Tego w Garbarni nie było od lat. „Idziemy w kierunku większej profesjonalizacji”

Trener Maciej Musiał fot. Garbarnia Kraków

W ostatnim tygodniu stycznia piłkarze drugoligowej Garbarni wyjadą na sześciodniowy obóz. – Rozmowy z zarządem nie były łatwe, ale zależy nam, by zawodnicy widzieli, że klub się rozwija – mówi Maciej Musiał, trener Brązowych, w pierwszej części rozmowy z LoveKraków.pl.

Michał Knura, LoveKraków.pl: W 19 meczach zdobyliście 30 punktów i macie jedno zaległe spotkanie z liderem. Graliście także w 1/8 finału Pucharu Polski. Jest pan zadowolony z pierwszej rundy Garbarni i pana pierwszych miesięcy samodzielnej pracy na szczeblu centralnym?

Maciej Musiał: Za nami udana jesień. Na starcie nie zakładaliśmy liczby punktów, którą chcemy zdobyć, jednak wiedzieliśmy, że trudno będzie powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu, ponieważ zespół bardzo się zmienił. Tworzyliśmy go w ekspresowym tempie i konsekwencją tego był średni start w rozgrywkach. Nie było tragedii, ale mecze nie zawsze wyglądały tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie zdążyliśmy wszystkiego dopracować, by początek był równie udany jak końcówka. To normalne, gdy przychodzą nowi zawodnicy i dodatkowo zmienia się sposób grania. W ostatnich meczach zdobyliśmy liczbę punktów, której raczej się nie spodziewaliśmy.

Postawiliście na grę piłką, po ziemi.

Założeniem jest długie utrzymywanie się przy piłce i konstruowanie akcji już od naszej bramki. Oparliśmy grę na zawodnikach z odpowiednimi predyspozycjami, odważnych. Takich, którzy nie boją się pressingu rywala, starają się spod niego wyjść zorganizowaną grą, opartą na ataku kombinacyjnym. Jednym z ważniejszych elementów naszej strategii jest także aktywna gra w obronie – nie cofamy się na naszą połowę, tylko próbujemy szybko odebrać piłkę przeciwnikowi i przejąć kontrolę nad meczem. Ważna jest też faza przejściowa, kiedy musimy zapobiec atakom przeciwnika. Ćwiczyliśmy to w treningach i po pewnym czasie zaczęło to całkiem nieźle funkcjonować.

Po rozbiciu Wieczystej w Pucharze Polski odebrał pan wiele telefonów i smsów?

Tak, ten mecz odbił się dużym echem. Zaczęło się dużo więcej mówić o Garbarni, to cenne z marketingowego punktu widzenia. Potem przyszedł mecz z Lechem, najlepszą obecnie drużyną w kraju. To ogromne wydarzenie dla klubu, a dla moich piłkarzy nagroda za tę rundę.

9 grudnia piłkarze trenowali po raz ostatni. Po grze wewnętrznej mieliście klubowy opłatek i udaliście się na odpoczynek. Jakie są plany zimowych przygotowań?

Nie ukrywam, że po ostatnich miesiącach jestem bardzo zmęczony i z utęsknieniem czekam na kilka dni odpoczynku. Święta spędzę na Florydzie z moją rodziną, bratem Tomaszem i jego najbliższymi [Tomasz Musiał jest sędzią piłkarskim- przyp. red.]. To mój pierwszy tak daleki wyjazd.

Piłkarze otrzymali rozpiski z zadaniami na okres urlopowy. Do treningów wracamy 10 stycznia. W pierwszym tygodniu czekają nas badania motoryczne i pierwszy sparing. Łącznie planujemy osiem gier kontrolnych. W ostatnim tygodniu stycznia jedziemy na sześciodniowe zgrupowanie do Sanoka.

To nowość dla piłkarzy Garbarni. Przez lata trenowali wyłącznie w Krakowie i okolicach.

Bardzo mi zależało na obozie, by zawodnicy widzieli, że klub się rozwija, są zmiany na plus. Idziemy w kierunku większej profesjonalizacji. Taki wyjazd to oczywiście koszty, rozmowy z zarządem nie były łatwe, ale mam nadzieję, że zrealizujemy nasze plany.

Końcem roku wygasa umowa Kacpra Laskosia i nie zostanie przedłużona. Ilu zawodników chcecie pozyskać przed rundą wiosenną?

Dwóch, trzech piłkarzy, którzy dodadzą nam jakości. Nie chce uzupełnień składu, tylko wzmocnień. Mieliśmy problem z konkurencją na niektórych pozycjach i na nie szukamy nowych nazwisk. Chcemy sprowadzić napastnika, skrzydłowego – koniecznie młodzieżowca – i piłkarza do drugiej linii. Mamy mocny środek pola, ale gdy brakowało jednego czy dwóch graczy, byliśmy w rozkroku. Mocno liczymy też na wracającego po chorobie Kamila Kuczaka. 

Wróćmy do lata. Długo zastanawiał się pan nad propozycją objęcia Garbarni?

Wcześniej nie miałem konkretnych propozycji, a zależało mi na pozostaniu na poziomie centralnym. W niższych ligach nie szukałem pracy – chyba, że byłby to klub z kilkuletnią wizją. Na przyjęcie oferty Garbarni miałem kilka dni. Po pierwszym spotkaniu dostałem czas na zastanowienie się, a później spotkaliśmy się, by wzajemnie upewnić się w pewnych kwestiach. Nie ukrywam, że to nie była łatwa decyzja, bo bardzo dobrze współpracowało mi się z trenerem Kazimierzem Moskalem. Kiedyś liczyłem, że krócej lub dłużej byłem asystentem u ośmiu szkoleniowców, ale do trenera Moskala mi najbliżej. Podobnie patrzymy na futbol, do tego jest fantastycznym człowiekiem.

Jak zareagował na pana decyzję?

Rozmowa kosztowała mnie dużo pod względem emocjonalnym, bo łączą nas silne więzi. Nie jestem jednak młodym trenerem i przychodzi czas, kiedy myślisz: teraz albo nigdy. Uznałem, że to ten moment. Trener Moskal zachował się po ludzku. Doceniam to, bo różnie bywało z rozstaniami pierwszych trenerów i ich asystentów.

Jest pan kopią Moskala?

Tak daleko bym nie szedł, ale podobnie patrzymy na piłkę. Podoba mi się jego sposób zarządzania sztabem i drużyną, który cechuje profesjonalizm i wzajemny szacunek. Nie jestem kolegą piłkarzy, ale daleko mi do dyktatora. Dystans między trenerem i zawodnikiem musi jednak być. Piłkarz musi czuć odpowiedzialność, bo trenerzy wyposażają go w pewne narzędzia, ale od niego przede wszystkim zależy, jak je wykorzysta.