sprzedawać, bo bardzo natrudziliśmy się przy ich pozyskiwaniu. Nie wykluczamy transferów 1-2 zawodników, którzy dziś są w podstawowym składzie. Każdy chciałby mieć Modera, Karbownika czy Białka. 18-latka, który strzela 10 bramek. Stąd nie tniemy środków na akademię. Trzeba też sobie powiedzieć, że nastolatek wchodzący do drużyny zaczyna od najniższych kontraktów. Dopiero potem zwiększa się jego pensja, więc koszt utrzymania jest mniejszy.

Wisła jest dziś na sprzedaż? Kiedyś był jasny sygnał, że klub szuka inwestora, ale ostatnio jakby został wycofany.

Takie decyzje będą zapadać na poziomie właścicielskim, bez mojego udziału. Wiem, że jest zainteresowanie inwestorów, którzy mogliby stać się mniejszościowym udziałowcem i dołączyć do obecnej trójki. Z dużymi grupami kapitałowymi nie ma konkretnych rozmów, jest szerokie zainteresowanie.

Obecni właściciele będą bardzo pilnie patrzeć na to kto i w jakim celu chciałby zainwestować w Wisłę. Poza pieniędzmi, utrzymanie klubu kosztowało ich wiele zdrowia. Nie przekazaliby Wisły komuś, kto ma inny pomysł. Oni chcą przywrócić klub na należne jej miejsce, a są inwestorzy, którzy mają inne cele.

W rozmowie brali udział dziennikarze redakcji LoveKraków.pl, Dziennika Polskiego/Gazety Krakowskiej, Gazety Wyborczej, Interia.pl i TVP Sport.

 

 

News will be here