Z miłości do jedzenia, z szacunku do tradycji [Recenzja]

Chodzę sobie tak i chodzę po tych restauracjach i muszę przyznać, że lubię czasami zjeść w takich, które są „kombajnem”. Są one idealne na typowe kaprysy kobiet: kiedy ty chcesz zjeść „nie wiem, co ale włoskie”, a on - schabowego. Restauracja Tradycja jest idealnym miejscem właśnie na takie dni.

Polsko-włoskie połączenie wydaje się dziwnym rozwiązaniem, a sama nazwa sugeruje nieco skostniałą kuchnię. Nic bardziej mylnego. Miejsce, w którym położona jest restauracja to historyczna Kamienica Pinocińska. Nazwa kamienicy pochodzi od jednego z jej najznamienitszych właścicieli – pochodzącego z Włoch Hieronima Pinocciego. W XVII wieku wsławił się on swoją działalnością publiczną – jako burmistrz Krakowa oraz kulturalną – jako redaktor „Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego”, pierwszej w naszym kraju gazety drukowanej.

Jako rodowita krakowianka doceniam każde miejsce, które nawiązuje do naszych korzeni. Fascynuje mnie gastronomiczna historia Krakowa i żałuję, że dziś niewiele jest miejsc, które do niej nawiązują. Sam wystrój tej restauracji jest przytulny, wiele się w niej dzieje, dla mnie ciut za dużo. Nie jest on nachalny, więc nie odciąga uwagi od tego, po co tu przychodzimy – jedzenia. Na szczęście w ośmiu salach każdy znajdzie miejsce dla siebie, które pozwoli mu zrelaksować się nad menu.

Lubię miejsca z konsekwencją, którą można odnaleźć w karcie, zwłaszcza wtedy, kiedy moje podniebienie samo nie wie, czego chce. I nagle olśnienie! Na przystawkę poproszę bruschette z pomidorami i szynką parmeńską (16 zł) i wątróbkę drobiową z jabłkiem (17 zł). Spałaszowałam obie z przyjemnością, bo nie tylko wątróbka była świetnie skomponowana z jabłkami, ale też wszystko pięknie podane – to element, którego brakuje mi w wielu restauracjach.

Moją uwagę przyciągnęła wkładka menu jesiennego, w której można znaleźć smakołyki z polskich lasów, czyli aromatyczny krem z grzybów leśnych w czarce chlebowej z łazankami (17 zł). Zapach tej zupy był nieziemski. Uwielbiam też czarki chlebowe, zawsze obgryzam chrupiącą przykrywkę. Sama nie wiem, który z krajów bardziej przypadł mi do smaku: tradycyjna toskańska zupa pomidorowa (16 zł) czy polski klasyk. Nie każcie mi wybierać. Na uwagę zasługują dania z pieca opalanego drewnem. Uwielbiam jego zapach, a propozycje w menu są bardzo kuszące.

Idąc dalej, moją uwagę zwróciła: Saltimbocca a la Romana czyli eskalopki cielęce na tagliatelle z pomidorkami cherry i sosem pesto (42 zł) oraz polędwica wołowa z sosem truflowym i pieczonymi ziemniakami (54 zł). I pomimo pieczonego swojskiego schabu z sosem śliwkowym aromatyzowanym śliwowicą (32 zł), dwie pierwsze propozycje zdecydowanie wygrały. Na talerzu pojawiła się feeria barw i smaków. Jak dla mnie polędwica za bardzo utopiona w sosie, wolę, kiedy sos jest gdzieś obok i mogę go dozować w takiej ilości, na jaką mam ochotę, co kompletnie nie ujęło smaku całego dania. Eskalopki kruche i soczyste, idealnie omaszczone tłuszczem wytworzonym z mięsa podczas pieczenia.

Restauracja Tradycja pogodziła nasze odmienne tego dnia smaki i najedzeni, z uśmiechem opuściliśmy lokal. Żałuję, że nie miałam miejsca na deser, ale obiecuję, że wrócę i napiszę, czy warto wybrać się na tiramisu, którego od jakiegoś czasu poszukuję w Krakowie.