"Wiesz, jak mówią we Francji na ćwierćfunciaka z serem? Royale z serem". To cytat z jednego z moich ulubionych filmów, który jest motywem przewodnim burgerowni położonej przy ulicy Dajwór 25. Corner Burger – bo o nim mowa – stał się moim ulubionym miejscem z burgerami nie tylko przez wystrój związany z Pulp Fiction.
Swoją drogą, jeżeli ktoś chciałby zobaczyć jak wyglądają slamsy dzielnicy Kazimierz, to powinien zaglądnąć na początek i środek tej ulicy. Mnie kojarzy się z przedmieściami w Chicago, gdzie jadłam najlepszego cheeseburgera w życiu.
Sam lokal jest niewielki ale schludny, z ceratą w kratę, obrazami i zdjęciami z filmu, poduszkami w kolorach flagi amerykańskiej. Lubię takie klimaty, bo kocham USA. Jestem typowym dzieckiem PRL-u wychowującym się na paczkach zza Wielkiej Wody, gumach cynamonowych i ogólnym przeświadczeniu, że w Stanach wszystko jest lepsze. Co więcej, miałam okazję tam być kilka razy i nie rozczarowałam się.
Tak samo jak nie rozczarowały mnie burgery w Corner Burger. Porcje są duże, a wprowadzenie sezonowych burgerów bardzo dobrym pomysłem. Ja skusiłam się na Mr Gorgonzola z oliwkami, suszonym pomidorem, cebulą, serem gorgonzola i rukolą (na zdjęciu). Do tego wzięłam krążki cebulowe (8 zł), frytki (8 zł) i dwa sosy (1 zł): BBQ oraz guacamole. Najlepszy zestaw jaki do tej pory udało mi się zjeść w miejscach serwujących ten rodzaj dań.