Mówią, że to najmilsza dzielnica w mieście, bo nigdzie indziej nie będą się tak często interesować tym, czy „masz jakiś problem?”. Mówią, że to wioska olimpijska, bo wszyscy chodzą w dresach. Jedno wielkie blokowisko, syf i starzy ludzie. Witajcie w Nowej Hucie.
Mieszkam tu od zawsze. Broniłam tego zapomnianego rejonu w każdej sytuacji. Na studiach przekonywałam, że Nowa Huta to zielona dzielnica, a nie betonowa dżungla. Obcokrajowcom pokazywałam, że to coś więcej niż skansen. Zabierałam tu krakusów z innych części miasta, by pokazać, że można tu spokojnie spacerować. Obiecuję, nigdy więcej. Już dość. Ani jednego dobrego słowa.
Kwalifikacja czynu
Ostatnie miesiące to publiczna egzekucja Nowej Huty. Zaczęło się od Świtu, który od nowa rozkwitł dopiero pod angielskim szyldem, całodobowo wypełniony pomidorami i pasztetem. Potem były problemy kina Sfinks, bo nie mogło wyświetlać nowych filmów. Dwa tygodnie temu doszły kłopoty Skarbnicy. Zamiast książek niedługo będzie pewnie oferować jedynie kredyty. Wisienką na torcie ma być Stylowa i jej wyznanie, że nie zarabia na czynsz. Oto Nowa Huta – dzielnica zapomniana przez Boga, o którego obecność tak walczyła w przeszłości.
Nie mogę narzekać, bo przecież media czasem przypomną sobie o Hucie. Co drugi wydawca w tym kraju modli się, by morderstwo – jeśli już się przydarzy – miało miejsce właśnie tu. Słupki w górę, statystyki szaleją, serwery padają, a internauci znów mogą napisać „Czemu mnie nie dziwi, że to NH?”. Ano nie dziwi cię. Wiadomo. Nowa Huta to dzielnica przestępców, wioska olimpijska, jedna wielka mordownia. Na chrzciny dostajemy tu maczetę. A nie, przepraszam. Jakie chrzciny? W końcu to dzielnica bez Boga.
Wyrok wydany
Im bliżej do wyborów, tym więcej słychać o Nowej Hucie 2.0. Aktualizację zamierzają przeprowadzić politycy. Czego tu nie będzie… Biurowce, firmy, apartamenty, cudawianki. Dzielnica odżyje. Więc Nowa Huta nie walczy. Nowa Huta się nie targuje. Czeka i umiera. Dzięki wam.
Płaczecie nad losem Skarbnicy, Stylowej, Świtu. Żądacie obniżenia im czynszu, by mogły przetrwać. "To symbole, pamiątki, lokale pełne sentymentu" - mówicie. Nie! To bez sensu. Jeśli coś nie jest w stanie się utrzymać, to bankrutuje. Takie są prawa rynku. Jeśli chcecie je ratować, korzystajcie z nich! Sami wydaliście na te kultowe miejsca wyrok. Sami dokonujecie egzekucji.
Morderstwo ze szczególnym okrucieństwem
Nie jest to śmierć humanitarna. Nowa Huta dogorywa przyduszona odzieżą na wagę z tutejszych ciucholandów, przyciśnięta do ściany ratami kredytów, które można zaciągnąć w tutejszych bankach, zatruta ogórkiem kiszonym z wódeczką. Według krakowskich przewodników jedynym wabikiem na turystów.
Chcesz ocalić Hutę? Zamiast narzekać, wsiądź w rozklekotaną „czwórkę” i tu przyjedź. Kup książkę, zjedz zapiekankę w Bieńczycach albo kiełbaskę pod NCK-iem, idź do Sfinksa na film, odwiedź dwór Matejki. Pochwal się na Facebooku i Twitterze, zrób zdjęcie telefonem. Nie ukradną ci go. Naprawdę.
Fot: K.Kalinowski/LoveKrakow.pl