Co gryzie trębaczy? Czyli historia pewnego odkrycia

fot. Wikipedia

Hejnaliści z wieży Kościoła Mariackiego nie mają lekkiego życia. Każdego dnia muszą pokonywać ponad 200 schodów, gdy już dotrą na górę, czeka ich 24-godzinna warta, podczas której 48 razy odegrają hejnał, który w radioodbiornikach od Lutowisk po Świnoujście obwieści południe. Mało kto wie, że jeszcze kilkanaście lat temu trębaczom zagrażały nie tylko zadyszka, bezsenność i tatarskie strzały.

Cofnijmy się do lat 70 XX wieku. W wieży trwają prace remontowe. Wraz z postępem prac grający hejnał strażacy zaczynają skarżyć się na coraz częstsze ukąszenia „drzewnych pluskiew”. Ich efektem są swędzenie, biegunki i osłabienie organizmu. Doniesienia strażaków zbiegają się w czasie z pracą pewnego doktoranta, zatrudnionego w krakowskim sanepidzie. Owym naukowcem jest późniejszy autor monografii „Kleszcze (Icari: Ixodida) Polski”, prof. Krzysztof Siuda.

– Byłem magistrem biologii i poważnie myślałem o doktoracie. Dostałem zgodę dyrekcji stacji, by w wolnych chwilach i po godzinach pracy zajmować się swoimi badaniami. Miałem szczęście poznać prof. Jan Rafalskiego, wybitnego polskiego uczonego, twórcę polskiej szkoły akarologii, który podsunął mi myśl, że ze względu na pracę w sanepidzie mógłbym poszukać w Krakowie pewnego pasożyta – zaczyna swoją historię emerytowany już uczony.

– Obszedłem strychy rodziny, znajomych i nie znalazłem nic. W końcu trafiłem na wieżę Kościoła Mariackiego, przy pierwszym podejściu, chcąc mieć nieco więcej światła, otworzyłem okiennice i w każdym rogu okna znalazłem kilka egzemplarzy. Gdy zaczynałem szperać, trafiłem na setki osobników – wyjaśnia.

Pasożytem, o którym mowa, jest pewien nietypowy gatunek kleszcza, zwany, ze względu na swoje cechy, obrzeżkiem lub kleszczem miękkim.

– Raz poszedłem na kontrolę do strażaków-hejnalistów na wieży. Okazało się, że obrzeżki znajdują się nie tylko na strychu. Jednym z siedlisk jest łazienka, z której korzystają hejnaliści. Tłumaczyli mi, że od pokoleń uważali, iż są to pluskwy drzewne, atakujące ich w nocy. Jeden ze strażaków mówił mi: „Proszę pana, jak zacząłem trąbić, to ten skurczybyk uciął mnie w rękę, ale nie przerwałem gry i załatwiłem go, jak skończyłem” – wspomina profesor.

Życie nocne obrzeżków

Skąd jednak kleszcze na szczycie najbardziej rozpoznawalnej budowli Krakowa? Jak tłumaczy profesor Siuda, obrzeżki nie są typowymi przedstawicielami swojego rzędu. W odróżnieniu od swoich leśno-łąkowych kuzynów mają charakterystycznie spłaszczone ciała, bez wyodrębnionej głowy z ryjkiem, a ich naturalnymi żywicielami europejskimi są ptaki z gatunków kolonijnych – jaskółki, kury i… gołębie. Nie gardzą również krwią nietoperzy i ludzi, zwłaszcza, jeżeli odetnie im się dostęp do ptaków. A tak właśnie stało się w przypadku wieży Kościoła Mariackiego, z której w czasie remontu usunięto gniazda tych zwierząt. Obrzeżki mają też odmienne zwyczaje żywieniowe. Kleszcze twarde są aktywne całą dobę i potrafią żerować na swoim żywicielu nawet kilka dni. Natomiast obrzeżki szukają swoich ofiar głównie nocą, gdy potencjalni żywiciele śpią w najlepsze (nieco odmienne zachowania wykazują obrzeżki nietoperzowe, które dostosowały swój rytm życia do nocnej aktywności latających ssaków). By zaspokoić głód wystarczy im nawet godzina, stąd właśnie kojarzenie ich przez strażaków z pluskwami.

Naukowiec z Polski wpływa na wody światowej nauki

Poznanie, co gryzie trębaczy, nie kończy bynajmniej historii. Dzięki swojemu odkryciu prof. Siuda staje się jedną z ikon światowej akarologii. – Pisałem pracę doktorską na temat biologii gatunku znalezionego na tym stanowisku. Na podstawie swoich badań doszedłem do wniosku, że mamy do czynienia z gatunkiem dotychczas przez nikogo niewyodrębnionym ani nieopisanym, który nazwałem Argas polonicus – obrzeżek polski. Miałem olbrzymie szczęście. Instytut Medycyny Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego organizował sympozja, które skupiały badaczy zajmujących się stawonogami o znaczeniu medycznym i weterynaryjnym. Na jedno z nich przyjechał prof. Hoogstraal z USA, który w tym czasie był jednym z czołowych badaczy kleszczy na świecie. Gdy stwierdziłem, że mam do czynienia z nowym gatunkiem, poprosiłem go o rewizję moich spostrzeżeń. Wtedy Amerykanie dysponowali mikroskopami skaningowymi, do których ja nie miałem dostępu. Dzięki tym dokładnym badaniom profesor potwierdził moje przypuszczenia, razem z nim i jego współpracownikami opisaliśmy te gatunki, które na stałe trafiły do literatury. I to otworzyło mi drogę do światowej akarologii – tłumaczy.

Zagrożeni hodowcy

Obrzeżki polskie, a także inne występujące w kraju gatunki, są trudnym przeciwnikiem. Gnieżdżą się w szparach, załomach murów i w gołębnikach, stąd ich duża liczebność na Górnym Śląsku, gdzie hodowla gołębi rasowych jest prawdziwie narodowym sportem. Choć rzadko bywają wektorami poważnych chorób, jak borelioza czy wirusowe zapalenie mózgu, to i tak mogą być niebezpieczne. Ich ślina jest bardzo silnym alergenem, w skrajnych przypadkach mogącym doprowadzić do wstrząsu anafilaktycznego i śmierci, jak w przypadku mieszkańca Sosnowca, który zmarł po wielokrotnym pokąsaniu.

Dziś obrzeżki polskie nie zagrażają już hejnalistom. Zbigniew Ojczyk, jeden z dłużej pracujących hejnalistów twierdzi, że z pasożytami udało się rozprawić w latach 90. Zapamiętał dokładnie, bo na czas dezynsekcji strażacy odgrywali hejnał z niższej wieży Kościoła Mariackiego. Naukowcy twierdzą jednak, że kleszcze nie tak łatwo wytępić i wciąż mogą być obecne na hejnalicy, a z całą pewnością występują na „zagołębionych” strychach Starego Miasta, Śródmieścia i Podgórza.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto Podgórze
News will be here