Dożywocie za strzał w serce z "kowbojskiego" rewolweru

fot. Dawid Kuciński

Trzy strzały, w tym jeden z bliskiej odległości w serce – tak zakończył się konflikt między Robertem B. a jego przyjacielem i wspólnikiem w szemranych interesach, Łukaszem B. Broń, której użył zabójca to replika kowbojskiego Remingtona. Prokurator w mowie końcowej domagał się najwyższej kary za tę zbrodnię.

Jest późno w nocy z 12 na 13 września 2016 roku, gdy na jednej z posesji w podkrakowskim Czernichowie rozlega się pierwszy strzał. Następnie drugi i trzeci. Kule z broni czarnoprochowej wbijają się w ciało Łukasza B., który gościł u swojego przyjaciela i wspólnika. Ta ostatnia rozrywa serce mężczyzny. Strzał został oddany z bardzo bliska, ok. 50–70 cm – ocenią później biegli.

– Wszystkie dowody wskazują na to, że Robert B. zabił Łukasza B. Użył do tego rewolweru kaliber 44., który kupił na aukcji. Nie musiał mieć na niego pozwolenia. Broń była w pełni sprawna, oskarżony wiedział, że użycie jej przeciwko człowiekowi, może doprowadzić go do śmierci – przekonywał prokurator. Śledczy opierają się na opinii biegłych, którzy określili, że pierwsza kula ugodziła ofiarę w bok, druga w udo i złamała kość udową. Oskarżony wystrzelił trzecią, kiedy jego ofiara leżała na plecach.

Uwolnić się od problemów

Jaki był motyw tego zabójstwa? Prokurator przekonuje, że miało to związek z nielegalną działalnością obu mężczyzn. Prowadzili oni lewe interesy, wyłudzali kredyty i leasingi. Posprzeczali się o rozliczenia. Łukasz miał też zagrozić, iż będzie robił interesy z kimś innym. Dodatkowo cały czas policja deptała im po piętach. Ostatecznie Robert B. poprzez zabicie wspólnika, miał choć na chwilę uwolnić się od problemów.

Roberta B. jego zachowanie od niczego nie uwolniło, a może zaprowadzić za kratki na całe życie. Bowiem o karę dożywotniego pozbawienia wolności zawnioskował prokurator. Jego zdaniem, należy zabezpieczyć społeczeństwo przed takimi ludźmi, jak oskarżony.

Zdaniem śledczego, nie ma żadnych środków łagodzących, ponieważ mężczyzna chciał również pozbyć się ciała i zatrzeć ślady. W tym celu wezwał swoją małoletnią córkę i znajomego, Stanisława B.. Pomagać miała również partnerka oskarżonego, Agnieszka M. Dla nich prokurator zawnioskował o karę grzywny w wysokości po 3 tys. zł.

Podobnie zawnioskowała pełnomocnik rodziców Łukasza B. – Mamy obraz egzekucji na tarasie przed domem – stwierdziła adwokat.

Współwinne jest państwo Polskie?

Obrońcą Roberta R. jest mecenas Jan Widacki. Adwokat przypomniał, że oskarżony konsekwentnie mówił, iż nie pamięta samego zdarzenia. Nie można też powiedzieć, że mężczyzna działał z ekonomicznych pobudek. – Jak ktoś planuje taką rzecz, to nie robi tego u siebie w obecności domowników i osób postronnych – stwierdził mecenas i zasiał wątpliwości o tym, czy faktycznie Robert B. chciał zabić.

– Z Łukaszem poznali się, gdy wyrzucili go z domu rodzice. Prowadzili razem interesy. Czy legalne, czy nie, to oceni sąd. Oskarżony nie chciał zabić. Chciał wyładować swoją złość, ukarać go. Jakby miał popielniczkę czy butelkę pod ręką, rzuciłby nią. Nieszczęście polegało na tym, że miał pod ręką rewolwer – przemawiał adwokat.

Winne tego zabójstwa ma być również… państwo. Ponieważ to ustawodawca stwierdził, iż każdy może kupić replikę broni wyprodukowanej przed 1885 rokiem. Nawet dziecko. B. nigdy by nie dostał pozwolenia na broń współczesną, ponieważ był karany.

– Część winy spada tu na państwo. Tworząc taką ustawę, nie wywiązało się ze swojego konstytucjonalnego obowiązku ochrony życia. Skoro eksperci z komisji i posłowie traktują takie rewolwery jak zabawki, to oskarżony miał prawo nie wiedzieć, iż można nią zabić człowieka. Dziś wiemy to wszyscy – stwierdził Widacki.

Populizm

Adwokat skrytykował obecną politykę kryminalną śledczych i nazwał ją populizmem. Zrozumiał, czemu prokuratura może jej ulegać, ale był zniesmaczony ruchem pełnomocnika rodziny. – Występując w roli pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego, nie powinno się zapominać, że jest się cały czas adwokatem. Powinno się milczeć w sprawie kary, a domagać się odszkodowania i zadośćuczynienia – podkreślił Jan Widacki.

Obrońca Roberta B. przypomniał, że kara dożywocia jest orzekana mniej niż w 3% wyroków w sprawach o zabójstwo. Zazwyczaj w odrażających przypadkach mordowania dzieci czy wielokrotnego zabójstwa. Widacki zawnioskował o karę bliższą najniżej przewidzianej przez prawo polskie, czyli od 8 lat w górę.

Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 24 maja.