Deweloper chce ścigać ludzi za ich komentarze. W grę może wchodzić nieuczciwa konkurencja

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Jeden z deweloperów chce poznać dane komentatorów na pewnym portalu, aby najprawdopodobniej móc pozwać ich do sądu. Chodzi o rzekome zniesławienie, choć same komentarze wydają się zwykłą opinią na temat przedsiębiorcy i jego produktu. To nie jest jednak oczywiste, bo negatywne opinie mógł wystawić pracownik konkurencyjnej firmy, a nie klient.

Pod jednym z tekstów dotyczących inwestycji mieszkalnej pojawiły się komentarze, które nie spodobały się deweloperowi. Teraz domaga się on od portalu, na którym widnieją nieprzychylne komentarze, udostępnienia danych osobowych komentujących. Portal pozostawił tę prośbę bez odpowiedzi.

Kilka przykładów komentarzy:

Deweloper napisał więc skargę do Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. GIODO wysłał do zarządu spółki prowadzącej portal zapytanie, dlaczego przedsiębiorca nie otrzymał odpowiedzi oraz czy spółka posiada dane osobowe komentujących. Czy portal miał obowiązek udostępnić te dane, jeśli by je posiadał?

– Uważam, że nie i jest to interpretacja większości doktryny. Samodzielnie udostępniając w tym momencie dane osobowe portal naraża się na zarzut naruszenia zasad ich przetwarzania poprzez bezprawne i samowolne udostępnienie – mówi radca prawny Zbigniew Kiedacz.

Choć oczywiście po zapoznaniu się z wyjaśnieniami portalu GIODO może nałożyć obowiązek udostępnienia danych. To jednak nie kończy sprawy, ponieważ spółka może zaskarżyć taką decyzję i to ze sporą szansą na wygraną. O tym jednak nie ma co mówić, gdyż takich danych nie posiada. Pytanie więc kolejne, czy prawo obliguje do udostępnienia IP na żadanie? – Mając na uwadze niejasny status adresu IP, bezpieczniej jest traktować go jako informację będącą daną osobową i chronić go tak, jakby faktycznie tą daną był. Ten sposób działania pozwoli na uniknięcie zarzutu naruszenia Ustawy o ochronie danych osobowych – stwierdza specjalista.

Kogo ściga policja?

– Są czyny, które mają znamiona wykroczenia albo przestępstwa publicznoskargowego lub wnioskowego (np. groźby karalne) – mówi rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, mł. insp. Sebastian Gleń.

Zniesławienia i znieważenia są ścigane z oskarżenia prywatnego, ale publiczne znieważenie prezydenta czy godła podlega już ściganiu z urzędu. – Podobnie jak publicznie znieważanie grupy ludności albo osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej oraz nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym, rasowym, etnicznym i wyznaniowym – wymienia Gleń.

– Również z urzędu ścigane jest publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni, pochwalanie popełnienie przestępstwa czy propagowanie faszyzmu – dodaje policjant.

Podczas czynności śledczych dane osobowe konkretnych komentujących uzyskuje prokuratura, często na wniosek właśnie policji. Zazwyczaj odbywa się to bez przeszkód.

– Małopolska policja jak dotąd nie miała problemów z pozyskiwaniem danych od operatorów krajowych. Nie zawsze da się je uzyskać od operatorów zagranicznych, którzy w zależności od swoich przepisów w niektórych sytuacjach mogą odmówić udzielenia odpowiedzi, choć mają swoje przedstawicielstwa na terenie RP – opowiada Gleń.

W teorii anonimowi komentujący nie mogą spać spokojnie, gdyż policjanci będą mogli ustalić, kim są, jeśli nie używali programów maskujących. IP wskaże dostawcę, a ten będzie zobowiązany podać dane klienta. – Jeżeli komentarze zawierają informację nieprawdziwą, zniesławiającą, poniżającą itd., wówczas mogą stanowić podstawę do wyciągnięcia wobec komentujących konsekwencji m.in. w trybie karnym, z oskarżenia prywatnego na podstawie art. 212 Kodeksu karnego – komentuje radca prawny.

Jest jednak jeszcze inna możliwość. – W zależności od rzeczywistego stanu faktycznego możliwe jest również stosowanie innych ustaw. Gdyby okazało się, że autorem zniesławiających wpisów jest pracownik konkurenta, w grę wchodziłaby ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji – stwierdza Kiedacz.

News will be here