Lekarz Wisły: Problemy zdrowotne Jovanovica mogły doprowadzić do jego śmierci

– Gdyby problemy Marko Jovanovica nie zostały wychwycone, mogły doprowadzić do jego śmierci – nie kryje dr Mariusz Urban, klubowy lekarz Białej Gwiazdy. Serb po kilku tygodniach szczegółowych badań wrócił do Krakowa i wkrótce będzie ostrożnie wprowadzany do zajęć.

Jovanović nie trenuje od grudnia, gdy w trakcie przerwy świąteczno-noworocznej nabawił się infekcji wirusowej z objawami podobnymi do grypowych. Po powrocie do Krakowa rutynowe badania wykazały u niego nieprawidłowości w pracy serca. Zawodnik wrócił do Serbii na konsultacje medyczne i usłyszał dramatyczną diagnozę: podejrzenie raka. – Nawet nie jestem w stanie opisać, jak się wtedy czułem. Dla mnie i dla mojej rodziny była to tragiczna informacja – wyznaje Jovanović.

Problemy piłkarza polegały na gromadzeniu się płynu w worku osierdziowym i płucach. Przyczyn wystąpienia takich objawów może być kilkanaście, dlatego w klubie podjęto decyzję o wysłaniu obrońcy na dodatkowe badania do Szwajcarii. Specjaliści z renomowanej kliniki w Bazylei na szczęście wykluczyli diagnozę postawioną przez swoich serbskich kolegów po fachu.

Najgorsze minęło, ale...

Lekarz Wisły Mariusz Urban przyznaje, że i bez tego kłopoty zdrowotne zawodnika należy traktować jako bardzo poważne. – Najgorsze mamy za sobą, ale gdyby problem nie został wychwycony w trakcie naszych rutynowych badań, mógł doprowadzić do zatrzymania akcji serca, a nawet śmierci – bez ogródek mówi lekarz wiślaków. – Moglibyśmy dziś opłakiwać Marko.

Choć kłopoty Jovanovica nie wykluczają go z zawodowego uprawiania sportu, to nie można dziś z pełnym przekonaniem stwierdzić, że wróci do futbolu. – Na razie jest „średnio fajnie”, ponieważ nie wiadomo, jak wszystko się potoczy. Będziemy teraz poddawać Marko coraz większym obciążeniom i sprawdzać reakcję jego organizmu. Za dwa miesiące zaplanowane mamy kolejne badania – opowiada dr Urban. Według niego jest możliwe, że piłkarz pojawi się na murawie jeszcze przed końcem sezonu. Sam Jovanović nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. – Do końca kwietnia chcę być do dyspozycji trenera – deklaruje.

Szybko dodaje jednak, że decyzja będzie należeć do lekarzy, a on sam zupełnie inaczej podchodzi teraz do życia i uprawiania sportu. – Pamiętam swoją reakcję na kontuzję odniesioną w derbach. Drużyna grała dobrze, mnie również świetnie szło. Wtedy wydawało mi się, że to koniec świata – przypomina. – Teraz patrzę na to inaczej. Mam żonę, dwójkę dzieci, a przecież już wyobrażałem sobie siebie w trakcie operacji czy chemioterapii…