18 tys. osób chce wygonić kluby nocne z centrum. "Nie pomoże nawet milion"

Rynek nocą fot. lovekrakow.pl

Ponad 18 tysięcy osób podpisało petycję prof. Ryszarda Legutki, który apeluje do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego o usunięcie klubów erotycznych z centrum miasta. Takich przybytków w obrębie Parku Kulturowego jest kilkanaście. – Nawet jeśli podpisałoby się milion osób, to nikomu nie możemy zabronić prowadzenia działalności gospodarczej – mówi Filip Szatanik z UMK.

– Trudno dzisiaj spokojnie przejść przez Rynek Główny i jego okolice w godzinach wieczornych, nie stając się przy okazji ofiarą agresywnej promocji ze strony nachalnych pracowników podejrzanych lokali – twierdzi prof. Ryszard Legutko z Prawa i Sprawiedliwości.

Europoseł nie może zrozumieć, dlaczego władze samorządowe pozwalają na to, aby kluby ze striptizem mogły się w taki sposób reklamować i spokojnie działać w centrum. Zdaniem Legutko, krakowianie woleliby, aby turyści wspominali miasto pod kątem bogatej historii i kultury, a nie jako miasto z „dzielnicami rozrywki podobnymi do tych w Amsterdamie czy Bangkoku”.

Kościoły obok nocnych klubów

Europoseł PiS przywołuje również zwiększającą się liczbę pielgrzymów odwiedzających miejsca sakralne oraz osoby związane ze światem nauki. – Zgoda na to, by w jednym miejscu działały obok siebie uniwersytety, kościoły i kluby to fatalna strategia – mówi Ryszard Legutko i przypomina, że w 2016 roku będziemy gospodarzem Światowych Dni Młodzieży, co „nakłada obowiązek także w zakresie stosowności zachowań w przestrzeni publicznej”. Dlatego rozwiązaniem miałoby być przeniesienie lokali erotycznych poza centrum. – Wiele miast na świecie tak uczyniło, a więc nie ma powodu, by Kraków poddał się postępującej fali nieobyczajności.

To nic nie da

– Obecność klubów nocnych w mieście to działalność gospodarcza. Gmina nie może podejmować żadnych działań, które tę działalność będą utrudniać. Możemy jedynie apelować, wykonywać jakieś kroki pijarowe, nic więcej – mówi Filip Szatanik z Urzędu Miasta Krakowa. – Gmina nie wynajmuje swoich lokali pod taką działalność – dodaje urzędnik.

Pewnego rodzaju „ratunkiem” mógłby być pozytywny dla Sopotu wyrok w sprawie o naruszenie dóbr osobistych miasta przez jeden z klubów Cocomo. – To ciekawa sprawa, ale w ocenie naszych prawników bylibyśmy bez szans. Jeśli przedsiębiorca nie łamie prawa, to i gmina nie może interweniować, bo nie ma do tego podstaw. Nie możemy też prowadzić jakiejś nagonki na klubu nocne. Jeśli ktoś występuje z takim postulatem, to nie wie, jakimi narzędziami prawnymi dysponuje gmina – tłumaczy Filip Szatanik.

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto