Park Jalu Kurka uratowany? Władze szukają kompromisu

fot. Aleksander Miszalski

Ponad 1000  mieszkańców podpisało się pod petycją w sprawie obrony parku Jalu Kurka. Tereny zielone od sześciu lat są niedostępne dla osób postronnych. Samorządowcy ze Starego Miasta od początku roku chcą, by miasto wykupiło działkę od mnichów. Do tego raczej nie dojdzie. Władze szukają innego rozwiązania.

Koronnym argumentem za utrzymaniem parku jest to, iż mógłby on służyć mieszkańcom oraz turystom jako miejsce rekreacyjne. Dodatkowo w kontekście walki ze smogiem nie powinno się dopuszczać do likwidacji terenów zielonych. – Tym bardziej w centrum, gdzie tak bardzo ich brakuje – tłumaczy Aleksander Miszalski z „jedynki”.

Radni dzielnicowi chcieli, by tereny należące do braci salwatorianów zostały wykupione, jednak po pierwsze w budżecie na 2014 roku pieniędzy na to nie zarezerwowano, a po drugie cena jest, jak to określił Bogusław Kośmider, zaporowa. Dlatego trzeba znaleźć kompromis. Pobożnymi życzeniami radnych dzielnicowych było także to, że park widnieje w krajowym rejestrze zabytków. Wtedy jednak nie zostałby wydany dokument o warunkach zabudowy. A w tym też jest problem. – Pan Janczykowski blokuje nie tyle całą budowę, co jej parametry - wysokość i elewację, ale właściciele tak czy inaczej mogliby to obalić. Spotkanie jest po to, aby można było zachować szansę na zachowanie parku – tłumaczy Bogusław Kośmider, przewodniczący RMK.

W tej sprawie odbyło się już jedno spotkanie z prezydentem Jackiem Majchrowskim oraz przedstawicielami braci salwatorianów. – Mnisi są zainteresowani tym, żeby ludzie mogli korzystać z parku, jednak konkretów jeszcze żadnych nie ma. Właśnie w czwartek mają paść – informuje Monika Chylaszek, rzecznik prasowy prezydenta miasta.

Trzeba znaleźć kompromis

Jak informuje nas przewodniczący rady miasta, dziś zostanie napisana uchwała kierunkowa. – Ale to formalizm, który rekomenduje prezydentowi, co powinien zrobić – tłumaczy szef krakowskich radnych. Ważniejsze od uchwał i dokumentów będzie czwartkowe spotkanie z wojewódzkim konserwatorem zabytków Janem Janczykowskim.

– Będziemy szukać kompromisu – zapowiada Bogusław Kośmider. – Chcemy, aby park został utrzymany, ale diabeł tkwi w szczegółach. Mimo lepszej sytuacji finansowej miasta, nie będziemy wykupywać tych terenów, bo 12 czy 13 mln złotych to cena zaporowa – tłumaczy radny PO i zapowiada, że będzie proponował właścicielom działki umowę na wieloletnie wypożyczenie. – Kompromis powinien polegać na tym, że każda ze stron coś będzie z tego mieć – dodaje Kośmider.

Działka za działkę

Aby w przyszłości unikać takich sytuacji, jak choćby ta z parkiem, Zakrzówkiem czy działką przy ul. Karmelickiej, gdzie lokalne społeczności protestują przeciwko zabudowie na działkach prywatnych inwestorów, Kośmider przygotowuje pewne systemowe rozwiązanie – zielony fundusz. – Miasta nie stać na wykupowanie działek, choćbyśmy sprzedali stadion Wisły, ale mamy tereny i być może prywatne podmioty będą zainteresowane wymianą i na przykład dopłatą. Tak było w przypadku parku Duchackiego, gdzie udało się porozumieć z trzydziestoma czy czterdziestoma prywatnymi osobami – mówi Kośmider. Według radnego powinno powstać coś na wzór listy rankingowej, gdzie zostaną wpisane tereny najcenniejsze i  one powinny mieć priorytet.

Nie chodzi o to, kto mocniej walnie pięścią

Często bez zaangażowania społeczności lokalnej nikt by nie usłyszał o danym problemie. Zgadza się z tym Kośmider, ale przypomina, że łatwo jest „lajkować”. – Pamiętam problem Wesołej Polany. Wtedy to prezydent powiedział, że dobrze, ratujemy, ale mieszkańcy powinni się złożyć z miastem na wykup. Nie udało się. W sumie jakieś grosze zostały zebrane. Dlatego zaangażowanie mieszkańców zwraca uwagę na sprawę, ale nie można ich bezkrytycznie słuchać, ponieważ trzeba często znaleźć kompromis, który usatysfakcjonuje trzy strony: mieszkańców, miasto i podmiot prywatny – kończy radny.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej