Pazerność oszustów uratowała kobietę

fot. pixabay.com

Od lat scenariusz jest ten sam. Dzwoni telefon, osoba przedstawia się jako przedstawiciel służb. Straszy, że pieniądze danej osoby są zagrożone i tłumaczy, że należy je wypłacić z banku przekazać policjantowi. Ludzie wierzą i tracą dziesiątki tysięcy złotych.

Tym razem udało się jednak zatrzymać jednego członka szajki, która pod przykrywką wymiaru sprawiedliwości oszukiwała krakowian.

Według prokuratury, która postawiła zarzuty 51-letniemu Piotrowi N., mężczyzna w styczniu uczestniczył w przestępstwie na legendę.

Jak to wyglądało? 15 stycznia do pokrzywdzonego zadzwoniła kobieta i podała się za funkcjonariuszkę CBŚP. Aby się uwiarygodnić, nakazała, aby ofiara nie rozłączając się, wybrała numer 997 lub 112 i w ten sposób jej tożsamość zostanie zweryfikowana.

Po tym telefonie, do mężczyzny zadzwonił inny oszust, który podał się za prokuratora. –Poinformował pokrzywdzonego, że jego pieniądze są zagrożone i znajdują się w kręgu zainteresowania hakerów – mówi rzecznik krakowskiej prokuratury, Janusz Hnatko.

Pokrzywdzony wypłacił z banku 39 tys. złotych. Następnie spotkał się z innym mężczyzną, który miał być nieumundurowanym policjantem i przekazał mu pieniądze.

To nie koniec, ofiara oszustów pojechała do kolejnego banku i wypłaciła 40 tys. złotych – tę kwotę również przekazała „policjantowi”.

Oszuści nie zadowolili się tym łupem, namówili mężczyznę, żeby wypłacił 50 tys. złotych i znów złożył je w bezpieczne ręce. Pokrzywdzony miał jednak tylko 20 tys. złotych. Również te pieniądze oddał, nie wiedząc, że został oszukany.

Ostatecznie, przez telefon został poinformowany, że pieniędzy nie odzyska.

Zabawa trwa

16 stycznia oszuści kontynuowali swoją grę. Tym razem na ofiarę wybrali kobietę. Ta wypłaciła z konta 50 tys. złotych i przekazała je „policjantowi”. Później podobnie postąpiła z 60 tys. złotych. W zapasie miała jeszcze 400 tys. złotych na lokacie, którą zerwała, jednak bank nie pozwolił na pobranie pełnej kwoty.

Następnego dnia kobieta nie miała już problemów z wypłatą środków. Najpierw przekazała 170 tys. złotych, a następnie resztę. Wszystko przekazała Piotrowi N.

– Rzekomy prokurator podziękował jej za współpracę, informując ją, że za pośrednictwem maila wyśle jej zaświadczenie – mówi Hnatko.

Pokrzywdzona dopiero po tym nabrała podejrzeń, czy nie został oszukana. Skontaktowała się z rodziną i adwokatem. Udała się również na policję, gdzie złożyła zawiadomienie.

Koniec gry

Okazało się, że oszuści chcą ją oskubać co do grosza. 19 stycznia ponownie zadzwonił „prokurator”.

– Kobieta, współdziałając już z prawdziwymi funkcjonariuszami, udała się do dwóch placówek bankowych, ale nie wypłaciła pieniędzy. W kopercie miała przygotowane wcześniej kartki, które miały je imitować. Została skierowana przez oszustów na miejsce spotkania, gdzie miało dojść do przekazania pieniędzy. Wtedy policjanci zatrzymali Piotra N. Pokrzywdzona miała tego dnia za namową oszustów wypłacić z banku kilkusettysięczne kwoty – opowiada Janusz Hnatko.

Piotr N., przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Nie był on w przeszłości karany sądownie. Okazuje się, że jego sprawa będzie rozpatrywana przez sąd osobno. Za przestępstwo, którego się dopuścił, grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.

News will be here