Incydent z maczetą w hotelu. Zranił mężczyznę, by zdobyć jego zegarek

Sprawca groził ofierze maczetą fot. policja

Wyrok trzech lat więzienia za rozbój z niebezpiecznym narzędziem usłyszał 27-letni Grzegorz S., który przypadkowo poznanego mężczyznę postraszył użyciem maczety, by zdobyć jego zegarek.

Mieszkaniec Krakowa Tadeusz T. 20 września 2020 r. wracał z pracy na ul. Balickiej, gdy około 2.00 w nocy zauważył Grzegorza S. pijącego whisky przed pobliskim barem. Panowie stwierdzili, że warto pogadać i napić się alkoholu w hotelu robotniczym przy ul. Lindego. Grzegorz S. miał tam swój pokój.

Na miejscu byli około 5.00 rano, do biesiady dołączył znajomy Jacek K., ale po pewnym czasie wrócił do swojego pokoju. Nim wyszedł był świadkiem, jak Grzegorz S. chwalił się, że ma maczetę i pokazywał ją w trzymanym futerale.

Rozmowa wówczas toczyła się wokół piłki nożnej i klubów piłkarskich. Gdy Grzegorz S. i Tadeusz T. zostali sami, gospodarz zapytał gościa komu kibicuje. Ten unikał tematu, że go to nie interesuje.

Niespodziewanie Grzegorz S. zaczął mu grozić i kazał położyć rękę na stole i wulgarnie dodał, że mu ją utnie. Domagał się także od gościa zegarka wartego 300 zł.

Wykonał ruch maczetą, a gdy Tadeusz T. zasłonił się ręką został lekko draśnięty ostrzem. Ze strachu oddał swój zegarek.

Sprawca wyrzucił maczetę przez okno

Gdy gospodarz odłożył maczetę pokrzywdzony próbował odzyskać cenny dla niego zegarek, doszło do szamotaniny i wymiany ciosów, ale rzeczy nie odzyskał. Tadeusz T. wyszedł na korytarz hotelowy i wezwał policją oraz pogotowie. Gdy patrol zjawił się na miejscu okazało się, że Grzegorz S. wyrzucił przez okno, maczetę, futerał do niej i zrabowany zegarek. Rzeczy leżały na trawniku na wysokości okna pokoju mężczyzny, zabezpieczono je do badań. Ślad DNA sprawcy odkryto tylko na futerale maczety.

Rannemu udzielono pomocy na miejscu i opatrzono ranę, we krwi miał jeden promil alkoholu. Grzegorz S. nie poddał się badaniu krwi, bo twierdził że miał kontakt z chorym na covid, to się nie potwierdziło. Trafił za kratki, wcześniej miał już kilka wyroków za przestępstwa z użyciem przemocy.

Odpowiadał za rozbój w warunkach recydywy. Nie przyznawał się do winy. Zaprzeczał, że maczeta jest jego, ale postronny świadek Jacek K. zeznał co innego.

Sąd nie uwierzył w słowa oskarżonego, że to sam pokrzywdzony wyrzucił swój zegarek przez okno. Nie dał też wiary Tadeuszowi T., że otrzymał cztery ciosy maczetą, bo obdukcja lekarska wskazywała, że miał jednie niewielką ranę na ręce. Nie potwierdziły się też jego słowa, by prosił na portierni o pomoc. Zapis monitoringu w hotelu wskazywał, że z nikim wtedy nie rozmawiał. Oskarżony wnosił w apelacji o niższą karę, ale jej nie wywalczył. Wyrok jest prawomocny.