Nie będzie kampanii przed referendum zakrojonej na wielką skalę. Mieszkańcy informacje uzyskiwać mają... od dziennikarzy. Radni Platformy Obywatelskiej prowadzą przepychanki między urzędnikami Jacka Majchrowskiego na temat wydatkowania gminnych pieniędzy na akcję promocyjną przed referendum. Regionalna Izba Obrachunkowa bardzo sceptycznie podchodzi do pomysłu radnych.
Organizacja czterech debat merytorycznych dla dziennikarzy – tak na miesiąc przed referendum wygląda kampania mająca zachęcić mieszkańców do pójścia na głosowanie. Zgodnie z prawem inicjatorzy przeprowadzenia referendum (klub radnych Platformy Obywatelskiej) muszą poinformować mieszkańców o możliwych skutkach oddania głosów w referendum (pytania o igrzyska olimpijskie, metro, monitoring oraz ścieżki rowerowe).
Szef klubu PO: My chcemy kampanii, ale miasto nie daje pieniędzy
Grzegorz Stawowy, przewodniczący klubu PO w Radzie Miasta Krakowa informuje, że na kampanię referendalną ma ambitny plan. – Chciałem zorganizować wysyłkę druków bezadresowych. Sekretarz gminy Paweł Stańczyk twierdzi jednak, że miasto nie może wydać pieniędzy na kampanię. Urzędnik tłumaczy, że nie jest to zadanie własne gminy – mówi Stawowy. Paweł Stańczyk twierdzi, że nigdy nie wyrażał swojej opinii na temat pomysłów Stawowego. – Nikt do mnie z taką sprawą, ani ze sprawą podobną się nie zwracał – dodaje sekretarz.
O to, czy z pieniędzy publicznych można opłacić reklamy i druki bezadresowe musi teraz rozstrzygnąć Regionalna Izba Obrachunkowa w Krakowie. Do RIO wpłynęły dwa pisma z prośbą o opinię. Listy we wtorek wysłali prezydent Majchrowski oraz przewodniczący rady miasta Bogusław Kośmider.
– Referendum może być finansowane ze środków gminy, co jest oczywiste – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Mirosław Legutko, członek kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie. – Wątpliwości może budzić fakt, czy w tej kampanii finansowane może być przekonywanie mieszkańców do konkretnego pomysłu, np. za zimowymi igrzyskami – komentuje Legutko.
PO chce pieniędzy z Warszawy
Cztery debaty, każda z osobami, które są fachowcami w danej dziedzinie – tak będzie wyglądać kampania Platformy Obywatelskiej. – Nie mamy środków w budżecie klubu. Rozmawiamy z Donaldem Tuskiem w Warszawie, aby partia dała na to pieniądze – informuje Grzegorz Stawowy.
Jednak znów może pojawić się problem dla członków Platformy Obywatelskiej. Partia Tuska wydatki będzie musiała wliczyć w limity przewidziane na przekonywanie wyborców w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego. W tej chwili za public relations kampanii informacyjnej PO odpowiadają pracownicy firmy zajmującej się nieruchomościami komercyjnymi. – To są małe kwoty – mówi Stawowy, ale nie wyjaśnia skąd bierze na to pieniądze.